Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Hrabia nie odpowiedział już nic – zwiesił głowę i słuchał, jak kasztelanicowa siebie i jego starała się cieszyć, sobie i jemu dodawać odwagi. Me wspomniała o tem w poufnej rozmowie, co ze wszystkiego najstraszniejszem było. Z każdym dniem sama hr.Laura przekonywała się bardziej, iż miała w księżniczce Marcie do czynienia z charakterem zamkniętym w sobie i bierny stawiającym opór na każdym kroku. Ufna, że potrafi wpływać na synową, choć się nie wyrzekła jeszcze, iż tego nie dokaże, widziała już, że wpływ ten będzie powolny i że walka go poprzedzić musi. Za późno byłoby się cofnąć, i nie przyznawała się do omyłki. Lecz spostrzegła, że w obliczeniu sił swoich i tego dziecka omyliła się znacznie. Jak tylko droga nieco oschła dozwoliła, kasztelanicowa zabrała się do wyjazdu. Wyma – gała od Lamberta, ażeby zamiast zwyczajnej podróży poślubnej za granicę, przybył z młodą żoną. do Zagórzan, i tam W ciszy lasów miesiąc czy więcej z nią przepędził. Lambert był teraz jakoś bezwładny i obojętny, więc i w tem odwołał się do – woli matki, która zresztą zgadzała się na myśl kasztelanicowej i sama im towarzyszyć chciała. Przygotowania do wesela szły z piorunową, szybkością, wszyscy niemi zajęci byli wyłącznie, najmniej Lambert. Z obowiązku chodził do narzeczonej codzień, próżno, oczekując chwili szczęśliwej, w którejby mu weselsze pokazała oblicze. Panna Marta pod pozorem wyprawy, na krótko tylko wychodziła, i zawsze znajdowała pretekst jakiś do ucieczki jak najprędszej z salonu. Ojciec dał jej najnieograniczeńszą swobodę co do wyboru i kupna, i Szordyńska nawet, z dawną, swą powagą, występując, nie mogła kapryśnej księżniczki powstrzymać od bardzo dziwacznych nabytków, hr.Laura także próżno dawała jej dobre rady, – robiła swoje. W przededniu ślubu nie chciała drażnić panny młodej, ojciec szczególniej nalegał na to, aby jej dać wolę zupełną. Józia i ona decydowały więc, i dokazywały... Hrabina Laura miała oprócz troski pewnego nadzoru nad przyszłą synową, zajęcie około wyprawy panny Anieli. Zdziś bardzo wspaniałomyślnie oświadczył, iż przyszła jego żona znajdzie w domu jego wszystko czego będzie potrzebowała, lecz hr.Laura nie mogła na sobie przenieść, aby ją dała i niewyposażoną i nieopatrzoną w pańską wyprawę. Poświęciła na to dosyć znaczną summę, a w użyciu jej nietyle szło o praktyczność, ile o pokaźność. Nadzwyczajna zmiana, uderzająca, zaszła w sposobie obejścia się z ludźmi i znajdowania w salonie panny Anieli. Tajony jej wprzódy wpływ na hr.Laurę teraz się jawnie i ostentacyjnie wykazywał na każdym kroku. Pokora i skromność dawna ustąpiły miejsca jakiejś pewności siebie, dumie, szorstkości nawet i opryskliwości, z którą niekiedy i narzeczonego przyjmowała. Zdzisław był gościem codziennym, i najczęściej znajdował pannę Anielę w salonie samą, bo hrabinę nudziły jego czułości. Poufalsza i śmielsza z nim panna Aniela, trzymała go ciągle w pewnej od siebie odległości, której po owych schadzkach wieczornych wcale się pono nie spodziewał. Znosił to ze stoicyzmem dziwnym hr. Zdzisław, i jedno tylko miał ciągle na ustach: – kiedy ślub??. Namiętność niezaspokojona panowała nad nim wyłącznie, a zbliżanie się swobodne do narzeczonej tylko ją, rozżarzało. Hrabinie Laurze zdawało się, iż ona sama wpadła na myśl szczęśliwą, aby dwa śluby syna i wychowanki razem się, jednego dnia, przy jednym ołtarzu odbyły – z pewnością, jednak poddała to jej panna Aniela. Rodzice Zdzisława, w początku dosyć upokorzeni tem, że syn ich żenił się z tak ubogą, panienką, mieli się czem pocieszyć; cały świat, który miał przystęp do pałacu hrabiowstwa i widywał pannę Anielę, unosił się nad jej przymiotami, dystynkcyą rozumem, taktom, pięknością. Przypisywano to hr.Laurze, a kto znał p.Adolfa, wydziwić się nie mógł, by dwoje rodzeństwa tak nadzwyczaj od siebie się różniło, tak mało miało podobieństwa w charakterze. Wiosna nadchodziła, a z nią i naznaczony termin ślubu; hrabianka Eliza, która rozporządzała sobą i narzeczonym wedle upodobania, swój ślub uczyniła zawisłym od małżeństwa hr.Lamberta. – Mam sobie taką fantazyę, powiedziała księciu, że chciałabym albo tego samego dnia brać ślub lub jak najprędzej po Lambercie, choćby nazajutrz. Książe, się do tego zastosuj. Narzeczony gotów był w tem i we wszystkiem spełniać jej rozkazy.. Starania o swą wyprawę zdawszy na matkę, hrabianka używała, jak się wyrażała, ostatnich chwil swobody swej, ze zwykłą, – nieoględnością. Jeździła, chodziła sama, ze służącym, z panną