Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Niekiedy łowiła nawet mało przyjazne spojrzenie. Spruance spoglądał na ocean, gdzie dopalały się wraki okrętów z jego zespołu. Nadchodził świt i rozmiar zniszczenia stawał się doskonale widoczny. Wszyscy wiedzieli już, że za kilka godzin japońskie samoloty przypuszczą dywersyjny atak na Dutch Harbour. Amerykański dowódca zmierzał na pozycję, z której mógł nawiązać łączność z admirałem Nimitzem w Pearl i spróbować wyjaśnić mu, co zaszło. Halabi nie zazdrościła mu tego zadania. Na pokładzie lotniczym sygnalista z Hillary Clinton naprowadzał śmigłowiec z kolejnymi czterema rozbitkami podjętymi z wody. — Michaels — powiedział Spruance. — Daj na Gwina i Ben-hama sygnał, aby podeszli do Leyte Gulfi pomogli w ewakuacji ludzi i sprzętu. Zgłaszać się do kapitan Anderson na Leyte Gulf. To ona dowodzi operacją. Sztab przyjął rozkaz w zasadzie spokojnie, jednak Halabi usłyszała, jak paru mężczyzn gwizdnęło z cicha. Spruance milczał, wpatrzony w światła krążących na tle ciemnego jeszcze nieba śmigłowców. Karen niemal czuła na karku kierowane 248 w jej stronę spojrzenia. Splotła dłonie na potylicy i spróbowała skupić się na czymś innym: na fakcie, że dane jej było znaleźć się na pokładzie jednego z najsławniejszych wielkich okrętów, które kiedykolwiek pływały po morzach. Gdy Spruance znowu się odezwał, naprawdę ją zaskoczył. — Wasi ludzie są świetnie wyszkoleni, pani kapitan. Uratowali dzisiaj wiele osób. Nie dodał, że wcześniej jeszcze więcej zabili. Halabi nie miała jednak wątpliwości, że ten i ów z obecnych na pewno o tym pomyślał. — Pewne rzeczy się nie zmieniają, admirale. — Jak długo jest pani na wojnie, pani kapitan? — spytał Spruance. Robił wrażenie średnio obecnego. — Ja? Dwanaście lat, sir. Ale to inna wojna. Chyba trudniejsza do ogarnięcia. — Niezbyt rozumiem. — Polityka, religia, historia. — Wzruszyła ramionami. — To naprawdę złożone. Rzadko toczyła się przeciwko państwom. Zwykle chodziło o ideologie. Idee. Stany umysłu. Spruance odwrócił się twarzą do niej. Stał na tle okna i prawie nie dawało się dostrzec jego rysów. — Nie da się walczyć z ideami za pomocą rakiet i dział. — Wręcz przeciwnie. Wy robicie tutaj to samo, admirale. Macie zabijać ludzi i zatapiać okręty, ale to idee posłały Japończyków na wojnę. I idee, wyobrażenia o tym, jak powinien żyć wolny człowiek, kazały Anglii podjąć wojnę z Niemcami. Wiem, że brzmi to dość abstrakcyjnie, szczególnie teraz, gdy popłynęło już tyle krwi. Nawet po Pearl Harbor nie rozumiecie do końca, z czym walczycie... Spruance założył ręce na piersi. — Mówi pani, jakby kandydowała do Kongresu... to znaczy do parlamentu. — Cytuję tylko moją pracę dyplomową z Cambridge. Studium konfliktu. Musi mi pan wybaczyć nieco akademickie zainteresowanie wojną. Dla mnie to wszystko zdarzyło się tak 249 dawno. Na długo przed moimi narodzinami. Jednak chciałam przyjrzeć się temu, poznać coś, co nie miało precedensu, jeśli chodzi o skalę okrucieństwa. Nic wcześniej tak bardzo nie zagroziło istnieniu naszej kultury. Doszło do uwolnienia zła w czystej postaci. Wprawdzie wojen było wiele, ale ta