Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Nie padał od wieków deszcz. Słońce przepaliło niebiosa. Tu o dziesiątej rano jeszcze stoi rosa. Czernice niebieszczą się, kwiaty wiszą pod świerkami złote. "Zapret. Eingang in den Wald verboten." Tu mieszka cisza, leży przezroczystość. Skoro jest - niechaj wstąpi we mnie tu i niechaj będzie wiekuista. U stóp surowej tablicy tutejszych zamkniętych rajów zapomnę o gorzkim szczęściu, które paląc się, nic nie daje. Mieć? Pożerać? Obracać wszystko jak zwierz zdobycz w łapach? Nigdy! Od jodeł - cień i szum, od malin i ziół - tylko zapach. -------------------------------------------------------------------------------- Konduktor Konduktor Czech się nie gniewa, żeś cudzoziemiec: poda ci przez okno bagaże i drogę w rozkładzie pokaże po całej ziemi. Ma bliznę białą przez twarz. Jeśli mu koronę dasz za jego dobroć - będzie życzył ci, byś był szczęśliwy, a oczy jego z siwych staną się modre. Spyta się o hrad Warszawa i będzie ci rady dawał, co i jak zwiedzać, i szeptem szczęśliwym opowie, jak bywał w Stanisławowie, od Czech o miedzę. Pyta, kiedy wracasz do domu, i mówi, że ma mały domek pod Brnem Morawskim... I stojąc przy oknie jak bracia, patrzycie, jak krajobraz odwraca swoje obrazki. -------------------------------------------------------------------------------- W podróży Kopią kartofle na polu takim jak nasze: bruzdy długie, długie, wioska - niedaleko, z wozem koń pociągu się przestraszył, pędzi nad rzeką. Nic obcego nie ma tu... Że zamieciono - to bywa także u nas, nawet w Wileńszczyźnie! Idzie półnagi chłop, maleństwo niesie żona... Stacyjka jakaś po Pilźnie. Wspina się bór na pagóry, pagóry galopują zielone, pociąg szybkość podwoił, jak by tęsknił, jak by za granicą miał żonę... Zaraz granica niemiecka: żandarm bystro i uprzejmie patrzy. Wszystko jak u nas. Czy za chwilę będzie inaczej? -------------------------------------------------------------------------------- Elżbieta - narzeczona GRANA PRZEZ MALICKĄ Elżbieta, panienka królewska, przejrzysta od krwi błękitnej, w ogrodzie z róż i jabłoni u ojca swego kwitnie. Wody przeczyste biega, ruczaje szemrzą i łąki, dziewczęta łagodne snują suknie i welony z koronki. Gotuje się miód złocisty, orzechy smażą się w miodzie, lato i jesień - złączone w przedziwny żniw urodzaj. Przelewa się słodka Francja kielichem musującym... O Elżbieto, słoneczna dziewczyno, któż to cię z ojczyzną rozłączy? Na smukłym palcu pierścień, medalion na stole dębowym, skupione - wesołe dworki, panny fraucymeru królowej. Piłkę trzyma jeszcze z nich jedna, a mandolinę tamta: zbiegły się wszystkie, by ujrzeć pierścień i portret infanta. I patrzą z obrazka oczy bez uśmiechu, czarne jak potok, u pasa w głowicy szpady diament wielki jak pięść migota, zeszły się ostre brwi, usta chciałyby krzyknąć, a nie śmią... A królewna mówi spłoniona: "Takim widziałam go we śnie..." -------------------------------------------------------------------------------- Posa - Węgrzyn Twarz - piękna jak medal, zapał - zaraźliwy jak dżuma, tysiąc pomysłów poorało młodą twarz zmarszczek tysiącem. Płonie z niecierpliwości jak na stosie swoim Montezuma... Nici - jedna, druga, dwudziesta... "Nie, ja się nie splączę, zagram i tę jeszcze partię, lecz - by nie była zbyt łatwa - zamącę całą wodę, wątki wszystkie zgmatwam, tu urwę, tam znów zwiążę, tu zręcznie przeplotę, tak aby nikt z partnerów nic nie wiedział o tem." Gest - szybki, wyścig z czasem, z całym światem wyścig. "Co się teraz zabrudzi, to się potem sczyści!" Spróbować - czemu nie? Spisek? Cóż za wątpliwość! ...Nie darmo w młodym wieku ma się głowę siwą... Syn - czy ojciec? Hiszpania - czy życie kobiety? - zważyć trzeba. "Rzecz każda ma swoje zalety. Flandria jest warta zdrady, a jeśli król ziści wolność myśli - i z króla mieć można korzyści!" I właśnie w ten splot myśli, w kłębowisko czynów, w karierę przeplecioną listkami wawrzynu, w serce od zdrad kipiące, na każdy wiew czujne, opancerzone dumą, w rozum zbrojone podwójny, jak granat w amunicję, jak pocisk w skład prochu padła miłość do druha. Karlosa naprawdę kochał ten dziwny zdrajca... I tak w oczach pełnych łez i grozy całej Warszawy - ginie markiz Posa. -------------------------------------------------------------------------------- Filip - Solski Spędził noc na klęczniku: w nieładzie aksamitny płaszcz, włos siwy jeży się, zszarzała groźna twarz. O Boże... Cóż pozostaje z mocarza, który z Twoim spotkał się wyrokiem. Wstał. Plączą się kroki jakby od wina albo od choroby - wczoraj jeszcze król, dziś cierpiący robak... Wczoraj - bogacz świadomy potęgi swej, dziś pochyły nędzarz, galernik dźwigający łańcuch ponad siły. Lecz kiedy męki tej i tej rozpaczy ręce ważyły się tknąć świętokradcze, kiedy obmierzły język bryznął jadem obrazy nazbyt wielkiej - oto się zapada widmo nędzarza, zjawa męczennika i Filip, wielki król, ludów zwycięzca, oczy oślepłe od łez jak orzeł zbudzony odmyka, już sobą jest, już włada, już ma berło w ręce. ...Już jest tym, który - zanim stoczy się kurtyna - wyda inkwizytorom małżonkę i syna. -------------------------------------------------------------------------------- Inna jesień Jarzębiny koralowe głaszcze jesień tutejsza, a ja rwę na rżyskach strzępy płaszcza, coraz smutniejsza. Miedzą idę, co nie znała kosy, w las się zapuszczam..