Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Zobaczyłbyś, co jest dalej. Jeśli nic nie znajdziesz, to wracaj. Gdybyś jednak natknął się na grobowiec Króla Brotemllaina, sprawdziłbyś, czy na jego czole znajduje się jeszcze korona. - Kane zastanawiał się przez chwilę. W końcu powiedział z nieszczerym wyrazem twarzy: - Mogę to zrobić. - Chciał pokazać olbrzymowi, że panuje nad sobą tak jak on. - No cóż, skoro nie ma innego wyjścia, pójdę poszukać nieboszczyka bez ciebie. Szczelina była ciut za wąska dla dobrze zbudowanego Kane'a. Przeciskając się przez najwęższy odcinek, starł sobie ubranie i podrapał ciało. Ściana nie spadła w całości. Tylko odpadające kawałki kamienia rozpryskiwały się bez określonego porządku. Przeszkoda stworzona została z małych, szorstkich okruchów skalnych. W końcu popchnięta do przodu pochodnia zaświeciła dużo wyraźniej, i Kane ujrzał czysty, niezasypany korytarz. Szybko zarzucił pochwę na plecy, nagie ostrze zostawiając w lewej ręce. Przeszedł parę kroków i natknął się na pieczarę. Znajdowała się trochę wyżej niż korytarz. Tę różnicę wypełniały dwa eleganckie stopnie zbyt wysokie dla człowieka. Magik poświecił dookoła pochodnią. Poczuł wiszące w powietrzu niebezpieczeństwo. Nic tutaj nie mogło się ukryć, ale niejasne uczucie zagrożenia nie chciało go opuścić. Wymachując głownią, aby bardziej rozniecić płomień, nie mógł dostrzec granic komory. Wydawała się rozciągać na setki stóp. Sople zwisające z góry tworzyły potworne, wielozębne paszcze. - Właśnie wszedłem na język bestii - wymamrotał Kane, wdrapując się po wysokich stopniach pokrytych pyłem. Pieczara była długo nieodwiedzana. - Co widzisz, Kane? - krzyknął zza szczeliny Dwassllir. Wysoko u góry poruszyły się nietoperze. Mimo że magik przyzwyczaił się do zagłuszającego głosu giganta, ruszył naprzód, nerwowo rzucając okiem na wysoki pułap komory. Pochodnia płonęła w jego rękach. Podnosił miecz na wszystko, co znajdowało się w ciemnościach. Wreszcie zatrzymał się. W świetle pochodni zobaczył siedzącą postać. Dreszcz przeniknął jego ciało. - Dwassllir! - krzyknął w podnieceniu, nie zwracając uwagi na grzmiące echo. - On jest tutaj! Znalazłeś grobowiec! Król Brotemllain siedzi na tronie, a na jego głowie spoczywa korona! Przyświecając sobie dokładniej, ujrzał ogromny, ciosany kamień, na którym w grobowym majestacie spoczywał szkielet króla. W zimnej, suchej pieczarze trup przetrwał całe wieki. Na wysuszonym kościotrupie wisiały łachmany, które teraz zastępowały mu skórę. Nagie kości błyszczały spokojnie przez dziury w kolczudze. Palce, wyglądające jak sękate, dębowe korzenie, trzymały się jeszcze oparć tronu, podczas gdy kawałki zwierzęcej skóry tworzyły pleśniejący wzgórek. Odstręczająca czaszka zachowała wystarczająco dużo ciała, aby w połowie maskować śmiertelny uśmiech. Grymas twarzy sugerował, że stłumiono go na siłę, przymykając usta. Oczy pogrążone były w ciemnych dołach, których głębokich cieni nie mógł przeniknąć nawet blask pochodni Kane'a. Na koronie znajdowały się dwa rubiny wielkości pięści. Błyszczały czerwonym blaskiem jak zachodzące słońca. Klejnoty zrobiły na nim niemałe wrażenie. Kane zaklął cicho, jednocześnie odczuwając władczy majestat króla. Złotem z korony można by opasać stanik tancerki, a z dwóch wspaniałych kamieni zrobić dziesięć mniejszych, rozmiaru orzechów włoskich. Stary skarb olbrzymów. Myśląc o drogocennej koronie żałował, że powiadomił o odkryciu giganta. Mógłby teraz powiedzieć, że