Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Ach! jednej rzeczy mi brak w chacie: kobiety. Po prostu tęsknię za kochaniem, ku niemu rwie się cała męska strona mojej natury. Potrzebuję kochać, potrzebuję mieć żonę i dzieci. Ściskam cię”. Wilk Garbowiecki. Te listy dostały mi się od owego Franka, do którego były pisane, dlatego znam tak dobrze szczegóły tyczące Wilka. Mawiano o nim nie tylko w okolicy, ale i w Warszawie. Paniom naszym postępowanie jego wydało się oryginalnym; mój przyjaciel przebaczał mu nawet, że siedział na kawałku roli i że pracował, ale... chodzić za pługiem... c'es affreux, c'est une honte 28. Tymczasem płynęły miesiące, a w Mżynku z dniem każdym poprawiało się coś, ulepszało. Rola dobrze zorana na najbliższe zaraz żniwa wydała wcale obfite plony. Wilk miał nawet znaczne dochody; plantacje buraków przyniosły mu nad podziw wiele. Założył przy tym jedwabnictwo, trzymał dość znaczną liczbę inwentarza. Podziwiano jego energię, a wkrótce cała okolica nie mówiła o nikim, tylko o nim. Wilk tego chciał. Wyruszył wreszcie między ludzi. Najpierw poznał urzędników powiatu, z którymi, nolens volens29, musiał bywać w stosunkach. Robił ciągłe głupstwa. Co mu to szkodziło, że urzędnicy po małych miasteczkach poza biurowymi godzinami nie robią nic a nic, a w czasie godzin biurowych wykałają zęby lub trzymają ręce w kieszeniach. W tym nie masz przecie nic nienormalnego. Oto kilka scen z tych stosunków wedle własnych jego listów spisanych. Raz u kasjera powiatowego, który miał dwie ładne córki, Wilk rzekł do jednego z urzędników: – Panie Ludwiku, wejdźmy z sobą w spółkę handlową. Pan Ludwik był to podpisarz sądowy, a zarazem największy w mieście elegant; chodził w kastorowym30, wysokim kapeluszu, nosił binokle na nosie, a na palcu ogromny pierścionek z 23 24 25 sentencja – (z łac.) krótkie, treściwe zdanie, zawierające myśl moralną. Tu w znaczeniu zasady, do której nikt się nie stosuje. promotor – (z łac.) projektodawca, głosiciel nowych prawd. augurowie – (z łac.) kapłani wróżbici w starożytnym Rzymie. 26 dialektyka – (z grec.) tu chodzi o prowadzenie dyskusji. Pojęcie dialektyki datuje się od 27 starożytnych, którzy w ten sposób określali sztukę dowodzenia prawdy przez ujawnianie sprzeczności w rozumowaniu przeciwnika. amazonka – ( z grec.) nazwa zaczerpnięta z mitologii greckiej, tu: kobieta jadąca na koniu. 28 29 30 (franc.) to okropne, to wstyd. nolens volens – (łac.) chcąc nie chcąc. kastorowy – (z łac.) pilśniowy, z filcu zrobionego z bobrowej lub małpiej sierści. herbem; pierścionek kupił wypadkiem od Golderywy, ale herb akceptował za swój rodowy, skutkiem czego był arystokratą. Kochał się, naturalna rzecz, któż w małym miasteczku się nie kocha, i na koniec wyraz twarzy miał zawsze groźny a uroczysty, co nadawało mu wiele godności i powagi. – Mamy wejść w jaką spółkę? –-mówisz pan dobrodziej. – W handlową. Zakładam czytelnię. – Co? co? – spytano ze wszystkich stron. – Daję sto rubli na książki i w domu pana Ludwika je składam. Każdy, kto zapłaci 30 kopiejek miesięcznie, ma prawo czytać, ile mu się podoba, czy to obywatel, czy urzędnik. Z tych pieniędzy 20 idzie dla mnie na zwrot kapitału, 2 i pół dla pana Ludwika za mieszkanie, a 7 i pół na coraz nowe książki. Zgoda? – To się nie uda! to się nie uda! – zawołał burmistrz, wielki pesymista, przy tym powaga w mieście. – To moja rzecz. – Mówię to panu z doświadczenia. – Z