Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Za każdym razem, gdy ktoś wchodził do kantyny, do zatłoczonego pomieszczenia wpadał tuman kurzu. W końcu, gdy wycie wichury przeszło w jednostajny ryk, nikt już się nie ruszał z miejsca. Dorthy popijała mocną zieloną herbatę i chyba po raz dziesiąty zaczęła oglądać najnowsze wiadomości, choć raz zadowolona z towarzystwa innych ludzi, tworzącego oazę spokoju pośród morza chaosu. Wtopiona w tłum. Bezpieczna. Na scence triwizora skomplikowany diagram ukazujący atak niszczyciela zakończyła seria ujęć ukazujących porytą plamkami skałę; roztańczone cienie i czerwone plamki nagle rozprysły się na wszystkie strony w bezgłośnym wybuchu. Coś pomknęło w stronę kamery, która błyskawicznie odskoczyła na bezpieczniejszą odległość i ukazała gwałtownie rozszerzającą się i szybko ciemniejącą kulę ognia. Lektor wyliczył szacunkowe straty nieprzyjaciela i wysnuł przypuszczenia co do przeznaczenia asteroidu, który - co ostatnio zdarzało się coraz częściej - samoistnie eksplodował, gdy został zaatakowany przez niszczyciel. Jak do tej pory nie ujęto ani jednego wroga, a na fragmentach wraków (których zabezpieczenie kosztowało niebotycznie dużo) nie znaleziono ani kropli krwi -jeśli oczywiście nieprzyjaciele w ogóle mieli coś takiego, jak krew. Jakby po namyśle lektor dodał, że w wyniku akcji utracono trzy niszczyciele - a potem na scenie pojawiły się migawki z Rio de Janeiro, ukazujące tłumy turystów snujących się w cieniu palm po zalanych słońcem ulicach. Dzień Najwyższej Władzy obchodzono tydzień przedtem, zanim Dorthy - którą wreszcie dopadła wojna - opuściła System Słoneczny. Przez długi czas sprawa BD 20 nie miała dla niej żadnego znaczenia Dla większości obywateli światów Federacji była to jakaś daleka i drobna awantura, od której dzielił ich bezpieczny kordon międzygwiezdnych przestrzeni. Zaczęła się od drobnego wypadku - zaginięcia automatycznej sondy Takie próbniki często gdzieś przepadały, a ten przed zamilknięciem zameldował, ze gwiazda, do której się zbliża, nie ma systemu planetarnego, tylko bardzo rozległy pas asteroidów, które mogły być pozostałością po rozpadzie planet wielkości Ziemi. Meldunek przeleżał nietknięty przez dwadzieścia lat, dopóki pewien student tuż przed dyplomem, szukając jakichś danych do swojej pracy nie sprawdził pobieżnie jego treści i nie odkrył, ze ów pas asteroidów pełen był maleńkich źródeł promieniowania neutrinowego, z których wiele poruszało się w kierunku przeciwnym do ruchu całości. Neutrina powstają jedynie w wyniku przemian jądrowych, doskonałym ich źródłem są gwiazdy, a także wszelkiego rodzaju reaktory mocy oparte na procesach syntezy lub rozpadu atomów. Na miejsce odkrycia wysłano ekspedycję, której resztki z podkulonymi ogonami wróciły po miesiącu. Połowa jej członków zginęła, kadłub statku pełen był przestrzelin, a uszkodzone systemy podtrzymujące życie ledwie działały. W systemie Bonnci Duichmcistcrung +20° 2465 kryło się coś wrogiego. Dorthy akurat była w trakcie przygotowań do części doświadczalnej swojej pracy magisterskiej, ale jak wszyscy w kompleksie obserwatorium Fi a Mauio śledziła najnowsze wiadomości, przysłuchiwała się wymianie opinii w barach i kafejkach, a niekiedy wygłaszała własne zdanie. Wielu ludzi nieprzyjemnie zaskoczył fakt, ze pierwsi inteligentni obcy napotkani wśród gwiazd są zdecydowanie wrogo nastawieni, lecz astronomowie tylko filozoficznie wzruszali ramionami. Życie było we wszechświecie zjawiskiem w najlepszym wypadku marginalnym. Dla Dorthy było to kolejnym potwierdzemem wyniesionego z dzieciństwa przekonania, ze świat nie jest wcale taki jakim chciałoby się go widzieć (niczym nieuzasadniony optymizm, którym Ąmerykanie swego czasu zarazili połowę Ziemi). Świat jest, jaki jest ani dobry ani zły. Zalążki zła nie tkwią w gwiazdach, tylko w nas samych, a talent pozwolił jej też zrozumieć, że każde odkrycie i wszelka wiedza przynosi, oprócz spodziewanych korzyści, w najlepszym przypadku zapowiedź kłopotów. Załatwiała właśnie aparaturę do swoich eksperymentów, kiedy wyprawiono drugą ekspedycję na BD 20. Wyglądało na to, że szykuje się wojna. Statki transportowe wyposażono w rozszczepracze fazowe, uzbrojono statki badawcze i zajęto kilka liniowców Gildii. Napomykano nawet o budowie okrętów wojennych. Nikt jednak nie był przesadnie zaniepokojony. Obcy (których teraz zwano wrogami) najwidoczniej nie posiadali statków o napędzie tazowym. co skazywało ich na podróze z szybkością podświetlną. Podróż od gwiazdy do gwiazdy zajmowała im lata, nie miesiące. Tak więc było mało prawdopodobne, aby konflikt rozszerzył się poza ich system. W trakcie tego zamieszania Dorthy wyruszyła na samotną wyprawę - powolną wędrówkę przez Obłok Oorta, zamierzając zbadać kondensację wodoru poza wpływami słonecznego wiatru. Przez pierwszy tydzień, mijając orbity znanych światów, Przeglądała wszystkie wiadomości, które wysyłano jej codziennie, skondensowane do pięciosekundowych przekazów maściowych, lecz gdy zajęła się swoją pracą, zaniedbała ten zwyczaj. Wiadomości z Ziemi czekały nieraz po pięć dni, kiedy znalazła chwilkę czasu, żeby je przejrzeć aż w końcu zupełnie tego zaniechała. O odkryciu ukształtowanej planety krążącej wokół kolejnego, niczym innym nie wyróżniającego się czerwonego karła usłyszała dopiero wtedy, kiedy od eksperymentów oderwała ją wiadomość o najwyższym priorytecie ważności. Zawiadomiono ją, że została wybrana i ma się przyłączyć do ekspedycji