Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Nagle znieruchomiał i spojrzał na nich tak, jakby chwycił go za gardło jakiś duch. Cofnął się, wyprostował i znowu popatrzył, ale tak, jakby nikogo nie widział. Potem wyszedł na ulicę, a wtedy Siscowie i ich kumple rzucili się do tych, co leżeli. Pożyczyli furgonetkę od Roe Duncana i zawieźli ich do domu. Jerry nie odzyskał przytomności. Roe zawiózł go w nocy do szpitala, ale Sisco już nie żył. Miał pękniętą czaszkę. Na szczęście tamci dwaj żyją, chociaż facet ich nie oszczędzał. W życiu czegoś takiego nie widziałem. - Ja też nie. - Na twoim miejscu darowałbym sobie oglądanie bójek. Za młody jesteś. - Spokojna głowa. - Spojrzałem na drzwi biura i zobaczyłem dziadka. - Dziadek idzie. Jackie rzucił papierosa i rozdeptał go butem. - Nie powtarzaj tego nikomu. - Jasne. - Nie chcę mieć z nim do czynienia. - Nikomu nie powiem. - I pozdrów ode mnie Ricky'ego. Napisz, żeby się trzymał, że niedługo przyjadę. - Dobra. - Jackie zniknął równie cicho, jak się pojawił. Znowu te sekrety. Coraz więcej sekretów. Dziadzio odhaczył przyczepę i usiadł za kierownicą. - Nie będziemy tu czekać przez trzy godziny - wymamrotał i odpalił silnik. Wyjechaliśmy na ulicę i wkrótce byliśmy już poza granicami miasta. W nocy któryś z pracowników odziarniarni podczepi przyczepę do małego traktora i podciągnie ją bliżej budynku. Bawełna zostanie wessana do środka i godzinę później odziarniarka wypluje dwie idealnie równe bele. Po zważeniu z każdej z nich zostanie pobrana próbka, żeby nabywca mógł ją ocenić. Dziadek przyjedzie do miasta zaraz po śniadaniu. Obejrzy bele i próbki i na pewno znajdzie sobie kolejne zmartwienie. Nazajutrz przyszedł list od Ricky'ego. Babcia położyła go na stole, zanim, powłócząc nogami, weszliśmy z bolącymi plecami do kuchni. Tego dnia zebrałem ponad trzydzieści pięć kilo: jak na siedmiolatka to rekord wszech czasów, chociaż i tak nie można było tego sprawdzić, ponieważ wszyscy zazwyczaj przechwalali się i zmyślali. Zwłaszcza dzieci. Dziadek i tata zbierali codziennie po dwieście dwadzieścia siedem kilo. Babcia uśmiechała się i coś cicho nuciła, dlatego domyśliliśmy się, że w liście są dobre wiadomości. Szybko go podniosła i odczytała na głos. Pewnie znała go już na pamięć. Kochana mamo, tato, Jesse, Kathleen i Luke! Mam nadzieję, że wszystko u was dobrze. Nigdy nie myślałem, że będę tęsknił za polem i bawełną, ale bardzo chciałbym być teraz w domu. Brakuje mi wszystkiego: farmy, pieczonych kurczaków i Kardynałów. Jak to możliwe, że Dodgersi wygrają ligę? Niedobrze mi się robi, jak o tym pomyślę. Ale poza tym, jest mi tu całkiem dobrze. Uspokoiło się. Nie siedzimy już w okopach. Nasza jednostka stacjonuje teraz osiem kilometrów za linią frontu i wszyscy próbujemy się wyspać. Jest nam ciepło, odpoczywamy, dobrze jemy, nareszcie nikt do nas nie strzela i my też do nikogo nie strzelamy. Myślę, że niedługo wrócę do domu. Wygląda na to, że idzie ku lepszemu. Krążą pogłoski o rozmowach pokojowych, dlatego wszyscy trzymamy kciuki. Dostałem wasze listy i dużo dla mnie znaczą. Dlatego piszcie jak najczęściej. Luke, Twój ostatni list byt trochę przykrótki, napisz dłuższy. Muszę kończyć. Całuję wszystkich. Ricky Podawaliśmy sobie list z rąk do rąk i czytaliśmy, wreszcie babcia schowała go do pudełka po cygarach koło radia. Leżały tam wszystkie listy Ricky'ego i przechodząc wieczorem przez kuchnię, często widywałem, jak ona albo dziadek czytają je chyba po raz setny. Dzięki nowemu listowi zapomnieliśmy o zesztywniałych mięśniach i spieczonej skórze, i szybko pochłonąwszy kolację, usiedliśmy przy stole, żeby napisać do Ricky'ego. Wziąłem swój brulion i ołówek i opowiedziałem mu o Jerrym Sisco i o Hanku Spruillu. Nie szczędziłem szczegółów. Piałem o krwi, o roztrzaskanej kantówce, o Sticku Powersie, o wszystkim. Nie wiedziałem, jak się pisze niektóre słowa, więc pisałem na czuja. Wiedziałem, że kto jak kto, ale Ricky na pewno daruje mi ortografię
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- — Jakim sposobem zdążył od ciebie w osiem minut pod kino Stolica? — Wcale nie zdążył! Jeżeli nie miał pod ręką samochodu… — Samochodem też by nie zdążył...
- VIII Wśród mnóstwa znajomości, jakie miał Witkiewicz, znajomości zresztą * przyjaźni zmiennych, ruchomych i płynnych, wśród natłoku i kotłowiska ludzi, którzy...
- Miał witać dygnitarzy z innych światów, otwierać wszystkie posiedzenia Legislatury, przewodniczyć posiedzeniom i głosować jedynie w razie równej liczby głosów za i przeciw...
- Nazimow zawołał: „Cyt!", ale już było za późno; tego, com powiedział, było dosyć dla uspokojenia Owsianego, który i tak miał mi za złe, żem się wygadał o naszej...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...
- Isser przesłał wiadomość, że chce jak najszybciej wi dzieć się ze mną i Uzim, zanim więc zdążyliśmy odsapnąć, Dawid już miał na sobie fedorę i wełniany płaszcz...
- Mimo to w momencie, gdy rodów powstała, prezydent Wilson odczuwał przede wszyst-dowolenie i miał poczucie dobrze spełnionej misji wobec °«ynentu europejskiego...
- Epizod ten z kwietnia 1913-go roku miał miejsce w związku z przywłaszczeniem sobie przez legalną gazetę bolszewicką, wychodzącą w Petersburgu, nazwy mojego wiedeńskiego...
- Wiedział, że był na pruskim posterunku, gdzie oskarżano go o coś, albo mu się śniło, kiedy spał w stogu ubiegłorocznej słomy, nie miał pojęcia, skąd ta rana postrzałowa,...
- Prawdą było przecież to, co Jojustin powiedział do Biagia: ktoś musiał zarządzać zamkiem, a tylko on miał dość praktyki, by to robić pod nieobecność Richiusa...