jedna w sposób szczególny podlega osądowi moralnemu. Nie można przed tym uciec. t — Z powodu Pearl Harbor? — spytał Spruance. fi —Nie. Z powodu Auschwitz. Spruance pokręcił głową. — To chyba niemiecka nazwa. Nigdy jej nie słyszałem. ,;; — Usłyszy pan. , , USS Hillary Clinton, 3 czerwca 1942, godzina 04.09 * t * Zajmujący całą ścianę ekran w centrum prasowym przedstawiał satelitarny widok wschodniej części archipelagu Indonezji. Dan Black wiedział, że miało to związek z pierwotną misją zespołu, chociaż nie orientował się, o co dokładnie chodziło. Kapitan Thieu wyglądał Blackowi na Japończyka, mówił jednak, jakby całe życie spędził na plażach Kalifornii. — Santa Monica — odparł zapytany. — Moi rodzice byli z Zielonych. Stuknięci na punkcie Ziemi. Surfowałem, ile się dało, aby nie siedzieć w domu. Gdy chcieli, abym wziął udział w akcji przeciwko połowom tuńczyków, uciekłem i wstąpiłem do marynarki. Chyba nigdy mi tego nie wybaczą. Black nie miał pojęcia, co to miało znaczyć, ale Thieu i tak był postacią niemal trywialną w porównaniu z dwiema kobietami, które aż paliły się, aby go dopaść. Na pewno nigdy nie nosiły munduru, bo nie okazywały najmniejszego szacunku dla szarży. To bez dwóch zdań wskazywało na ich cywilną proweniencję. — Na czym polega pańska praca, kapitanie? — spytał Black. 250 — Obecnie opiekuję się panem i tak będzie do chwili, aż wróci pan na Enterprise'a. Poza tym jestem oficerem do spraw kontaktów z mediami. — A my jesteśmy te media, z którymi on próbuje się kontaktować — wtrąciła jedna z kobiet. Thieu westchnął przeciągle. — Poruczniku komandorze Black, poruczniku Curtis, to jest Julia Duffy, dziennikarka z „New York Timesa" A to Rosanna Natoli, reporterka CNN. Nie macie jeszcze tej stacji. Sądzę, że przypomina trochę Movietone. — Mamy rozmawiać teraz z prasą? — spytał zmieszany Black. Wcześniej spędził chwilę na mostku, ale szybko poczuł się tam zbyteczny. Tylko przeszkadzał swoją obecnością wszystkim, którzy starali się rozkręcić akcję ratunkową. Z ulgą zszedł na dół razem z Curtisem, który chciał zobaczyć „komputer" W ten sposób trafili do centrum prasowego, które obecnie przypominało lazaret z co najmniej dwoma dziesiątkami prowizorycznych posłań zajętych wyłącznie przez cywili. Thieu wyjaśnił im, że przebywali tu dziennikarze, którzy zostali wcześniej przydzieleni do różnych okrętów zespołu. Bla-cka jakoś to nie uspokoiło. — Nie musicie z nikim rozmawiać, jeśli nie chcecie — dodał szybko Thieu. — Nie przesadzaj, Edgar — odezwała się Natoli. — Jestem pewna, że te chłopaki nie wystraszą się dwóch dziewczyn z mikrofonami. Przecież płynęli właśnie, aby skopać dupę Yamamocie. Z nami będą bezpieczni. — A komu przekażesz materiał? — spytał Thieu. — Pani Duffy może chociaż liczyć na to, że „Times" kupi jej kawałek, ale Ted Turner chyba się jeszcze nie narodził. A jeśli nawet, to na pewno nikogo nie zatrudnia. — Spokojnie. Na razie nie wiadomo jeszcze na pewno, czy utknęliśmy tu na amen. Może jutro o tej porze będziemy przesyłać co trzeba do redakcji. Na razie więc niech każdy robi swoje. I ty, i my. I już. 251 Black słuchał tego z narastającym zdumieniem