Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Cztery Mark 88 ruszyły w morze. Teraz Voortrekkera próbowało doścignąć łącznie dziesięć podwodnych pocisków. Gdy okręt wykonał skręt, niektóre ze zrzuconych torped Mark 54 straciły kontakt z celem. Ter Horst wystrzelił salwę obronną, potęgując eskalację bitwy. Niektóre z alianckich torped powpadały na siebie nawzajem i wybuchły. Potem eksplodowały te, które wypuścił w obronie ter Horst. Ocean był nieustannie szarpany falami uderzeniowymi i pełen przerażającego huku. Pulsujące kule ogniste o temperaturze miliona stopni unosiły się ku powierzchni. Na obszarze bitwy ocean zmienił się we wstrząsaną szalonymi konwulsjami kipiel wodną, którą w naturze mógłby chyba spowodować jedynie upadek ogromnego asteroidu. W Challengera raz po raz biły potężne fale uderzeniowe. Kilka konsoli w centrali przestało działać, podobnie jak obwody interkomu. Telefonista przekazywał meldunki o uszkodzeniach z całego okrętu; ponadto kilku marynarzy doznało obrażeń i złamań. Jeden z turbogeneratorów trzeba było wyłączyć. Pękło kilka rur wodnego systemu chłodzenia. Niektóre urządzenia odmówiły posłuszeństwa. Ale Challenger wciąż walczył. Teraz ścigał Voortrekkera w kierunku zachodnim. Poza kadłubem okrętu – który nagle wydał się bardzo delikatny pośród licznych detonacji – warunki sonarowe były bardzo złe. Jeffrey zaczął tracić orientację w sytuacji. Starał się zobrazować w myślach geometryczne aspekty walki i przewidzieć kolejne kroki ter Horsta. Na Voortrekkerze Voortrekker kołysał się gwałtownie od wybuchów własnych torped za rufą. Wywołane nimi zakłócenia poważnie oddzieliły okręt i jego czujniki od Challengera. – Kapitanie – ostrzegł van Gelder, gdy hałas zmniejszył się na tyle, że umożliwiał rozmowę. – Nawigator i grawimetr pokazują że ściana Platformy Bounty leży dokładnie na naszym kursie. Ter Horst uśmiechnął się. – Czyżbyś myślał, że ja jej nie widzę? Na Challengerze Jeffrey trzymał się mocno poręczy fotela, gdy Challenger płynął prawie na ślepo przez wodę wzburzoną od niedawnych wybuchów. Do tej pory eksplodowało już wiele głowic atomowych, jednak żadnej z nich nie udało się dotąd detonować w zasięgu któregoś z obu walczących okrętów. Jeffrey rozkazał Meltzerowi zmniejszyć o kilkaset metrów głębokość zanurzenia, aby uniknąć podwodnej kolizji. Nawet w tej sytuacji COB musiał nieustannie manewrować balastami, gdyż gęstość wody wciąż ulegała zmianom z powodu żaru i bilionów maleńkich, zapadających się pęcherzyków z parą pod bardzo wysokim ciśnieniem. Radioaktywna woda płynęła przez kondensacyjne obwody chłodnicze Challengera, jednak te obwody były zamknięte i ekranowane, więc skażona woda od razu opuszczała okręt. Jeffrey nie miał pojęcia, co znajdzie po drugiej stronie strefy wybuchów. Ale teraz, gdy już miał kontakt z Voortrekkerem, nie mógł pozwolić mu uciec. Gdy tylko wydostali się z obszaru wzburzonej wody, Kathy od razu usłyszała odgłos zbliżającego się do okrętu Sea Liona. Jeffrey rozkazał wykonać szybki wystrzał obronny. Bellowi udało się w ostatniej chwili przechwycić wrogą torpedę. Siła eksplozji uderzyła Challengera prosto w dziób. Okręt przekręcił się, zatańczył w powstałych zawirowaniach. Meltzer zmieniał położenie sterów