Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

– Potrafisz go opisać? Rapsodia wzruszyła ramionami. – Niepozorny, blond włosy ze śladami siwizny i niebiesko-zielone oczy. Nie wspomina o nim żaden ze znalezionych przez nas rękopisów, nie ma go na freskach. Ale to nieważne. Jeśli był gospodarzem F’dora, a podejrzewam, że tak, demon już dawno przeniósł się do innego. Achmed głęboko odetchnął. – Zatem F’dor wiedział o istnieniu Kolonii. – Na to wygląda. – Musi więc również wiedzieć o Dziecku Ziemi, a to oznacza, że wróci. – Czy resztki paliwa już wyparowały z kanalików? Achmed skręcił knot ze szmat nasączonych oliwą i cisnął go na stos leżący na głównym placu Loritorium. Przesunął palcem po rowku, który biegł do najbliższej latami. – Tak, przynajmniej na tyle, że się nie zapalą, kiedy otworzymy studnie. – Dostrzegłszy jej powątpiewające spojrzenie, zawołał do Grunthora: – Co o tym sądzisz, sierżancie?! Olbrzym stał bez ruchu przed ołtarzem Żywego Kamienia, jakby nasłuchiwał odległej muzyki. Wyrwany z transu, potrząsnął głową i odwrócił się do przyjaciół. – Hm? A, tak, przepraszam, sir. Nie powinny się zająć. – A co z innymi przewodami? – zapytała Rapsodia. – Jesteś pewien, że nie zagrożą Kolonii? Grunthor zamknął oczy i wyciągnął przed siebie lekko drżącą rękę. Delikatnie położył ją na ołtarzu, jakby po raz pierwszy dotykał twarzy ukochanej. Omal nie stracił równowagi, gdy prąd przeszył mu ramię i napełnił je żarem. W jego umyśle uformował się obraz żył, uskoków, pęknięć, skalnych warstw i pokładów gliny. Podążył głównym szybem doprowadzającym ogień z wnętrza ziemi. Odnosił wrażenie, jakby drogi przyjaciel z dumą i miłością pokazywał mu wszystkie kąty i zakamarki swojego domu rodzinnego. Z wielkim trudem wrócił do rzeczywistości, nim zatracił się w tej podróży. – Wszystko w porządku. Korytarze są czyste. Poza tym Babka sama wykopała kilka tuneli wentylacyjnych. Rapsodia z zadowoleniem pokiwała głową i ostrożnie wsunęła drobne dłonie w wylot fontanny. Wezwała na pomoc swoje umiejętności bajarskie i zaśpiewała imię bazaltu, które Grunthorowi zdradziła ziemia. W odpowiedzi skalny okruch klinujący rurę zaczął cicho szumieć. Bajarka zmieniła słowa pieśni. „Magma niedawno ostygła, ale jeszcze jest płynna”. Bazalt przybrał konsystencję gliny. Bez trudu głębiej wsunęła palce w otwór, wyszarpnęła rozgrzany kamień i rzuciła go na posadzkę, nim zastygł jej na rękach. Ze studni z rykiem buchnął oślepiający płomień i trysnął aż po sklepienie. Cała trójka krzyknęła z bólu i cofnęła się, zasłaniając oczy. W blasku wydobywającym się z jądra ziemi Loritorium nabrało zupełnie innego wyglądu. Polerowany marmur zalśnił, nie dokończone freski ukazały się ze wszystkimi szczegółami, podobnie jak misterne rzeźbienia na kamiennych ławkach. Kryształowe klosze ulicznych lamp zaiskrzyły się jak gwiazdy. Czyste światło rozproszyło ciemność, która od wieków zalegała w ogromnej pieczarze. Strumień ognia szybko zmalał i po chwili palił się spokojnie w granicach zbiornika. Rapsodia z satysfakcją popatrzyła na ognistą fontannę i uliczne oświetlenie. – Miasteczko będzie wspaniale, kiedy je wykończysz – powiedziała z ożywieniem do Achmeda. – Doskonałe do nauki i studiów, zgodnie z planami Gwylliama. – O ile pożyjemy tak długo – odparł król niecierpliwie. – Skoro F’dor wie o tym miejscu, w każdej chwili możemy spodziewać się ataku. To tylko kwestia czasu. – Dlaczego nie uderzył wcześniej, zanim Bolgowie się zorganizowali? – spytała Rapsodia. – Też chcemy to wiedzieć i dlatego przyprowadziliśmy cię do Kolonii. Babka przekaże nam proroctwo dopiero wtedy, gdy będziemy wszyscy razem, we trójkę. Mam nadzieję, że słowa drackiego mędrca okażą się użyteczne. Bajarka zarzuciła plecak na ramiona. – Rozumiem. Musimy zrobić to, co przepowiedziała jakaś dracka wyrocznia. Zdusiła śmiech na widok miny króla Firbolgów i ruszyła w głąb tunelu, który przebił Grunthor. Spierali się przez całą drogę do Kolonii. – Moje przypuszczenie, że F’dorem jest Llauron, nabiera coraz większego sensu – mówił Achmed, lekceważąc burzowe chmury, które zbierały się w oczach Rapsodii. – Przed wojną mieszkał w Canrif, więc mógł mieć dostęp do Loritorium. Poza tym sama powiedziałaś, że prosił cię o pomoc w zjednoczeniu Cymrian i utworzeniu królestwa, którego władcą zostanie Ashe. – Twoje założenie nie ma żadnego sensu