Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
( Zacmilo mi sie w oczach, kiedy przeczytalam napisane i podpisane przez Ramzesa nastepujace wiersze: „Niegodna córo wielkiego Faraona, nie zaslugujaca na zaszczyt królewskiego pogrzebu, imie której beda musieli potomkowie wy-kreslic ze swego rodu i rzucic w niepamiec. ( Dowiedz sie, ze rozkazuje ci przyjac za meza szlachetnego Szenefresa, który wreczy ci ten papirus, albowiem moja niezlomna wola jest polozyc kres hanbie, jaka okrylas dom Ramzesa, gdyz Szenefres pomimo tego hanbiacego ponizenia, powaza jednak boska krew, plynaca w twoich zylach". A wiec Ramzes wiedzial o wszystkim i Itamar zginal z jego rozkazu. ( Zmartwilam sie, nie bylam w stanie myslec i odpowiedziec, z oslablych dloni papirus wypadl na podloge. Szenefres podniósl królewskie pismo, a nachyliwszy sie ku mnie, wyrzekl cichym glosem: ( Wiec co, Termutis ( tak, czy nie. Nie odwazylam sie opierac Ramzesowi, wobec wielkiego wystepku, jaki popelnilam. ( Tak ( odpowiedzialam, bezradnie chylac glowe. ( Skoro Faraon rozkazuje, bede twoja zona ( Szenefresie. Schwycil mnie za reke. ( Zapomnij o niegodnej przeszlosci, oddaj mi cale swe serce, a bede dla ciebie wspanialomyslnym mezem. Dodal jeszcze kilka slów, których juz nie zrozumialam, bo opanowal mnie jakis lodowaty dreszcz, w glowie mi sie macilo, a przed oczami blyskaly mi sie z trzaskiem gluchym ogniste jezyki. Zachowalam tylko metne wspomnienie o tym, ze Szenefres podtrzymywal mnie w swych objeciach, ze otaczaly mnie twarze smutne, po czym stracilam przytomnosc. Kiedy odzyskalam pelna swiadomosc, minelo juz kilka tygodni. ( Kleczac przy lózku Asnat opowiadala mi, ze bylam smiertelnie chora, a widzac, ze jestem juz przytomna smiala sie i plakala na przemian z radosci. Zdrowie powracalo mi bardzo powoli. ( Asnat i dobry lekarz Suanro pielegnowali mnie niemal bez przerwy i stopniowo komunikowali o wszystkich nowosciach. Dwór znowu byl w Tanisie. ( Raz w czasie mej silnej goraczki odwiedzil mnie Ramzes, a przyjrzawszy sie w milczeniu czynionym przez lekarza zabiegom, wyszedl z westchnieniem. ( Od tego czasu juz nie przychodzil, ale czesto dowiadywal sie o moim stanie zdrowia. ( Nieobecny w Tanisie Szenefres mial niebawem przyjechac. Wyzdrowialam predzej, nizbym sobie tego zyczyla. ( Szenefres powrócil i odwiedzal mnie codziennie, ale byl spokojny, nie okazywal juz ani surowosci, ani natrectwa. Nie widzialam sie jeszcze z Ramzesem i sama mysl o tym spotkaniu napelniala mnie lekiem. ( Wreszcie zawiadomil mnie kiedys przez jednego z dworzan, zebym przygotowala sie nazajutrz na jego przyjecie, ponie-waz chcial powiadomic dwór o moich zareczynach z Szenefresem. Rankiem tego tak przykrego dla mnie dnia, kazalam ubrac sie wyjatkowo starannie. ( A stajac przed Ramzesem, pragnelam byc piekna i powierzchownoscia swoja zmiekczyc jego serce. (Wiedzialam bowiem, ze on latwo ulega takiemu wrazeniu). Wlozylam wiec bogato haftowana, pur-purowa suknie, najdrozsze klejnoty i klaff, ozdobiony królewskimi insygniami. Kiedy jedna z moich niewiast podala mi metalowe zwierciadlo, moge wyznac bez przesady, ze bylam piekna niezwykle, a wewnetrzne wzruszenie, barwiace mi policzki i powodujace goraczkowy blask oczu, jeszcze potegowaly mój czar. Konczylam swa toalete