Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Nie, nie był spóźniony. Wysiadł z samochodu, zgarnąwszy papiery i kasetę, i pośpieszył do środka. - Dzień dobry, panie Goodley - pozdrowił go uzbrojony strażnik. - Cześć, Chuck. - Chociaż był tu stałym bywalcem, musiał przejść przez wykrywacz metali. Papiery i kasetę strażnik sprawdził osobiście. Jakbym próbował wnieść tu broń, pomyślał, trochę zirytowany, ale zaraz mu przeszło. Cóż, parę razy było tu dość groźnie. Tych ludzi wyszkolono, żeby nie ufali nikomu. Po codziennej kontroli bezpieczeństwa skierował się na lewo, wbiegł po schodach, a potem znów na lewo do swojego gabinetu, gdzie jakaś dobra dusza - nie wiedział, czy to ktoś z personelu, czy może jeden z agentów Tajnej Służby - zadbała już, żeby z ekspresu do kawy wydobywał się zapach Gloria Jean's French Hazelnut. Nalał sobie filiżankę i usiadł przy biurku, żeby uporządkować papiery i myśli. Zdążył wypić pół filiżanki, zanim uporządkował jedno i drugie, i ruszył na trzydziestometrowy spacer. Szef już tam był. - Dzień dobry, Ben. - Dzień dobry, panie prezydencie - odpowiedział doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego. - No, dobra, co nowego na świecie? - spytał prezydent. - Niewykluczone, że ktoś próbował dziś rano dokonać zamachu na Siergieja Gołowkę. - O? - Prezydent Ryan uniósł wzrok znad filiżanki z kawą. Goodley przedstawił pokrótce sytuację, po czym wsunął kasetę do magnetowidu w Gabinecie Owalnym i nacisnął klawisz PLAY. - O rany! - powiedział Ryan, patrząc na stertę złomu, która jeszcze niedawno była luksusowym samochodem. - Kto zginął? - Niejaki Grigorij Filipowicz Awsiejenko, lat pięćdziesiąt dwa... - Znam to nazwisko, ale skąd? - Lepiej znano go jako Rasputina. Prowadził kiedyś Szkołę Wróbelków w KGB. Ryan szerzej otworzył oczy. - A, to ten skurwysyn! Okay, co o nim wiemy? - Został zredukowany w 1993, czy coś koło tego, i najwyraźniej ustawił się w tym samym biznesie. Zdaje się, że zbił trochę forsy, przynajmniej sądząc po samochodzie. W chwili zamachu była z nim jakaś młoda kobieta, no i kierowca. Wszyscy zginęli. Ryan skinął głową. W czasach Związku Radzieckiego w Szkole Wróbelków Rosjanie przez całe lata kształcili młode kobiety na prostytutki w służbie ojczyzny, zarówno w kraju, jak i za granicą, bo od niepamiętnych czasów mężczyznom z pewną słabością do kobiet w łóżku często rozwiązywały się języki. KGB zdobył tą metodą niemało tajemnic, a Wróbelki były też pomocne w werbowaniu współpracowników pośród cudzoziemców. Kiedy więc zamknięto mu jego oficjalne biuro, Rasputin - nazywany tak przez Rosjan z racji umiejętności naginania kobiet do swej woli - po prostu robił dalej swoje, tyle że w nowych warunkach wolnego rynku. - To znaczy, że Awsiejenko mógł mieć w swoim biznesie wrogów, którym tak zalazł za skórę, że postanowili go zlikwidować i wcale nie musiał to być zamach na Gołowkę? - Słusznie, panie prezydencie. Taka możliwość istnieje, ale nie mamy żadnych informacji, żeby ją potwierdzić, albo wykluczyć. - Jak je zdobędziemy? - Attache prawny naszej ambasady ma dobre stosunki z rosyjską milicją - podsunął doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego. - W porządku, zadzwoń do Dana Murraya z FBI. Niech jego człowiek powęszy - powiedział Ryan. Zastanawiał się, czy nie zadzwonić do Gołowki osobiście - znali się od ponad dziesięciu lat, chociaż podczas jednego z ich pierwszych spotkań pistolet Gołowki był wymierzony prosto w twarz Jacka na jednym z pasów startowych moskiewskiego lotniska Szeremietiewo - ale postanowił tego nie robić. Uznał, że nie powinien od razu okazywać aż takiego zainteresowania. Później, jeśli nadarzy się okazja, będzie mógł go spytać o to zajście. - Włącz w to także Eda i MP z CIA. - Oczywiście. - Goodley zrobił notatkę. - Co jeszcze? Goodley przewrócił kartkę. - Indonezja przeprowadza jakieś ćwiczenia marynarki wojennej, które trochę zainteresowały Australijczyków... - Ben kontynuował poranną odprawę przez następne dwadzieścia minut, zajmując się głównie sprawami politycznymi, a nie wojskowymi, bo w ostatnich latach właśnie polityka zaczęła mieć dominujące znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego. Nawet międzynarodowy handel bronią skurczył się do tego stopnia, że całkiem sporo krajów traktowało swe narodowe siły zbrojne jako coś w rodzaju wizytówki, a nie jako poważny instrument rządzenia. - A więc świat jest dziś w dobrej formie? - podsumował prezydent. - Na to wygląda, sir, z wyjątkiem tego incydentu w Moskwie. Kiedy doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego odszedł, Ryan spojrzał na swój rozkład dnia