jakiego doświadczenia? – Pan jesteś młody człowiek... – Tym lepiej dla mnie. – A chcesz być mądrym za wszystkich. Trzeba się było starszych poradzić. – Toż zawiadamiam panów. – E! żyliśmy dotąd spokojnie, choć i czytelni nie bywało. – A! to pan nie przeszkadzaj, kiedy pomagać nie chcesz. Urzędnik oderwał na chwilę oczy od kart (bo grał) i, zmierzywszy Wilka od stóp do głów, rzekł: – Nie rozumiem skąd się bierze w młodzieży dzisiejszej... Ej! pik zwyczajne?31 – Wist!32– odrzekł proboszcz. – Byle jakich zaraźliwości w tych książkach nie było! – Wychodź pan. Ja tam wolę preferansa 33. – A ja będę czytać – wołała panna kasjerówna. – Panie Wilk, jakie to książki będą? Ja lubię wzruszające. – O! – Cóż panie Ludwiku? zgadzasz się? – spytał Wilk. Pan Ludwik szurgnął nogami pod stołkiem, zarumienił się, poprawił krawat, chrząknął i odrzekł: – Ambaras34... ja nie mam czasu. – Ja panom powiem! – zawołał Antoś Dziembowski, geometra. – To są warszawskie wymysły, a my pokażmy, że także mamy swoją ambicję. – Ma się rozumieć. Wilk nie odznaczał się w ogóle cierpliwością, ruszył ramionami i poszedł do kobiet. Tam udało mu się lepiej. Co więcej, namówił pannę Kamilę, kasjerównę, Beatryczę35 pana Ludwika, która to panna Kamila rozkazała po prostu panu Ludwikowi, żeby przyjął obowiązki bibliotekarza. Garbowiecki wariował, jak widzicie czytelnicy, ale czytelnia stanęła koniec końcem. 31 32 33 34 35 pik zwyczajne – układ kart w grze, zwanej preferansem. wist – (ang.) tu; termin oznaczający przystąpienie do rozgrywki w kartach. preferans – (z franc.) rodzaj gry w karty. ambaras – (z franc.) kłopot. Beatrycze – postać z Boskiej Komedii Dantego, włoskiego poety wczesnego renesansu; tu w znaczeniu idealnej kochanki. „Wiem, pisali że stracę swoje sto rubli, mimo to rzecz przywiodę do skutku”. Przywiódł i stracił. Nikt nie chciał czytać; kobiety spodziewały się lekkich książek – nie znalazły; zniechęcenie było ogólne. Szlachta wiadomość o czytelni przyjęła jak najgorzej. Słyszałem bardzo rozsądne dowodzenie jednego z tamtejszych obywateli: „Dajcie im (mówił o małomiasteczkowych urzędnikach) naukę, dajcie im wykształcenie, a ręczę, że zechcą stanąć na równi z nami, zechcą bywać u nas, zechcą być przyjmowani, będą się uważać za równych nam
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Park Jordana został po pewnym czasie przejęty przez zarząd miasta Krakowa, ale profesor do końca życia czuwał nad j ega rozwojem i wypracowywaniem właściwego profilu,...
- Potem bardzo wymownie i z wielkim przejęciem się ostrzegał swoje owieczki, aby jako prostaczkowie, ubodzy niby owi ptakowie niebiescy, a zatem mili Bogu, nie słuchali...
- Czy przez to okno widziałaś tylko zagładę? O: Okrucieństwo, niewyobrażalne okrucieństwo...
- Wreszcie po trzech czy czterech dniach nie wytrzymał i pękł: Czy miałby pan coś przeciwko „Głosowi Ameryki”? Widziałem, jak dużo go to kosztowało...
- Horrigan zrobił unik, pośliznął się na mokrym chodniku, a kiedy odzyskał równowagę, nie widział nigdzie podejrzanego faceta...
- Oczywiście doktor Welty nie musi wiedzieć, że nie było u nas wczoraj żadnych kurczaków...
- Zgodnie z wydanym wczoraj rozkazem „Gwiazda Barpiwonii” stała już pod żaglami...
- Został on w administracji „Tygodnika” po przejęciu redakcji przez PAX, ale w 1956 roku wrócił do nas...
- Od wczorajszego wybuchu podają mu środki uspokajające...
- - Na wczoraj! Nagle złapał się za serce...