Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Nawet Aretas siê uœmiechn¹³. Dosiedli koni, wyjechali z komnaty Rady na korytarz i na schody sk¹pane w ciep³ym 5 — Wielki Rybak 65 s³onecznym blasku. Poinformowali konnicê, jak wygl¹da sytuacja. Pad³ rozkaz: Spocz¹æ i rozejœæ siê. ¯o³nierze mog¹ robiæ, co im siê podoba, a¿ do zachodu s³oñca. Rozczarowani, skwaszeni Arabowie pojechali do dzielnicy handlowej. Wa³êsaj¹c siê tam narobili zamêtu w warsztatach i na targowiskach, chocia¿ powa¿nych szkód nie wyrz¹dzali. Jakiœ stary z³otnik, oburzony, zwróci³ im uwagê: — £askawie zostawcie wasze konie na zewn¹trz. Mile was witamy... ale dla waszych rumaków niestety nie mamy jad³a ani noclegu! Uznali to za dobry ¿art i œmieli siê serdecznie, przeje¿- d¿aj¹c obok kramu tego z³otnika, ogl¹daj¹c jego kosztowny towar. Z³otnik rad, ¿e przynajmniej nie kradn¹, weso³o odpowiada³ na ich pytania. — Dlaczego pracujecie dzisiaj? — Nie by³o zarz¹dzenia, ¿eby zamkn¹æ — wyjaœni³. — Ale wiecie, ¿e król Herod zmar³, prawda? — Oczywiœcie. — D³ugo chorowa³? — To wyœcie nie s³yszeli? — S³yszeliœmy, ¿e umar³. Nic poza tym. — Bo nie ma nic poza tym! Ksi¹¿ê Archelaus wróci³ wczoraj wieczorem z Rzymu i pok³óci³ siê z królem. Podobno król przypadkiem pchn¹³ go sztyletem... no, przej¹³ siê, dosta³ udaru i umar³. Arabowie przestali myszkowaæ po placu targowym i za- ciekawieni zgromadzili siê wokó³ z³otnika. Czy ksi¹¿ê jest ciê¿ko ranny? Tak, mówi¹, ¿e jest umieraj¹cy. Popo³udnie mija³o. Niektórzy z Arabów natrafili na beczki z winem i w rezultacie znów zapa³ali ¿¹dz¹ zemsty. Wjechali konno do przedsionka œwi¹tyni, zerwali tam ze œcian kilka misternie utkanych kobierców, a potem podpalili pa³ac najwy¿szego kap³ana. Taka zemsta jednak nikomu nie da³a satysfakcji. Prawdziw¹ zemstê od³o¿yli na póŸniej — zemstê na Antypasie. Ten ksi¹¿ê jest przecie¿ w³adc¹ Galilei i w koñcu musi tam wróciæ. Kiedyœ, oœwiadczyli, ma³y, ale doborowy oddzia³ arabski z³o¿y mu wizytê. Wieczorem wyruszyli w poœwiacie ksiê¿yca z powrotem do ojczyzny. Nazajutrz rano, jak gdyby w czasie tej wyprawy 66 jeszcze nie dosyæ by³o niezwyk³ych wydarzeñ, bia³y ogier króla Aretasa w galopie na prze³aj Ÿle oceni³ szerokoœæ polnego murku i gwa³townie siê zatrzymuj¹c, zrzuci³ swego jeŸdŸca na ziemiê. Poœpiesznie wszyscy zeskoczyli z koni i zbiegli siê wokó³ króla. Aretas nie ¿y³. Sporz¹dzili nosze z m³odych sosenek i wolno powieŸli zw³oki. Tego dnia wieczorem obozowali na równinie nieda- leko wsi Jeszimot. W ciszy spo¿yli posi³ek, po czym zebrali siê i Miszma og³osi³, ¿e zgodnie z prawem królestwo arabskie przypada Zendiemu, synowi Ilderana. Ku zadowoleniu Arabii m³ody król Zendi okaza³ siê hojny wobec królewny Arnon. Zreszt¹ staæ go by³o na to, bo po swoim ojcu Ilderanie odziedziczy³ wielkie stada owiec i byd³a i tyle