Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Wyszli na zewnątrz. Ogromna galeria wokół położonego kilka pięter poniżej, rozległego placu była szczelnie wypełniona ludźmi. Wszyscy zebrani zdawali się na coś czekać. Fletcher z trudem przepchał się do zewnętrznej barierki. Prostopadłościenny budynek z palem na środku, który tak intrygował ich na początku, zmienił swój wygląd. O drobny szczegół. Do pala przywiązany był człowiek. - Trafiliśmy na egzekucję - mruknął Richards. - Masz lornetkę? Ten człowiek... - Nie. - Wyjmij aparat. Powinien dawać pewne powiększenie. Tłuścioch wyjął z kieszeni aparat fotograficzny. Spojrzał przez wizjer, regulując jednocześnie ostrość. - To Parsons - powiedział wreszcie. - Tak myślałem - Fletcher zdenerwowany potarł brodę. - Przepraszam, co się tutaj dzieje? - spytał stojącego obok mężczyznę. Ten spojrzał na nich ze zgorszeniem. - Próba. - Jaka próba? Czy ktoś zginie? - Jeśli jest złym człowiekiem... - Jak to złym? Czy on jest winny? - O tym zadecyduje demon. - Słuchaj! - przerwał im Tłuścioch. Gdzieś w dali narastał przeciągły warkot. - Co to jest? Gromowy pogłos potężniał z każdą chwilą. - Uważaj, Richards, cokolwiek to jest... - Jakiś traktor? - Jasna cholera! Warkot wzmógł się, zagłuszając wszelkie inne dźwięki, i nagle zza pobliskiego dachu wyskoczył zgrabny samolot. Zatoczył łagodny łuk powyżej poziomu galerii, potem wszedł w ciasny wiraż, oślepiając blaskiem odbitym od kręgu śmigła. - Richards, aparat! Niewidoczny za nieprzezroczystą z tej strony szybą kabiny pilot wyrównał nad dachem biblioteki i zwiększył obroty. Ryk silnika wprawił w drżenie całą galerię. Tłum zafalował. - Rób zdjęcia! Szybko! Samolot zanurkował lekko, potem podniósł nos i naprowadzany przez wieżę z charakterystyczną wyrwą w murze ruszył w kierunku prostopadłościennej budowli. Fletcher zauważył wypuszczone klapy. - Psiakrew, to myśliwiec! - Będzie lądował? Nagły łoskot kilku czy nawet kilkunastu karabinów maszynowych rozwiał wszelkie wątpliwości. Smugowe pociski rozorały dach budynku, wzbudzając prawdziwe gejzery śniegu. Przywiązana do słupa sylwetka drgnęła nagle, potem zawisła bezwładnie na sznurach. Myśliwiec przerwał ogień. Zrobił pół pętli i ciągle na plecach przemknął tuż nad galerią, tak że poczuli swąd spalin. Ludzie wokół wznosili jakieś okrzyki. - Chodźmy stąd - powiedział Fletcher. Z trudem tłumił złość. Tłuścioch wsłuchiwał się w słabnący warkot. - Kto to był, do cholery? - Nie domyślasz się? Specjalnie zorganizowali tę kretyńską audiencję, żebyśmy nie mogli zareagować. Zaczęli przepychać się przez tłum. Kiedy dotarli do schodów, Fletcher przyspieszył kroku. - To wszystko stało się tak szybko... - Richards nie mógł zebrać myśli. -Dlaczego nam to pokazali? - Może chcieli z nas zakpić? Albo ostrzec. - Słuchaj, co teraz będzie? Fletcher skrzywił się ze złością. - Nic. Landau pęknie ze szczęścia. Ma kolejny atut w rozgrywce z Redfieldem. Ma powód, który pozwoli mu kontrolować tę osadę. - Po co? - Najpierw tę, potem następne. Zobaczysz, to Landau, a nie Redfield będzie kiedyś rządził Ziemią. Tłuścioch z trudem dotrzymywał kroku. - Ale skąd oni mają samolot? - Może też z magazynów, a może nie... Później dowiemy się, co jest grane - Fletcher również zaczynał tracić oddech. Prawie biegiem dotarli do gospody. - Pakuj się i zjeżdżamy. Nie wiadomo, co jeszcze wymyślą strażnicy. Fletcher wrzucał rzeczy do plecaka tak, jak podeszły mu pod rękę. Czuł, że zdenerwowanie wcale nie ustępuje. Nie sądził, że śmierć Parsonsa może go tak przejąć. Nacisnął kolanem i zawiązał górne sznurki. Nagle z tyłu trzasnęła jakaś deska. Porwał automat i odwrócił się błyskawicznie. W drzwiach stała córka gospodarza. Musiała wyjść z kąpieli. Miała mokre włosy, a jedynym jej strojem było owinięte wokół ciała prześcieradło. - Czy... czy już odchodzicie? - spytała. - Jak widzisz. Fletcher przytroczył do stelaża radiostację, potem założył na barki pasy plecaka. Zawiesił na szyi pistolet maszynowy
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Oczy błyszczały mu bardzo, bardzo mocno, szczególnie to zza monokla, a Baudelaire'owie ze zgrozą rozpoznali jego straszliwą minę...
- Tymczasem w Tuszynie pod Moskw pojawiB si drugi Dmitrij Samozwaniec (w którym Maryna rzekomo rozpoznaBa swojego m|a), a wojska polskie zajBy Moskw
- Równocześnie musi ustalić i zarejestrować dotąd rozpoznane owe teoretyczne jednostki i całostki, jakimi są rodzaje i gatunki literackie; ruszyć na odkrycie tych, które...
- Nie miał trudności z rozpoznaniem samochodu Slaughtera, a wóz Rettiga, z włączoną na pełny regulator syreną, właśnie się oddalał podjazdem...
- Jan miał już nacisnąć guzik nadajnika, gdy rozpoznał długi kształt ciągniętych po śniegu sań...
- Bywają rafy o kształcie piramidy — pojedyncze szczyty sterczące znad wody; inne mają formę koła złożonego z wielkich kamieni; inne jeszcze tworzą korytarze...
- Pacjenci przeważnie nie rozpoznają najbliższych, kochanych osób, z wyjątkiem okresów tzw...
- Jeśli jest to możliwe, o rozpoznaniu powinien informować lekarz prowadzący...
- Wiedzieli również, że niczego nie są w stanie zyskać ani jako wydział, ani jako pojedynczy ludzie, reagując oskarżeniami i pomówieniami...
- Stone rozpoznał mężczyznę natychmiast...