Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Spojrzenie jej fiołkowych oczu pozostało równie lodowate jak przed chwilą. - Po drugie — ciągnął Noman — wyłącz pole siłowe nad Basenem Śródziemnym i pola Dłoni Herkulesa. Wiedźma zaśmiała się półgłosem. - Niezwykłe żądanie. Tsunami zniszczyłoby pół okolicy. 307 - Możesz to zrobić pomału, Kirke. Jestem tego pewien. Napełnij morze. - Zanim przejdziesz do następnych próśb, przedstaw mi choć je den powód, dla którego miałabym to zrobić. - W Basenie Śródziemnym są rzeczy, które na razie nie powinny się dostać w ręce ludzi. - Mówisz o składach... Statki kosmiczne, broń... - Wiele jest takich rzeczy. Niech ciemne jako wino morze zaleje Basen Śródziemny. - Nie wiem, może podczas podróży uszło to twojej uwagi, ale ludzkość na Ziemi lada chwila wyginie. - Zauważyłem. Mimo to proszę, byś powoli i ostrożnie zalała Basen Śródziemny. I przy okazji zlikwidowała tę kretyńską Bruzdę Atlantycką. Sykoraks pokręciła głową i napiła się wina. Nie poczęstowała No- mana. Młody Odyseusz leżał na łóżku ze szklistymi oczami, najwy- raźniej niezdolny się ruszyć. - To wszystko? - Nie. Chciałbym również, abyś włączyła faksy, udostępniła lu dziom wszystkie funkcje i oddała do ich dyspozycji kadzie regenera cyjne w pierścieniach. Sykoraks milczała. - A na koniec chciałbym, żebyś wysłała swoją oswojoną bestię na dół. Niech powie Setebosowi, że Cisza przybywa na Ziemię. Kaliban zasyczał głośno. - Myśli, czas wyrwać zdrowe nogi kukle, zostawić kikuty, niech nad nimi duma. On silny jest i Pański. Niech ten kaleka dostanie ro baka. .. nie, dwa robaki, za wzywanie Jego imienia nadaremno. - Milcz! — uciszyła go Sykoraks. Kiedy wstała, nago wyglądała bardziej po królewsku niż niejedna królowa ze wszystkimi insygnia mi władzy. -A ty, Nomanie, powiedz mi, czy Cisza naprawdę przy bywa na Ziemię? - Tak sądzę. Sykoraks z ulgą sięgnęła po kiść winogron, leżących w misie na poduszkach. Podała je Nomanowi, ale odmówił ruchem głowy. - Wiele ode mnie wymagasz, jak na starego nie-Odyseusza - po wiedziała cicho, przechadzając się po sypialni. — Co dostanę w zamian? - Opowiem ci o moich podróżach. Roześmiała się. 308 - Wiem o nich wszystko. - Nie tym razem. Minęło dwadzieścia lat, nie dziesięć. Piękna twarz wiedźmy wykrzywiła się w grymasie, który morawci zinterpretowały jako wyraz drwiny z rozmówcy. - A ty cały czas szukasz tego samego... swojej Penelopy. - Nie. Nie tym razem. Odkąd wypchnęłaś mnie, młodszego, zi drzwi prowadzące w głąb przestrzeni Calabi-Yau, błąkałem się w cza soprzestrzeni przez dwadzieścia lat i cały czas szukałem ciebie. Sykoraks stanęła w miejscu. Spojrzała na Nomana z niedowierza niem. - Ciebie - powtórzył. - Mojej Kirke. Przez te dwadzieścia lat spo tykaliśmy się i kochaliśmy wielokrotnie. Spotykałem cię jako Kirke Sykoraks, Alys, Kalipso. - Alys? Noman skinął głową. - Miałam przerwę między zębami? - Tak. Sykoraks pokręciła głową. - Kłamiesz. Wszystkie rzeczywistości wyglądają tak samo, Ody seuszu-Nomanie. Ratuję ci życie, wyciągam cię z morza, pomagarr ci, karmię cię smacznym jadłem, poję winem zaprawionym miodem opatruję ci rany, kąpię cię, daję ci rozkosz, o jakiej mógłbyś tylkc śnić, proponuję ci nieśmiertelność i wieczną młodość, a ty i tak od chodzisz. Porzucasz mnie dla tej dziwki i tkaczki Penelopy. Wracas; do niej i do syna. - Widywałem