kiedy zawiadomiono mnie, ze wyslancy Szenefresa prosza o przyjecie. ( Dalam przyzwolenie, po czym jeden z moich oficerów wprowadzil starego ochmistrza mego narzeczonego, wraz z kilkoma niewolnikami, niosacymi kosze i szkatuly pelne tkanin, klejnotów, a takze innych drogocennych rzeczy. Starzec blagal mnie o przyjecie tych przedmiotów, przeslanych przez jego pana. Polecilam wynagrodzic hojnie wyslanców, a ze zblizal sie juz czas nadejscia Faraona, udalam sie do sali przyjec i zajelam miejsce na krzesle z kosci sloniowej, stojacym na podium obok zlotego tronu, przeznaczo-nego dla Ramzesa. Szenefres, oczekujacy na mnie w sali, zblizyl sie z powitaniem i odpro-wadzil mnie na miejsce. Prawie jednoczesnie zjawil sie mistrz ceremonii i oznajmil, ze Faraon cieszac sie z mego powrotu do zdrowia, co kaplani potwierdzili ostatecznie, przysyla mi podarunki i niebawem sam nadejdzie. Zaczal sie wspanialy pochód urzedników dworu i niewolników, znoszacych najrozmaitsze dary; byly tam kosze pelne róznych tkanin, otwarte szkatulki z wonnosciami, i kosztownosciami, zlote i srebrne kruze i pól-miski, wreszcie rzadkie krzewy, pelne owoców i zamorskich ptaków o lsniacym upierzeniu, przywiazanych zlotymi lancuszkami do kwitnacych galazek. ( Na widok tak hojnych darów do duszy mej zakradl sie promien nadziei: dowodzily one, ze pierwszy gniew monarchy minal. Kiedy zakonczyl sie pochód i zlozono juz u tronu wszystkie drogocenne prezenty, dzwieki trab oznajmily zblizanie sie Faraona. ( Spojrzenia wszystkich skierowaly sie ku drzwiom sali i szerokiej poprzedzajacej ja kolumnadzie. Serce we mnie zamarlo. ( Jak tez odniesie on sie do mnie. Moze spojrzenie jego wyrazi wstret i pogarde, zamiast okazywanego przedtem przywiazania
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Moglibyœcie pomyœleæ, ¿e by³y bardziej oczywiste powody: mój m¹¿ mnie ignorowa³ albo dzieci by³y nieznoœne, albo moja praca by³a jak kierat, albo ¿e chcia³am sobie...
- Mimo ¿e ojciec i rodzeñstwo troszczyli siê o mnie jeszcze bardziej, mimo ¿e staliœmy siê sobie jeszcze bli¿si, wszystko siê zmieni³o...
- - Chcia³abym nawet, ¿eby ktoœ tu wszed³ w tej chwili i ¿eby ta ca³a komedia wreszcie siê skoñczy³a! Coœ przecie¿ musia³oby siê staæ, gdyby mnie tu znalaz³! - Na mi³oœæ bosk¹...
- Ros³y moje rêce, nogi, g³owa, dzia³o siê to bardzo szybko, powiêksza³am siê, jakby mnie nadmuchiwano, czuj¹c jednoczeœnie, jak wiruje ka¿da cz¹stka mojego cia³a...
- Kobieta w moim wieku patrzy³a na mnie jak na smarkacza, mia³a swoje doros³e i bardzo powa¿ne flirty, ja nie bardzo orientowa³em siê w uczuciach, które mn¹ rz¹dzi³y, by³em...
- Ale architekci na pewno to równie¿ przewidzieli i czeka mnie albo krata z br¹zu, albo rura tak w¹ska, ¿e siê przez ni¹ nie przecisnê...
- Nie odmówi mi pani, nie obrazi mnie pani… To dobry gatunek...
- W ca³ym tym opowiadaniu chodzi mi w³aœnie o podkreœlenie tego, ¿e nie by³o wówczas we mnie po¿¹dania alkoholu, mimo d³ugiego okresu zale¿noœci od Johna Barleycorna...
- Obrzuci³ mnie badawczym spojrzeniem, które widocznie musia³o go prze- konaæ o moich pokojowych zamiarach, poniewa¿ od³o¿y³ broñ i skin¹³ g³o- w¹...
- Od chwili, gdy nauczy³em siê ich na pamiêæ, moje afirmacje pracuj¹ dla mnie bez wzglêdu na to, czy ja pracujê z nimi czy te¿ nie...