Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

W paczce są dwa marynarzyki, lalki w identycznych mundurkach: jedna dla Franciszki, druga dla Mercedes. Dziewczynki są niezmiernie podekscytowane i natychmiast przedstawiają je reszcie lalkowej rodziny: „Popatrzcie, dzieci. Oto wasi amerykańscy kuzyni”. W paczce jest również list do tatusia, który wzywa córki do salonu, sadza je w fotelu i czyta na głos: Drogi Tatusiu, droga Mamusiu i Wy, młode damy! Pod fachową opieką nauczyciela śpiewu robię wprost cudowne postępy. Jest ze mnie bardzo dumny, ja z siebie też. Giles to wspaniała przyjaciółka i kompanka. Bardzo często zabiera mnie na różne wielce inspirujące imprezy kulturalne. Byłam już w Muzeum Historii Naturalnej, na licznych spektaklach teatralnych i wieczorkach współczesnego tańca. Na Manhattanie jest również sporo premierowych koncertów muzyki współczesnej; to wielki zaszczyt być obecną wśród tych, którzy mają okazję wysłuchać tych awangardowych kompozycji jako pierw* Przekład Ludmiły Marjańskiej. si. Jest tu także mnóstwo żołnierzy przejeżdżających przez Nowy Jork w drodze na front, dlatego zamierzam pomóc Giles w zwijaniu bandaży; szkoda, że nie mam wprawy w robieniu na drutach - żal by mi było żołnierza, który musiałby nosić zrobione przeze mnie skarpety! Nie licząc tych kilku rozrywek, niemal cały czas pochłaniają mi lekcje śpiewu i ćwiczenia: ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Pozdrówcie ode mnie siostrę Cecylię, jeśli spotkacie ją w mieście. Niebawem napiszę znowu. Ucałowania. Katarzyna Zadowolony Jakub składa list i chowa go w kieszeni na piersi. Potem po raz kolejny opowiada córkom, jak to pewnego dnia, kiedy Katarzyna skończy nauki, wsiądą do pociągu i pojadą do Nowego Jorku, żeby posłuchać, jak ich starsza siostra śpiewa w Metropolitan Opera. Mercedes wyobraża sobie wtedy biały pałac i Katarzynę siedzącą na tronie obok przystojnego księcia. Franciszka widzi zamek z syrenami pływającymi w piwie imbirowym wypełniającym fosę i Katarzynę, która śpiewa, stojąc z mieczem na balkonie. Lato mija błyskawicznie. Materia gotuje, Jakub pracuje, dziewczynki kwitną. Jesienią umieją już czytać. Nauczyły się same i nie ma w tym nic dziwnego: spędziły tyle godzin na kolanach ojca, tyle godzin udawały, że czytają, śledząc wzrokiem to, co on czytał, że w końcu przyszedł taki dzień, kiedy nie musiały już udawać. Lustro się stopiło i mogą teraz wędrować po tylu światach, po ilu tylko chcą, samodzielnie lub razem. Dziękujemy ci, tatusiu. Siódmego listopada Jakub idzie z córkami na pocztę, gdzie czeka na niego list z Nowego Jorku. Jak zwykle cieszy się, widząc amerykański znaczek, lecz tego dnia jest również lekko zaskoczony, ponieważ na kopercie nie ma adresu zwrotnego, natomiast jego adres oraz nazwisko napisane są wprawdzie kobiecym, lecz nie znanym mu charakterem pisma. Podczas gdy Franciszka i Mercedes skrupulatnie rozdzielają między siebie sznureczek słodkich koralików z lukrecji, on otwiera kopertę, wyjmuje list i czyta... Zawartość listu okrutnie kontrastuje z jego doskonałym stylem. Na dole widnieje podpis: „Życzliwy”. Jakub składa kartkę na pół, potem na trzy, na cztery części, składa ją, składa i myśli: Albo to złośliwy żart, albo prawda. Wyjeżdża jeszcze tego samego wieczoru. Trzy i pół dnia później, jedenastego listopada tysiąc dziewięćset osiemnastego roku o godzinie szóstej zero pięć, wychodzi z dworca Grand Central. Znajduje Katarzynę. I zabiera ją do domu. Część II ZIEMIA NICZYJA Święta noc Dom przy ulicy Wodnej, pierwsza noc lata roku tysiąc dziewięćset dziewiętnastego. Umierająca na strychu Katarzyna odczuwa chwilową ulgę. Nie zdaje sobie sprawy, że umiera, ponieważ ciężko dyszy i silnie krwawi, ponieważ skręcają konwulsyjny ból wywołany obecnością tkwiącej w jej podbrzuszu bomby: bomby, która może wybuchnąć, zanim spadnie na ziemię. Ogarnia ją spokój, ból słabnie i mija, a wraz z bólem stopniowo cichnie głos matki, która nieustanne się modli i zawodzi niczym syrena ostrzegająca przed nalotem. Bóg jest coraz bliżej. Przyjdź - prosi Materia. Jednocześnie błaga, żeby ominął ten dom, żeby pobłogosławił go, niczego nie dotykając. Boże, wysłuchaj naszych modlitw. Bądź z nami, lecz czuwaj w bezpiecznej odległości, by w godzinie śmierci naszej... To poród pośladkowy; dziecko utknęło w kanale rodnym nóżkami naprzód. Ktoś nie wyjdzie stąd żywy. Trzeba było dokonać wyboru. Wyboru dokonano. A przynajmniej stworzono możliwość, by go dokonać. Katarzyna przestaje cokolwiek słyszeć. Nie słyszy ani głosu Materii - niewykluczone, że ta mówi już różnymi językami, w tym na pewno językiem swojej matki - ani łomotu do drzwi; ojciec lada chwila je rozwali. Lewituje w spokoju, kołysze się na falach głębokiej, wszechogarniającej ulgi wywołanej nagłym brakiem bólu. Każdy widzi, że to już koniec. Materia również. Oczekiwała tego i w przeciwieństwie do stojącego za drzwiami Jakuba, zdążyła się z tym pogodzić. Delikatnie zamyka córce oczy, bierze nożyce - stare kuchenne nożyce, świeżo naostrzone i wysterylizowane; miała przeciąć nimi pępowinę - i czubkiem ostrza przebija jej brzuch tuż nad miejscem, gdzie powinna znajdować się główka dziecka