Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Poruszyła się. Wciąż tam była, na granicy ostatecznej rozkoszy. Czuł, jak drżą jej uda, czuł rosnące napięcie. Wiedział, że nadeszła już pora. Czuł, jak spadają wodze, widział, jak zamyka oczy i puścił jej dłonie, odsunął się i zdjął spodnie. Odrzucił je na bok, odwrócił się znów do niej, a potem przysiadł na piętach. Położył dłonie na udach i obserwował ją. Poczekał, aż uniosą się powieki i zalśnią zielone oczy. Kiedy zauważył, że na niego patrzy, wyciągnął przed siebie dłonie i powiedział: – Chodź. Robił to wolno, poszukując, pamiętając, że codzienny wysiłek fizyczny, choćby jazda konna, nie był jej obcy. Całował ją mocno i obejmował, kiedy wreszcie wyczul opór. Barbarzyńca, który w nim mieszkał, poczuł satysfakcję. Posiadł jej usta i pocałunkiem odwrócił uwagę, objął dłonią jej biodro, uniósł odrobinę i opuścił silnym ruchem i pchnął głęboko, pokonując ostatnią barierę i wypełniając ją sobą. Oderwała usta i westchnęła, zadrżała gwałtownie i wsparła głowę na jego piersi. Oddychała głęboko. Wbiła palce w jego ramiona. Jej kręgosłup zesztywniał, a całą sobą zacisnęła się wokół niego. Po chwili, kawałek po kawałku, rozluźniła się. Drżał każdy mięsień w jego ciele, wstrzymywał chęć inwazji na delikatne, ciepłe i miękkie wnętrze jej ciała. Czekał, pochylił głowę i położył policzek na jej włosach, obejmował ją i przytulał, aby mogła oswoić się ze zmianą. Poczuł, jak z drżeniem w całym ciele nabiera powietrza w płuca. Kiedy próbowała się poruszyć, przytrzymał ją i powiedział: – Nie. Zaczekaj. Jej ciało jeszcze nie rozluźniło się, jeszcze nie okiełznało strachu. Za chwilę to na pewno nastąpi, a wtedy będzie mogła łatwiej poradzić sobie z jego natarciem. Całował ją, najpierw delikatnie, a potem coraz bardziej namiętnie, kiedy odpłacała mu tym samym. Jej ciało rozluźniło się nieco, a żar powracał powoli. Reagowała na jego pieszczoty, na dłonie i na ruch. Potem sama zaczęła się poruszać i to on dostosował się do jej rytmu. Podniosła dłonie i objęła nimi jego twarz. Całą jego uwagę zaprzątał teraz ten ruch, jej ciało, jego zmysły oczekiwały na jej rozkazy. A ona rozkazywała. Nie wiedziała, jak długo ją przytulał do siebie, podtrzymując i głaszcząc po plecach i pośladkach. Rozkoszowała się tą czułością, uczuciem, jakiego nigdy nie zaznała. Sama zaczęła poruszać biodrami. Zrodziła się fala rozkoszy, która powędrowała wzdłuż jej kręgosłupa i powoli, rytmicznie zalewała brzuch i piersi, które przylegały do jego ciała. W końcu otwartymi ustami zgłębiała pocałunek, a gdy fala powracała do miejsca, w którym powstała, powoli opadła w dół na rozgrzane ciało małżonka. Po chwili wszystko powtarzało się od nowa. W głowie mu się kręciło, myśli wirowały, uniósł głowę i wziął głęboki oddech. Dłonią podtrzymał jej głowę, odsunął włosy, odsłaniając twarz, by mógł spojrzeć jej w oczy. Zdawały się jeszcze bardziej zielone, przybrały jasny odcień szmaragdu i patrzyły na niego spod wpółprzymkniętych powiek. – Skąd wiedziałaś? – rzucił pytanie, na które nie mógł otrzymać odpowiedzi. Była niewinna, była dziewicą, to wiedział na pewno. Mimo to kochała się z nim jak odaliska z haremu sułtana, doświadczona i szkolona w sztuce zmysłowych doznań. Nie musiał nic więcej mówić, bo ona uśmiechnęła się i odparła: – Moi rodzice. Patrzył na nią ogłupiały. – Nauczyli cię tego? Roześmiała się, a on poczuł, jakby w jego ciele rozszedł się łyk najlepszej brandy, spłynął prosto do żołądka, a potem coraz niżej, podsycając żar pożądania. Zabrał dłoń z jej włosów, a ona znów przytuliła twarz do jego piersi. – Nie, podglądałam ich. – Z uśmiechem spojrzała mu w oczy. – Byłam jedynym dzieckiem – szeptała ledwie słyszalnie, oparta całym ciałem o jego ciało. – Kiedy byłam mała, moja sypialnia łączyła się z ich sypialnią. Zawsze zostawiali otwarte drzwi, żeby słyszeć, gdybym płakała. Kiedy się budziłam, szłam... czasem mnie nie zauważali. Potem wracałam do swego łóżka. Nic z tego nie rozumiałam, póki nie podrosłam. Ale doskonale to pamiętam. Palce przycisnęła do jego piersi i szukała wśród włosów na torsie. Pochyliła głowę i dotknęła językiem. Badając językiem wnętrze jej ust, przytulał ją do siebie, potem podniósł głowę i szeptem powiedział wprost w jej nabrzmiałe usta: – Akt drugi. Widywała to już, ale nigdy nie odczuła. Nigdy nie była kobietą grającą pierwsze skrzypce na scenie. Dzisiejszej nocy tak się właśnie stało, działo się to z nią, jej ciałem i jej zmysłami. Kiedy odnalazł się w niej, prawie się nie poruszał, pozwolił, by to ona dawała im rozkosz. Teraz to się zmieniło. Wciąż trzymał ją mocno, a mimo to mogła się poruszać. Tym razem jednak nie robiła tego, by sprawić przyjemność jemu, lecz nasycić własny głód. Zgubiła rytm, ale on go odnalazł. Z każdym ruchem wydawał się wchodzić głębiej, penetrował rejony, do których wcześniej nie dotarł. Ogarnął ją żar, który z niego emanował. Przycisnął ją jeszcze mocniej i wsuwał się głębiej, póki nie płonęła cała. Uczepiwszy się go, prawie szlochała, a jej lubieżne ciało stało się częścią jego ciała. Mógł teraz zagłębiać się w nim tak silnie, jak chciał. Nieważne, ile razy widziała płomienie namiętności, ogarniające dwoje ludzi, nie przyszłoby jej nawet do głowy, że będzie właśnie tak, że to tak cudowny dar. Odsunęła od niego usta, oszalała z pożądania. W jej ciele rozgorzał prawdziwy ogień. Nie była już sobą, a mimo to czuła wszystko. Każdy jego ruch przeszywał ją silnym, rozchodzącym się po całym ciele impulsem. Rozpalał żar w miejscu, gdzie obejmowała go z całych sił i falami gwałtownej jasności powoli rozświetlał ją całą