mojego syna wielokrotnie przez te dwadzieścia lat Pięknie wyrósł. Więcej nie muszę go oglądać. Chcę zostać z tobą. Sykoraks podeszła do łóżka. Upiła łyk wina. - Miałabym ochotę zamienić twoich nowych żeglarzy, morawce w świnie. Noman wzruszył ramionami. - Czemu nie? We wszystkich innych światach zawsze to robiłaś. - Jak myślisz, jakie by z nich wyszły świnie? - spytała niedbale wiedźma. — Plastikowe świnki-skarbonki? - Mojra się przebudziła. - Mojra? - zdziwiła się Sykoraks. - Po co? Dlaczego właśnie te raz? - Nie wiem, ale weszła w ciało młodej Savi. Widziałem ją, zanirr odleciałem z Ziemi, ale nie rozmawialiśmy. 30? - Ciało Savi,.. Co ona kombinuje? I dlaczego akurat teraz? - Myśli - odezwał się Kaliban zza pleców Nomana. - On ulepił starą Savi ze słodkiej gliny, by Jego syn mógł gryźć i jeść z plastrem miodu i strąkami, przegryźć jej kark, aż wszystko zacznie wrzeć, prę dzej, prędzej, aż kiełbie przez mózg mi popłyną. Sykoraks podeszła do Nomana, wyciągnęła rękę, jakby chciała dotknąć jego obnażonej piersi, ale zmieniła zdanie i comęła dłoń. Kaliban zasyczał i przykucnął, zgarbiony, z dłońmi opartymi o po- sadzkę między muskularnymi tylnymi łapami. Łyskał złowrogo żół- tymi ślepiami, ale nie ruszył się z miejsca. - Wiesz, że nie mogę posłać syna, aby powiedział ojcu, Seteboso- wi, o Ciszy - powiedziała wiedźma. - Wiem, że to coś nie jest twoim synem. Skonstruowałaś go z gów na i wadliwego DNA w kadzi z zielonym szlamem. Kaliban znów zamierzał coś zasępienie, ale Sykoraks zbyła go machnięciem ręki. - Wiesz o tym, że twoi morawieccy przyjaciele wynoszą właśnie na orbitę ponad siedemset czarnych dziur? - Nie wiedziałem. - Noman wzruszył ramionami. - Ale miałem nadzieję, że to zrobią. - Skąd je wzięli? - Przecież wiesz. Siedemset sześćdziesiąt osiem głowic mogło się znajdować tylko w jednym miejscu. - To niemożliwe. Dwa tysiące lat temu zamknęłam wrak w polu statycznym. - A sto lat temu ja i Savi je przełamaliśmy. - Widziałam, jak się krzątacie i zabiegacie o realizację swoich beznadziejnych, nic nieznaczących planów, ty i ta kurewka. Na co liczyłeś, ustanawiając łączność z Ilionem przez całuny turyńskie? - To było przygotowanie. - Do czego? -prychnęła Sykoraks. -Nie sądzisz chyba, że te dwie ludzkie rasy mogłyby się spotkać, co? Nie żartuj. Grecy i Trojanie zjedliby miejscowych naiwniaków na śniadanie. - Zakończ wojnę z Prosperem i przekonajmy się, co będzie dalej. Sykoraks z impetem odstawiła puchar na stół. - Miałabym się wycofać? Oddać pole temu łotrowi? Teraz napraw dę żartujesz. - Bynajmniej. Stary Prospero jest obłąkany. Skończony. A ty mo żesz się wycofać, zanim ten sam obłęd i ciebie dosięgnie. Odejdźmy stąd razem, Kirke. Ty i ja. 310 - Odejść stąd? - powtórzyła z niedowierzaniem Sykoraks. - Wiem, że ta asteroida ma wbudowane silniki jądrowe i generatc dziur w branie, który może nas wystrzelić do gwiazd i jeszcze dale Kiedy się znudzimy, będziemy przechodzić przez drzwi Calabi-Ya i kochać się w różnych wszechświatach i epokach; możemy być w ró; nym wieku, nosić różne ciała, młodsze lub starsze, zmieniać je równi łatwo jak stroje, podróżować w czasie i podglądać samych siebie, z; mrażać czas i dołączać do samych siebie zajętych seksem. Zapasyj* dzenia i powietrza wystarczą nam na tysiąc lat. Na dziesięć tysięcy. - O jednym zapomniałeś. Jesteś śmiertelny