Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

A pani? G³adka bezczelnoœæ. Szkolenie Emisariusza pozwala wch³aniaæ szczegó³y otoczenia z prêdkoœci¹ nieosi¹galn¹ dla zwyk³ych ludzi. Rozgl¹daj¹c siê, Takeshi Kovacs w u³amku sekundy rozumie wszystko i od chwili wyjœcia z wanny wie, ¿e go potrzebuj¹. - Ja ? Mo¿e mnie pan nazywaæ Aiur¹. - Wykonuje subtelny gest. Mówi w amangielskim, nie po japoñsku, ale piêknie skonstruowane niedopowiedzenie, elegancja, z jak¹ unika obrazy, nie odwo³uj¹c siê do oburzenia, jasno wskazuj¹ na kulturalne korzenie Pierwszych Rodzin. - Choæ w tej sprawie nie jest istotne, kim jestem. Myœlê, ¿e i tak wie pan, kogo reprezentujê. - Tak, to oczywiste. - Mo¿e to subsonika, a mo¿e po prostu trzeŸwa reakcja kobiety na moj¹ beztroskê, ale t³umiê arogancki ton. Emisariusze wch³aniaj¹ to, co ich otacza, i do pewnego stopnia ten proces powoduje ska¿enie. Cz³owiek czêsto odkrywa, ¿e instynktownie przejmuje obserwowane zachowanie, zw³aszcza jeœli intuicja Emisariusza podpowiada, ¿e dziêki temu zdobywa siê przewagê. - A wiêc zosta³em tymczasowo przeniesiony. Aiura odkasluje delikatnie. - Mo¿na to tak uj¹æ. - Misja solo? - Samo w sobie nic niezwyk³ego, ale te¿ ma³o przyjemne. Fakt, ¿e jest siê elementem zespo³u Emisariuszy gwarantuje poczucie bezpieczeñstwa, na które nie ma szans podczas wspó³pracy ze zwyk³ymi istotami ludzkimi. - Tak. Bêdzie pan jedynym Emisariuszem. Bardziej konwencjonalnymi zasobami mo¿e pan za to dysponowaæ w znacznych iloœciach. - Brzmi nieŸle. - Mamy nadziejê. -A wiêc, co mam zrobiæ? Kolejne delikatne chrz¹kniêcie. - Wszystko w swoim czasie. Chcia³abym ponownie zapytaæ, czy pow³oka jest wygodna? - Sprawia bardzo dobre wra¿enie. - Nagle to sobie uœwiadamiam. Bardzo sprawne reakcje na imponuj¹cym poziomie, nawet dla kogoœ przyzwyczajonego do pow³ok bojowych Korpusu. Piêkne cia³o, przynajmniej od wewn¹trz. - To coœ nowego z Nakamury? - - Nie. - Czy spojrzenie kobiety umyka w górê i w lewo? Jest szefo w¹ ochrony, pewnie ma wbudowany wyœwietlacz siatkówkowy. - Har- kany Neurosystems, hodowane na pozaplanetarnej licencji Khumalo- Cape. Emisariusze nie powinni okazywaæ zdziwienia. Nie wolno im marsz czyæ czo³a. * - Khumalo? Nigdy o nich nie s³ysza³em. - Tak, nie móg³ pan. - Czyli? - Powiem tylko, ¿e wyposa¿yliœmy pana w najlepsz¹ dostêpn¹ biotechnologiê. Pewnie nie muszê wyliczaæ mo¿liwoœci pow³oki komuœ o pañskim przygotowaniu. Jeœli zapragnie pan poznaæ szczegó³y, dziêki wyœwietlaczowi w lewej czêœci pola widzenia uzyska pan dostêp do podrêcznika. - Lekki uœmiech, mo¿e ze œladami znu¿enia. - Harkany nie zosta³y wyhodowane specjalnie na potrzeby Emisariuszy, ale nie by³o czasu na przygotowanie indywidualizowanego zamówienia. - Macie tu jakiœ kryzys? - Bardzo pan przenikliwy, Kovacs-san. Tak, sytuacjê mo¿na uznaæ za krytyczn¹. Chcielibyœmy, ¿eby natychmiast zacz¹³ pan pracê. - Có¿, za to w³aœnie mi p³ac¹. - Tak. - Czy poruszy teraz sprawê tego, kto w³aœciwie mi p³aci? Pewnie nie. -Jak niew¹tpliwie ju¿ pan zgad³, bêdzie to misja tajna. Zupe³nie inna ni¿ na Sharyi. Choæ jak rozumiem, pod koniec kampanii mia³ pan do czynienia z terrorystami. - Tak. -Po tym jak zniszczyliœmy ich miêdzyplanetarn¹ flotê, zag³uszyliœmy systemy transmisji danych, rozbiliœmy ich ekonomiê i zasadniczo wyeliminowaliœmy mo¿liwoœæ globalnego oporu, zostali tam twar-dog³owi, którzy nie zrozumieli przekazu Protektoratu. Wiêc wy³apaliœmy ich. Infiltracja, ob³askawienie, korupcja, zdrada. Ciche morderstwa. Trochê siê tym zajmowa³em. - Dobrze. Ta praca bêdzie podobna. - Macie problem z terrorystami? Znów pojawili siê ¹uelliœci? Lekcewa¿¹cy gest rêki. Nikt ju¿ nie traktuje powa¿nie ¹uellizmu. Ju¿ odporu stuleci. Tych kilku ¿yj¹cych, prawdziwych ¹uellistówprzehan-dlowa³o swoje rewolucyjne zasady na dochodow¹ zorganizowan¹ przestêpczoœæ. Nie stanow¹ zagro¿enia dla tej kobiety i reprezentowanej przez ni¹ oligarchii. To pierwsza wskazówka, ¿e sytuacja wcale nie jest tak oczywista. - Mam na myœli raczej polowanie na cz³owieka, Kovacs-san. Kon kretn¹ osobê, bez podtekstów politycznych