pieczara jest pusta i pewnie trafiłaby się okazja, aby przemycić samemu skarb. Albo wróciłby po niego później. Ale niestety, Dwassllir wiedział już o wszystkim i czekał przy jedynym wejściu do grobowca. Kane stwierdził, że próba szukania domniemanego wyjścia w labiryncie pieczar byłaby samobójstwem. Ale przyniosłaby mniej zła niż posiadanie bogactw przez olbrzyma. Kane, ciągle żałując, badał skarb. A gdyby tak potajemnie go zamordować... - Kane! - ryczenie olbrzyma przerwało jego rozmyślania. - Co z tobą? Czy to naprawdę Król Brotemllain? - A czy mógłby być ktoś inny, Dwassllirze? - odkrzyknął Kane. Echo zniekształciło jego słowa. - Jest właśnie tak jak w twoich legendach! Potężny, kamienny tron, stojący na środku pieczary, a na nim spleśniały szkielet o wysokości dwudziestu stóp! Jego czoło zdobi korona z dwoma ogromnymi rubinami! Poczekaj jeszcze chwilę, a wdrapię się i wezmę ją dla ciebie! - Nie! Zostaw wszystko na miejscu! - w krzyku olbrzyma słychać było pożądanie. - Chcę to sam zobaczyć! Zza bariery doleciał odgłos przerzucanych kamieni. - Do diabła! Poczekaj! - Kane wyjąc, usiłował dostać się do przejścia. - Chcesz spuścić na nas całą górę? Wezmę dla ciebie koronę! - Zostaw to! Tu nie chodzi tylko o zabranie skarbu! To coś więcej niż posiadanie korony! Od bardzo wielu lat marzyłem, żeby stanąć przed tronem Króla - tam, gdzie nie było żadnego giganta od bohaterskich czasów mojej rasy! Przyszedłem do jego ducha po siłę, która zwróci nam utraconą wspaniałość! Dlatego muszę stanąć przed Królem Brotemllainem i własnymi rękoma ściągnąć z jego czoła koronę! A kiedy powrócę, moi towarzysze zobaczą, usłyszą i będą wiedzieć, że opowieści o naszej dawnej sławie nie są bajką, lecz historią! Czy mógłbyś przyjść tutaj i pomóc mi poszerzyć szczelinę? Oczyść ją z mniejszych kamieni
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Skutki doraźne to zaburzona lub zerwana interakcja wychowawcza oraz pejoratywna ocena zdarzenia wychowawczego przez wychowanka(zdarzenia, które określany jako błąd), a na...
- Ś Diaspar zamieszkiwane jest wciąż przez tych samych ludzi, chociaż w miarę, jak jedni wracają do Sali Tworzenia, a inni z niej wychodzą, skład aktualnej populacji Diaspar ulega...
- Nowy hetman przyspieszyB prace nad budow przepraw przez Plaszówk, którymi chciaB wyprowadzi wojsko z okr|enia, uderzy na oddziaBy LanckoroDskiego i stworzy w ten sposób mo|liwo[ wycofania si reszty powstaDców
- Można by to nawet uznać za najważniejszy temat pierwszych, ukończonych przez Wyspiańskiego, scen dramatu -tak król broni swoich racji w pierwszej rozmowie z Barbarą i wokół...
- Tego dnia wszelako, kiedy w związku z przybyciem poselstwa węgierskiego i spodziewanym przyjęciem tronu Węgier przez Władysława zjechali się do Krakowa niemal wszyscy...
- Stało na nim naczynie z brązu z ziołami (rycerz pasjonował się suszeniem ziół, które następnie podpalał i przez małą rurkę wdychał gryzący dym), butla wina i srebrny puchar...
- Odcinek trasy do Popadii został w latach 2002 - 03 odnowiony i oznakowany na biało-czerwono-biało przez wolontariuszy z fundacji „Karpackie Ścieżki"...
- Po „Siedmiu kotach" został w redakcji tajemniczy obiekt, który przez wiele lat zagracał nasz ciasny lokal (podobno była to tablica rozdzielcza do teatralnych świateł), oraz...
- David i Angela pozwolili jej przez jakiś czas bawić się z psem, lecz wkrótce musiała przyjść do bawialni, gdzie ponownie podłączono jej kroplówkę, Wilsonowie uważali bowiem, że...