głębokości i sterów rufowych, aby utrzymać kontrolę nad okrętem. Gdy byli już po drugiej stronie, Kathy zameldowała o trzech nowych kontaktach, które brzmiały tak, jakby Voortrekker uciekał z maksymalną szybkością. – Wyrzucił dwa wabie – powiedział Wilson. – Aktywny sonar, wysoka częstotliwość. Kopuła wyrzuciła w ocean impuls, po chwili do okrętu wróciło jego echo. Marynarze przy sonarach przystąpili do analizy sygnałów: wabie wyrzucono z wyrzutni torpedowych, były o wiele mniejsze od samego Voortrekkera. Procesory Challengera potrafiły stwierdzić taką różnicę nawet w panujących, fatalnych warunkach. – Kontakt najbardziej wysunięty w lewą stronę jest autentyczny – zameldowała Kathy. Jeffrey kazał Meltzerowi zmienić kurs, piętnaście stopni na lewą burtę, aby dotrzymać kroku Voortrekkerowi. – Kapitanie, wracają samoloty, aby ponowić atak. Jeffrey miał nadzieję, że nie wybiorą sobie niewłaściwego celu. – Wszystkie wyrzutnie załadowane – zameldował Bell. – Kapitanie! – zawołała Kathy. – Kontakt z Voortrekkerem utracony. Ostatnio namierzony w pobliżu bocznej ściany Platformy Bounty! – Co, zderzył się z nią? – spytał Jeffrey. – Nie. Usłyszeliśmy, jak oba wabie uderzają w ścianę, ale żadnych danych o Voortrekkerze. – Co on teraz robi? – zastanawiał się Wilson. Na Voortrekkerze – Silniki stop – rozkazał ter Horst. Sternik potwierdził. – Cała wstecz do wytracenia szybkości. Zabrało to trochę czasu. Wreszcie okręt znieruchomiał. – Dowódca wachty, maksymalne wznoszenie na zmiennych balastach. Sternik, trzymać się blisko ściany. Tylko przepływowe silniki pomocnicze. Okręt zaczął sunąć w górę na poziomym kilu, szybko, ale i bardzo cicho. Van Gelder obserwował grawimetr. Ściana wznosiła się pionowo z głębokości pięciu kilometrów aż na dwa kilometry – jednolita, trzykilometrowej wysokości skała
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Wycofanie się wojsk polskich z Ukrainy, która dostała się tym razem Moskwie prawie darmo, oznaczało praktycznie rezygnację Polski ze spraw ukraińskich...
- Na wydaniu zasmażkę pozostałą od zrazików zaprawić trochą mąki, rozprowadzić bulionem, dodać szampinionów, wszystko razem zagotować i wyłożywszy zraziki na półmisek, oblać...
- Ale innym razem, o humor słońca zapytana, cale inaczej odpowiada: »Tęskne dziś słońce – mówi – takie tęskne i smętne, że choć pod ziemię wleźć!« I twarz jej własna cerą...
- Za każdym razem, gdy Cymmerianin spotykał grupę, ogromny samiec patrzył na niego groźnie spod ciężkich brwi, dopóki jego rodzina nie zniknęła w krzakach, a potem odwracał się i...
- Tego motylstwa, uroku i uroków jej wietrznego życia i tego, że nie pocałowałam się jeszcze nigdy poza jedynym razem - ze studentem tak nieśmiałym, tak chorobliwie...
- Sądzi się, że razem z gwardiami, które dotarły aż do Bugu i które ostatecznie zawróciły z powrotem, Rosjanie mają na Litwie 40 tys...
- - Ja to mówię - odrzekł pan Porter niezbyt pewnym tonem i jeszcze raz pogłaskał córkę, tym razem po jej długich lśniących włosach o barwie świeżo wyłuskanego kasztana...
- Jeste[my podobni do siebie, jeste[my stworzeni, by by razem
- Towarzysz Lansora raz jeszcze schwycił w żelazny uścisk kościste ramię młodego człowieka i wyszli razem z "Roju Gwiazd" w chłód ulicy...