Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Alec uważał wróżby za głupstwa niegodne jego zainteresowania, więc strząsnął z ramienia rękę kwiaciarki, zamierzając odejść, lecz powstrzymał go wicehrabia Seymour, który miał opinię najbardziej przesądnego człowieka w Anglii. - Belmore, jeśli ją tak odprawisz, ściągniesz na siebie nieszczęście - ostrzegł. Na te słowa wchodzący do klubu hrabia Downe odwrócił się i niedbale oparł o drzwi, kładąc zdrową rękę na zwichniętej, spoczywającej na temblaku. - Rzeczywiście, będzie lepiej, jeśli jej wysłuchasz - poradził z ironicznym uśmiechem widząc, że Alec rzucił wiedźmie pół korony. - Chyba nie chcesz ściągnąć nieszczęścia na szanowany ród Belmore'ów? Diuk spojrzał na niego wyniośle i założył ręce, jakby idiotyzmy, wygadywane przez kwiaciarkę niewarte były najnędzniejszego pensa. Ale nawet i on z trudem udawał brak zainteresowania, kiedy kobieta zaczęła paplać na temat jego spraw miłosnych. Downe nieudolnie skrywał rozbawienie, podczas gdy Seymour zdawał się chłonąć każde jej słowo. - Wasza Miłość nie ożeni się z kobietą, którą wybrał. Po tych słowach Alec uznał wróżkę za obłąkaną. Wiadomość o swoim ślubie traktował jako sensację jutrzejszych gazet. Lady Juliet Elizabeth Spencer, córka hrabiego i hrabiny Worth, miała zostać żoną Aleca Geralda Castlemaine'a, diuka Belmore. Przyjęła 18 19 JlLL BARNETT jego oświadczyny i dyskutowano tylko drobiazgi dotyczące ich małżeństwa. Wkrótce starania Aleca o jej rękę powinny zostać uwieńczone ślubem. - A z kim się ożeni? - spytał Neil, spoglądając z przejęciem to na Aleca, to na staruszkę. - Z kobietą, którą dopiero pozna - odparła, a jej oczy dziwnie rozbłysły. Uniosła palec i oznajmiła: - Ona ma dla Waszej Miłości pewne niespodzianki. - Nie zamierzam już dłużej tego słuchać - oświadczył Alec i przeciskając się obok śmiejącego się Richarda szarpnął drzwi. - Od chwili jej poznania Wasza Miłość nigdy nie będzie się nudził! Nigdy więcej! - dobiegły do jego uszu słowa kwiaciarki, zanim zdążył zniknąć w klubie. Wszedł do hallu z takim impetem, że aż jego buty zaskrzypiały na parkiecie. Zerwał z dłoni rękawiczki z cielęcej skóry, które Burkę, majordomus klubu, natychmiast od niego odebrał wraz z kapeluszem, wręczając je jednemu z dziesięciu lokajów czekających, by odnieść wierzchnie ubrania swoich panów do garderoby, gdzie miały być wysuszone i oczyszczone. - Dobry wieczór, Wasza Miłość - przywitał Aleca Burkę, pomagając mu zdjąć palto i przekazując je lokajowi. - Jak Wasza Miłość się miewa? - Jest poirytowany - rzucił złośliwie hrabia Downe, odchylając połę płaszcza, skrywającą rękę na temblaku, i w ten sposób ułatwiając majordomusowi zadanie. - Rozumiem - odparł ten tonem, z którego wynikało, że nie ma o niczym pojęcia. Ostatecznie jego praca wymagała dyskrecji i uniżoności. Właśnie okazywał ją innym członkom arystokratycznego klubu. - A jednak nie sądzę, żebyś był zły z powodu tej wróżby - rzekł ze spokojem hrabia, próbując bez skutku nadążyć za diukiem, pokonującym bez najlżejszego wysiłku wysokie schody z różowego florenckiego marmuru, prowadzące do głównego salonu klubu. - Jak myślisz, co on zamierza zrobić z lady Juliet? - spytał 20 CZARY szeptem Richarda wicehrabia Seymour, wpatrzony w barczyste ramiona Aleca. - O czym ty, u diabła, mówisz? - Hrabia zatrzymał się, spoglądając na Neila, jakby ten postradał nagle rozum. - O ogłoszeniu ślubu diuka Belmore z lady Spencer. Obaj dobrze wiemy, jak jest czuły na punkcie właściwego zachowania. Co zrobi, jeśli nie dojdzie do tego ślubu, zwłaszcza po zamieszczeniu jego zapowiedzi we wszystkich gazetach? - Neil, nie rób z siebie większego osła niż jesteś. - Przecież słyszałeś, co zawyrokowała staruszka. Alec nie ożeni się z Juliet. Od wczoraj, kiedy to powiedział nam o przygotowaniach do swego ślubu, dręczą mnie złe przeczucia. Coś jest nie w porządku. Jestem pewien - powiedział ze szczerym przekonaniem wicehrabia Seymour, bijąc się w piersi. - Na litość boską, przestań bredzić. Neil zaczął sarkać z powodu sceptycyzmu Richarda. - Nie obchodzi mnie, czy wierzysz w to, czy nie, bo i tak później przyznasz mi rację. Ilekroć mam takie przeczucia, dzieje się coś dziwnego - oznajmił, gdy dotarli do kolumnady z różowego marmuru u szczytu schodów. - Żadna kobieta, a zwłaszcza tak inteligentna, jak Juliet Spencer, nie pozwoli, by wymknął się jej z rąk diuk Belmore. Neil, ta staruszka naprawdę jest obłąkana - perswadował mu Richard, gdy wchodzili do salonu. Alec siedział już przy tym, co zwykle, stoliku, kosztując wino jakiegoś dobrego rocznika. Właśnie dyskretnie skinął z aprobatą głową i gospodarz klubu zniknął. Diuk Belmore uosabiał angielskiego arystokratę. Jego szary surdut miał nieskazitelny krój i w sposób naturalny eksponował barczyste ramiona, a sposób zawiązania białego krawata zdradzał rękę jednego z najlepszych lokajów. Obcisłe spodnie ukazywały sprężyste uda mistrza jazdy konnej i długie nogi mężczyzny, którego wygląd odpowiada dobremu urodzeniu. Jak zwykle, kwadratowy podbródek nawet nie drgnął, zaświadczając o angielskim uporze. Diuk był przystojny. Wystające kości policzkowe zdradzały normańskich przodków, orli nos i zmysłowe, choć 21 JlLL BARNETT CZARY ściągnięte usta znamionowały twardy charakter. Jego serce było niewzruszone. W sposób typowy dla męskiej linii rodu Castle-maine'ów czarne włosy Aleca rozjaśniały pasemka przedwczesnej siwizny. Od siedmiu wieków każdy diuk Belmore zaczynał siwieć przed trzydziestka., a ponadto, zgodnie