Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Inos zaczerpnęła głęboko tchu i zmusiła się do zaprezentowania należycie dystyngowanego zachowania. – Jak miło, że mogłaś do nas dołączyć, ciociu! Pozwólcie, że was sobie przedstawię... księżna Kadolan, siostra mojego zmarłego ojca, króla Holindarna z Krasnegaru. Sułtan... hmm... – Azak! – warknął Azak. – Sułtan Azak. Inos nie była w najlepszej formie. – Wasza Sułtańska Mość! – ciotka Kade dygnęła. Nie zachwiała się przy tym w widoczny sposób. Po raz kolejny okazywała zdumiewającą wytrzymałość. Sułtan zmarszczył brwi, okazując pełne dystynkcji zaskoczenie na widok tych dwóch bezdomnych kobiet, które pojawiły się w jego włościach. Gdy zacisnął szczęki, skraj rudej brody nastroszył się. Oczywiście w żaden sposób nie mógł być tak zdumiewający, za jakiego się uważał, Inos jednak uznała, że może się posunąć na tyle daleko, by zakwalifikować go jako godnego uwagi. Po raz drugi wykonał swój osobliwy gest i pokłonił się Kade – głęboko, lecz płyciej niż uprzednio. Następnie powrócił do gapienia się na Inos. – Twojego ojca? – A więc jesteś panującą królową? – Tak jest. – Jakie to niezwykłe! Oburzona Inos otworzyła usta, po czym zacisnęła je mocno. Królowa mająca tylko dwoje wiernych poddanych powinna zachowywać dyskrecję. To przypomniało jej o drugim wiernym poddanym... – Ciociu, gdzie jest Rap? Ponownie zwróciła się w stronę zasłony z klejnotów i popchnęła ją. Z tej strony nadal nie sposób jej było poruszyć. Można było przez nią przejść tylko w jednym kierunku. – Spodziewam się, że nadal przebywa w komnacie, moja droga. – Dziwka jest za tą zasłoną, jak sądzę? – zapytał Azak. Inos i jej ciotka odwróciły się, by spojrzeć na niego. – Kobieta, która mówi na siebie „sułtanka Rasha”? Spotkałyście ją? Czy jest za tą zasłoną? Nie wiem, co tam się mieści. Skrzyżował ręce na piersi we władczym geście. – Za tą zasłoną jest Krasnegar, moje królestwo! – krzyknęła Inos. Czuła, że jej słabiutkie opanowanie zaczyna się załamywać. Ta męka trwała już cały dzień i noc. Po prostu nie mogła znieść więcej. – Chcę wrócić do domu! – Doprawdy? – w jego głosie brzmiało niedowierzanie. – Żadna z was nie posiada własnej magii? – Ani trochę! – krzyknęła Inos. – Inos! – Kade zmarszczyła z dezaprobatą brwi. Dżinn wzruszył ramionami. – Cóż, nie jestem czarodziejem, a jedynie prawowitym władcą tej krainy. Jeśli chodzi wam o czary, musicie się zwrócić do zdziry. – Czy to twoja... Jeśli jesteś tu sułtanem, to kim ona jest dla ciebie? – zapytała Inos, nadal ignorując spojrzenia, jakimi obrzucała ją Kade. Dżinn spojrzał na magiczną zasłonę za ich plecami. Wykrzywił groteskowo twarz. – Spotkałyście ją, jak sądzę? – Królową Rashę? To znaczy, sułtankę... Jego już przedtem rumiana twarz pociemniała i poczerwieniała jeszcze mocniej. – Ona nie jest królową ani sułtanką! To portowa nierządnica, która w nielegalny sposób zdobyła nadprzyrodzone moce. Teraz każe się tytułować sułtanką, ale nie ma do tego żadnego prawa! Wybuch gniewu zdradził, jak bardzo jest młody. Inos jednak wiedziała, że Rasha nie sprawiła na niej wrażenia kogoś z królewskiego rodu. Jej głos ani sposób poruszania się do tego nie pasowały... – Jaki wspaniały widok tu macie! – zawołała Kade, w stanowczy sposób zmieniając temat rozmowy. Po raz pierwszy Inos rozejrzała się uważnie wokół siebie. Pomieszczenie było wielkie, znacznie większe niż komnata mocy Inissa, wyglądało jednak podobnie. Niewątpliwie umieszczono je bardzo wysoko. Miało okrągły kształt i cztery okna. Jeśli te podobieństwa nie były przypadkowe i posiadały jakieś znaczenie, to również musiała być komnata czarodzieja. A raczej, oczywiście, czarodziejki Rashy. Na zbudowanych z białego marmuru ścianach opierała się wielka, cebulasta kopuła wykonana z tej samej mlecznej skały. W potężnych murach nie było żadnych okien, skądś jednak, najwyraźniej przez sam kamień, napływało światło