Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Nikt już nie nadaje dziewczętom takich imion. - Więcej ich już nie zobaczysz. - Owszem. Zobaczę. Po pierwsze, ponieważ pan chce, żebym je zobaczył. Po drugie, nawet jeśli z jakiegoś powodu nie chce pan tego i zręcznym kłamstwem skłonił je pan do pozostania na weekend w Atenach, nic nie powstrzyma mnie przed odszukaniem Julie. A po trzecie, nie ma pan prawa wtrącać się w nasze sprawy i nasze wzajemne uczucia. - Byłoby to prawdą. Gdyby uczucie było naprawdę wzajemne. Postanowiłem spuścić z tonu. - Jest pan zresztą zbyt mądrym człowiekiem, aby sądzić, że może pan rozkazywać ludzkim uczuciom. - Jest to znacznie prostsze, niż sądzisz. Zrozumiesz to, gdy poznasz intrygę. - Początkowy pomysł nie wypalił. Myślę o Trzech sercach. Wie pan o tym lepiej ode mnie. - Jeszcze raz spróbowałem odwołać się do jego dobrej woli. - Słyszałem, że przyznał się pan do tego dziewczętom, więc dlaczego próbuje mnie pan teraz przekonać, że nie? - Nie odpowiedział. Przybrałem swój najbardziej przekonywający ton głosu. - Panie Conchis, przecież my nie chcemy się panu przeciwstawiać. Chętnie przyznajemy, że jesteśmy pod pana wielkim wpływem. I w pewnych granicach chętnie podporządkujemy się pańskim planom. - W metateatrze nie ma miejsca na granice. - Zatem nie powinien pan wciągać do niego zwykłych ludzi. To jakby trafiło. Spuścił oczy i przez chwilę zdawało mi się, że zwyciężyłem. Ale znów spojrzał na mnie i zrozumiałem, że nie. - Posłuchaj mojej rady. Wróć do Anglii i pogódź się z tą dziewczyną, o której mi opowiadałeś. Ożeń się z nią, załóż rodzinę i naucz się być tym, kim jesteś. - Odwróciłem wzrok. Miałem ochotę krzyknąć, że Alison nie żyje, że umarła z jego winy, że to on wprowadził w moje życie Julie. Chciałem krzyknąć, że mam już dosyć kłamstw, zawodów, dwuznaczników, dosyć tego zawracania głowy... zachowałem jednak spokój. Wiedziałem, że zacznie mnie przesłuchiwać, a jak wiadomo nie miałem czystego sumienia. - To w ten sposób człowiek się dowiaduje, kim jest? Żeniąc się i zakładając rodzinę? - Dlaczego nie? - Stała praca i domek na przedmieściu? - Tak żyje większość ludzi. - Wolałbym umrzeć. Z ubolewaniem potrząsnął głową, ale tak jakby go już mało obchodziło, co zrobię i co myślę. Nagle wstał: - Zobaczymy się przy kolacji. - Chciałbym zwiedzić pański jacht. - To nie jest możliwe. - Chcę porozmawiać z dziewczętami. - Już ci mówiłem. Są w Atenach. - I dodał: - Dziś wieczór zamierzam opowiedzieć ci coś, co nadaje się wyłącznie dla męskich uszu. Ostatni rozdział; dawno odgadłem, o czym w nim będzie mowa. - Pańskie przeżycia w czasie wojny? - Moje przeżycia w czasie wojny. - Pożegnał mnie lekkim skinieniem głowy. - Do kolacji. Odwrócił się i wszedł do domu. Byłem na niego wściekły, ale był to gniew wynikający nie tyle ze strachu, ile z niecierpliwości. Prawdopodobnie Julie i ja popsuliśmy mu zabawę, zbyt wcześnie przejrzeliśmy i stąd to wręcz dziecinne rozdrażnienie starszego pana. Wiedziałem, że dziewczęta są na jachcie, że jeśli nawet nie zobaczę ich tego wieczora, spotkamy się nazajutrz. Zacząłem z namysłem zjadać ciastko. Niezależnie od wszystkiego logika mówiła mi, że nikt nie robi tak kosztownych i drobiazgowych przygotowań do rozrywek letnich po to, aby odwołać spektakl w chwili, kiedy zaczął stawać się interesujący. Nie, na pewno wszystko potoczy się dalej, w spotkałem się z bluffem, typowym dla początkowego stadium partii pokera. Prawdziwa zabawa dopiero się rozpocznie. Przypomniałem sobie lunch sprzed dwóch tygodni i wyjrzałem poza arkady. Może siostry oczekują mnie pod piniami, a on w ten przewrotny sposób daje mi do zrozumienia, że mam ich szukać... Zaniosłem na górę rzeczy, przeszukałem mój pokoik, zajrzałem pod poduszkę, do szafy, mając nadzieję, że Julie zostawiła mi jakąś wiadomość. Ale niczego nie znalazłem. Wyszedłem. Obszedłem dookoła całą posiadłość: było duszno. Zatrzymywałem się we wszystkich miejscach, w których widywałem się z Julie. Rozglądałem się, nadsłuchiwałem. Ale wszędzie panowała cisza, śladu żywego ducha. Także i jacht wyglądał jak wymarły, choć zobaczyłem, że motorówka została spuszczona na wodę. Teatr wydawał się rzeczywiście pusty, a puste teatry mają w sobie zwykle coś przerażającego. Zjedliśmy kolację pod arkadami, a nie jak zwykle na górze. Nakryty na dwie osoby stół ustawiono z lewej strony, tak że widać było w dole drzewa i Moutsę. Koło schodów stał drugi stolik, a na nim sherry, ouzo, dzban z wodą i oliwki w miseczce. Starszy pan pojawił się, gdy kończyłem już drugą szklaneczkę. Zmierzch przechodził w noc. Śladu wiatru, ciężkie martwe powietrze. Czekając doszedłem do wniosku, że powinienem zachowywać się bardziej dyplomatycznie. Podejrzewałem, że Conchis potajemnie bawi się moim gniewem. Pogodziłem się z nieobecnością dziewcząt i miałem zamiar udawać, iż wziąłem jego wyjaśnienie za dobrą monetę. Podszedł do mnie cichutko, a ja się uśmiechnąłem