Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Muszę zapłacić cenę za to, by nie mieli możności zmienić mnie, osobowości, w płatnego pachołka. W tym czasie przypominała mi się czasami sławna linijka wiersza Karinthyego — zapadła mi w pamięć i powracała do mnie jak fragment melodii (jak mouche volante, tyle że na membranie ucha). Brzmiała ona tak: „Raczej niech mnie robactwo zeżre, / niż ja miałbym żreć robactwo". Ten wers pozostał mi w pamięci na lata, brzmiał mi w uchu nawet na innym kontynencie. 16 Przydarza się nam w życiu — bardzo rzadko — taki stan (nie sposób go określić czasowo, niekiedy to tylko kilka chwil), który św. Jan od Krzyża nazwał „ciemną nocą duszy". Nie znam się na mistykach, wszelka mistyka jest mi z natury obca. „Cudowność" potrafię dostrzec jedynie w jej cielesnej, ziemskiej postaci, „nadprzyrodzone" jest dla mnie wyłącznie produktem ubocznym Natury. Ale wiem, że w życiu zdarza się czasem taka „ciemna noc". Nie sposób wyrazić jej w słowach ani przywołać później towarzyszących jej uczuć. Przestają działać siły, któ- 427 re dotychczas utrzymywały nasze życie w równowadze — świadomość, doświadczenie, dyscyplinująca siła „ja" — załamuje się przymusowa zgoda pomiędzy rozsądkiem a instynktami. Taka jest owa ciemna noc. Przeżyłem coś takiego, ale nie pamiętam okoliczności i nie potrafię wyrazić, co to było. Podobnie jak mistycy — św. Jan od Krzyża, Pascal, Swedenborg — nie potrafili opowiedzieć, co się dzieje owej nocy. Pozostaje tylko świadomość skutków: tego, że zmienił się stosunek człowieka do samego siebie i do świata. A wówczas następuje pożegnanie. Nie z Basztą Rybacką trzeba się było żegnać. I nie ze zmierzchami nad Balatonem. Nie z Jasiem i Ju-liką1. Trzeba się było pożegnać z moim prawdziwym „ja", które nie było karykaturą, lecz kryło się za jej nieudolnym rysunkiem, i takie, jakim je znałem, mogło istnieć jedynie tu, w ojczyźnie. (W jednym z drobiazgów Valery rozwija wyobrażenia o ludzkim ciele, powiada, że mamy trzy rodzaje ciała, jedno, które widzą i znają inni, drugie, które znamy i widzimy tylko my, i trzecie, niewidzialne, u-kryte za widocznym i wyczuwalnym od zewnątrz ciałem, składające się z komórek, nitek i milionów, milionów niewypowiedzianie skomplikowanych części składowych; to nasze wewnętrzne, wisceral-ne ciało, którego nie znamy nawet my, poznaje je tylko chirurg podczas operacji lub sekcji zwłok). Coś podobnego dotyczy też naszej istoty duchowej: 1 Bohaterami popularnej bajki Grimmów są na Węgrzech nie Jaś i Małgosia, lecz Jaś i Julika (Jancsi i Juliska). 428 nie posiadamy tylko jednego „ja", istnieje nie tylko personalna świadomość, nie tylko Uber-Ich, lecz także niezależne od naszej świadomości inne „ja", o którym nie wiemy nic pewnego, przypuszczamy tylko, że w decydujących sytuacjach odzywa się i wypowiada sąd. Gdy myślimy o własnym ciele, nie utożsamiamy go ze swoim „ja", przecież mówimy „moje ciało". „Ja" jest jakoś odrębne i — do pewnego czasu — posiada ciało. Ale nikt nie mówi „moje ja", bo „ja" nie należy do nikogo, nawet do świadomości. Neurolog podejrzewa wówczas rozdwojenie jaźni i to zjawisko jakoś je przypomina, ale nie jest nim. W pewnych chwilach „ja" uwalnia się, uniezależnia od ciała i od duszy. Coś takiego dzieje się w „ciemnej