wielb³¹dów, ¿e móg³by wyposa¿yæ dwanaœcie karawan regularnie wêdruj¹cych nad morze. Jako nowy król otrzyma³ wszystkie królewskie w³oœci Aretasa, ale natychmiast poprosi³ doradców, ¿eby czêœæ tej ziemi przyznali osieroconej Arnon na pastwiska dla ¿ywego inwentarza, pozostawionego jej przez ojca. W oczach Arabów ten dowód serdecznej dobroci wobec nieszczêœcia królewny piêknie œwiadczy³ o m³odzieñcu, przyjmuj¹cym na siebie powinnoœci w³adzy. I by³o jasne, ¿e Zendi mo¿e w potrzebie liczyæ na wiernoœæ narodu, a po- trzeba ta ju¿ istnia³a: jak zawsze po zimie z niewielk¹ iloœci¹ œniegu, wspó³zawodnictwo w poszukiwaniu dobrych past- wisk wymaga³o stanowczej i roztropnej kontroli. Swym szlachetnym aktem Zendi robi³ dobry pocz¹tek. Nawet Miszma, który omal nie zosta³ sam nowym królem, wyrazi³ przekonanie, ¿e Arabia jest w dobrych rêkach, i udzieli³ synowi Ilderana pe³nego poparcia. Arnon za zgod¹ doradców osiedli³a siê na szerokim p³askowy¿u w odleg³oœci dwóch mil na po³udnie od obozo- wiska króla i czu³a siê tu prawie jak w dawnym ojcowskim domu, bo pozwolono jej zabraæ ca³y dobytek gospodarski, wszystkie sprzêty nale¿¹ce do jej ojca
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Tego dnia wszelako, kiedy w zwi¹zku z przybyciem poselstwa wêgierskiego i spodziewanym przyjêciem tronu Wêgier przez W³adys³awa zjechali siê do Krakowa niemal wszyscy...
- Wszyscy mieszkañcy Hampton i Moulsey wk³adaj¹ na siebie wodniacki strój, bior¹ na smycz psy i id¹ siê powa³ê- saæ ko³o œluzy, gdzie gruchaj¹, pal¹ fajki i obserwuj¹ ³odzie...
- Gdy Rikki przyby³ do domu, wyszed³ na jego spotkanie Teodorek wraz ze swym tatusiem i mamusi¹ (wci¹¿ jeszcze blad¹, bo niedawno dopiero ocucono j¹ z omdlenia) i wszyscy troje...
- Pos³u¿y³a siê koncepcj¹ Junga, wed³ug której wszyscy mamy „cieñ” — nawiedzaj¹cego nas archetypalnego szatana, który wyobra¿a uczucia i pragnienia, normalnie przez nas...
- Wszyscy mówi, |e jestem za maBy, |eby o tym mówi, ale ja to naprawd bardzo dobrze rozumiem
- Tego wieczoru biesiadowaliœmy wszyscy nad smakowitymi kawa³ami hipopotamiego miêsa, sma¿onymi na ognisku’na piaszczystym brzegu, przy którym cumowa³y statki...
- Wszyscy mieli wiedzieæ, ¿e rewolucja paŸdziernikowa by³a „wielka i socjalistyczna" lub ¿e „manifest lipcowy" by³ spe³- nieniem marzeñ pokoleñ Polaków o sprawiedliwoœci...
- O dziewiêtnastej operacja wesz³a w kolejn¹ fazê, o kryp- animie SUBLOOK, poniewa¿ wszyscy trzej oficerowie niedzieli, ¿e gdyby okrêt by³ na powierzchni, ktoœ...
- Tak wiêc i Kuria, i wszyscy mniej czy bardziej zwi¹zani z Watykanem Rzymianie (jak personel urzêdów, w³aœciciele przywatykañskich cafeterii i specjalistycznych...
- W nastêpnej chwili uderzy³o j¹, ¿e choæ wiedzia³a, i¿ wszyscy s¹ ¯ydami, niewiele twarzy przypomina³o wspó³wyznawców jej wiary z Brooklynu...