Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
– Jakie to niesprawiedliwe! Roją Ias był przecież stary, o wiele straszy od Arhysa! – Zawahała się z widoczną ciekawością, a po chwili zapytała nieśmiało: – Czy robiłyście... coś specjalnego, żeby mieć Iselle? Ista skrzywiła się na wspomnienie tego, co musiała wtedy ścierpieć. – Każda dama dworu, nawet jeśli nie rodziła dzieci, usiłowała mi wcisnąć z tuzin najlepszych, wypróbowanych środków. – A czy dały jakiś Iasowi? – zapytała Cattilara z nieoczekiwaną goryczą. – Młoda żona wystarczyła mu za remedium. Przynajmniej z początku. Dziwnie onieśmielona pożądliwość z wczesnego okresu ich małżeństwa szybko zanikła z upływem czasu i być może z powodu rozczarowania narodzinami córki, choć rozczarowanie skrzętnie przed Istą ukrywał. Winą za pozostałe problemy obarczyć można zaawansowany wiek oraz klątwę. Ista podejrzewała, iż miast łykać niezdrowe mikstury, stymulował się wizytą u kochanka, zanim udał się do jej komnat. Gdyby mimo to pozostawała bezpłodna, czy dy Lutez namówiłby Iasa, by wyeliminował ten pośredni krok i wpuścił go bezpośrednio do jej łoża? Ile by potrwało, zanim bezlitosna presja wyczekiwania wymusiłaby na niej zgodę? Słuszne oburzenie płonęło tym gwałtowniej, że skrywało rzeczywistą pokusę, albowiem Arvol dy Lutez był bardzo przystojny. No, w tej części doskonale rozumiała gniew, jaki Cattilara zdawała się żywić wobec swego szwagra, Illvina. Ista zamrugała gwałtownie, bo właśnie przyszło jej do głowy, w jaki sposób mogłaby się pozbyć Cattilary – oraz jej demona – na czas południowego przebudzenia Illvina. Paskudny podstęp, lecz na pewno skuteczny. Dodała więc gładko: – Jeśli chodzi o mnie, to ostatnią rzeczą, jakiej próbowałam przed poczęciem Teideza, był napar z kwiatów palusznicy. Środek ten, o ile sobie przypominam, dostarczyła stara niania lady dy Vary. Za jego skuteczność ręczyła sama lady dy Vara. Wtedy miała już sześcioro dzieci. Spojrzenie Cattilary natychmiast stało się uważniejsze. – Palusznica? Czy rośnie i tu, na północy? – Chyba widziałam te kwiaty na łące w pobliżu obozu lorda Arhysa. Jestem pewna, że Liss potrafiłaby je rozpoznać. – Zerkając ponad ramieniem Cattilary, Ista zobaczyła, że Liss unosi brwi w zdumieniu i proteście, więc gestem nakazała jej milczenie. – Stara niania twierdziła, że suplikantka musi zbierać je osobiście, boso i w samo południe, kiedy słońce najsilniej ogrzewa ziemię. Trzeba je ścinać srebrnym nożem, zanosząc przy tym modły do Matki, a płatki zawinąć w czyste, cieniutkie płótno – damy w jedwab – i nosić zawiązane wokół talii aż do następnego razu, kiedy kobieta położy się ze swym mężem. – A jak brzmią słowa tej modlitwy? – dopytywała się Cattilara. – Nie było żadnych konkretnych zaleceń poza tym jednym, że powinna płynąć prosto z serca. – I podziałało? – Jak można być pewnym w takich sprawach? – Nigdy nie zastosowała żadnych znachorskich sztuczek, którymi zadręczali ją wszyscy życzliwi. Z wyjątkiem modlitwy. A wszyscy wiemy, czym się to skończyło. Ista przygotowywała już w myślach następny wabik, kiedy jej rybka sama wskoczyła w sieć. – Roino... skoro dziś nie będzie uczty dla dam... czy mogę pożyczyć sobie waszą pokojową, Liss, aby znalazła owo cudowne kwiecie? – Ależ oczywiście, lady Cattilaro – zapewniła z uśmiechem Ista. – Mam zamiar odpoczywać i napisać kilka listów. – Dopilnuję, aby przyniesiono wam obiad. – Cattilara dygnęła i wyszła z komnaty. Nietrudno było się domyślić, że udała się na poszukiwanie srebrnego noża i jedwabnego szala. – Roino – syknęła Liss, kiedy kroki margrabiny ucichły na schodach. – Pierwsze słyszę o tym kwiecie. – To niska roślinka, z malutkimi kwiatkami, nazywanymi dzwonkami Matki, ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Jedyne, czego sobie życzę, to abyś w południe zabrała margrabinę jak najdalej od Poriforsu. Pozwól jej nazrywać pierwszych lepszych kwiatków, byle tylko nie były trujące. – Hm, tutaj pojawia się kolejna pokusa... Ista przypomniała sobie z dzieciństwa bolesne spotkania z parzącymi bluszczami oraz pokrzywami i uśmiechnęła się do siebie ponuro. Ale to, co działo się z Cattilarą, to śmiertelnie poważna sprawa, a nie pretekst do niemądrych żartów. – Zwracaj uwagę, czy nie zechce nagle wracać lub czy nie zacznie się zachowywać w jakiś szczególny sposób
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Ale innym razem, o humor słońca zapytana, cale inaczej odpowiada: »Tęskne dziś słońce – mówi – takie tęskne i smętne, że choć pod ziemię wleźć!« I twarz jej własna cerą...
- Co więcej, była to prawdziwa twarz Klaudii, brzydka, nalana, z zezowatymi oczyma, a jednak w jakiś niepojęty sposób malarka potrafiła oddać zarówno jej prostoduszność,...
- Ja, gdy będę mógł, przyjdę, gdy będzie potrzeba, ale do mojego domu… Blada twarz starej jeszcze z wyrazem bólu, wymówki, niemego jęku podniosła się ku synowi, drżąca...
- Kiedy umyła twarz, zmyła strupy i nie była już ani trochę spalona, krowa natomiast była pusta...
- W pewnej chwili na słonecznej kuli pojawiła się twarz, ale nikt akurat nie patrzył w tę stronę", więc obyło się bez zakłóceń...
- Oni wiedzieli już, że śmierć wisi nad każdym z nich i znali lepsze miejsca, w których chcieliby spojrzeć jej w twarz...
- – Mnie nie pamięta? Lekarz przesunął posępne spojrzenie z twarzy Enid, Branta i Alana na twarz Kinga...
- Twarz Marii, młoda, promieniejąca, piękna, bez jednej zmarszczki, jej szyja prosta jak kolumna...
- Usłyszałem, jak wyszeptał: — Czy widział pan jego twarz, komandorze? Myślałem, że zamierza pana uderzyć...
- Stał sztywno wyprostowany, a jego twarz nieoczekiwanie przybrała zdezorientowany wyraz...