nocy". Trzeba się wówczas pożegnać z „ja" przywiązanym do ojczyzny. (Lola obiecała, że pojedzie ze mną, i sprawiło mi to radość, bo jej obietnicom można było ufać. Człowiek zakochuje się w tej samej kobiecie dwa razy: najpierw, gdy ją pozna, a potem, po raz drugi dwadzieścia pięć lat później, po srebrnym weselu. Wszystko, co zawiera się pomiędzy tymi dwoma momentami, jest najczęściej chaosem i w uczuciowym sensie nie ma znaczenia). Nie żegnałem się ze znajomymi, bo nauczyłem się już, że nikomu tak naprawdę nie można wytłumaczyć istotnych rzeczy, które dzieją się w naszym życiu. Ludzie nie wierzą w to, że postanowienia dotyczące naszych najbardziej żywotnych spraw nie mają innej przyczyny poza przymusem sumienia: podejrzewają, że za każdym podjętym krokiem kryją się jakieś obliczenia, niejawne zamiary. Wielu ludzi nie 429 A da się przekonać, że bez żadnego interesu czy skrywanego zamiaru można odrzucić coś, z czego — e-wentualnie — można by mieć korzyść. Dlatego mądrzej jest wówczas milczeć. Nie żegnałem się też z krajobrazami i miejscami, bo jedyny krajobraz, który (wówczas i później) powracał do mnie na obczyźnie i w snach, znajdował się daleko, daleko za granicą kraju: był to krajobraz Górnej Prowincji, tatrzańskich miast, lasów i polan. I tych okolic, w których przebywali teraz obcy, już nigdy nie odwiedzałem. Potrzeba było roku, by po ciemnej nocy (czy jak nazwiemy ten okres) nastał dzień wyjazdu. Tego roku ciągle się żegnałem, choć te pożegnania nie miały w sobie żadnego planu, zamiaru ani świadomości działania
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Bywaj|e nam, druhu ozwaB si przyjaznie Czcibor, gdy ]Vtieszko daB znak, aby kmie podszedB bli|ej opowiadaj, co[ widziaB i zdziaBaB! KrzesisBaw pomieszany i zawstydzony obecno[ci ksi|t podszedB do stoBu i bez sBowa poBo|yB przed Mieszkiem Hodonowe pismo, które uprzednio jeszcze idc za klucznikiem dobyB ze swego woreczka
- Normalnie to ja całe boże dnie chodzę sobie, jeżdżę, jak się da, tu jestem parę dni, potem gdzie indziej się przenoszę, potem znowu gdzie indziej i ja w tym wiecznym ruchu spotykam...
- Moglibyście pomyśleć, że były bardziej oczywiste powody: mój mąż mnie ignorował albo dzieci były nieznośne, albo moja praca była jak kierat, albo że chciałam sobie...
- Jasne, że jest jeszcze off Broadway, a nawet off off Broadway, lecz to już inna cywilizacja...
- Więc przyszliście pieszo z braku pieniędzy? NIEZNAJOMY Taak! MATKA (uśmiecha się) I pewnie nic nie jedliście? NIEZNAJOMY Taak! MATKA Bardzo pan jeszcze...
- Anu zaryczał z wściekłości, kiedy zniszczono czołg z „Transhara”, lecz jego gniew wzmógł się jeszcze, kiedy czołg wroga zajął pozycję, która obejmowała także rampę...
- Opowiadano sobie z niemałą grozą, jakoby gdzieś na dalekim Wschodzie spadł temi czasy z nieba olbrzymi potwór mający trzy wiorsty długości a pół wiorsty szerokości...
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- Bywają rafy o kształcie piramidy — pojedyncze szczyty sterczące znad wody; inne mają formę koła złożonego z wielkich kamieni; inne jeszcze tworzą korytarze...
- Nagle sobie uświadomiłem, że wszelkie informacje, które otrzymałem od istot – wiedzę pochodzącą z samego przeżycia, w tym z poprzedniego NDE – mogłem w końcu otrzymać...