Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Po mojej golonej twarzy poznano Rzymianina. Tłum chciał mnie rozszarpać. Ale nie mógł tego uczynić w samej świątyni, więc zbiegłem. Tłum gonił mnie... zamierzał ukamienować na placu. Ocalił mnie rabbi Gamaliel. Powstrzymał kamienujące ręce... - W jaki sposób? - Przypomniał im, że jest sobota! Poszukiwali mnie jednak nazajutrz i dni następnych. Ale uprzedziła mnie wnuczka Gamaliela, Miriam. Ukryłem się dobrze w mieszkaniu rabina. Nikt nie domyślił się tego, że rabbi może ukrywać poganina. Gamaliel skłamał otaczającym dom, wskazawszy rzekomy kierunek ucieczki. Nikt nie przypuścił, że rabbi Gamaliel może skłamać! - I przebaczyłeś temu motłochowi?! - Tak jest! Motłoch jest wszędzie jednaki. Wierzy w świętości, które mu wmówiono. Litowałem się nad tym ludem, oto wszystko! - Jak można litować się nad takim ludem?! - Jak można się nad nim nie litować?! Opowiem ci zajmujące zdarzenie, Mesałino - fakt dowodzący, że wobec nich kruszeje nawet twardość duszy rzymskiej... Ale może wyjdziemy na powietrze? Rozdział VI Litość Petroniusza Słońce chowało się za górami. Mesalina wysłała Eę do wsi sąsiedniej po wózek chłopski. Bawiła ją myśl, że użyje lokomocji, jakiej dotąd nie znała. Lektyki Azjatyka i jego ludzi nie chciała przyjąć, aby nie zdradzić śladów swej wycieczki. Ostrożniej było znaleźć się w mieście na wózku włościańskim, wysiąść gdzieś blisko pałacu i nocą przeniknąć do domu w towarzystwie Ei niby pomocnica służebnej cesarskiej. Zasiedli więc w perystylu. I Azjatyk opowiadał: - W przeddzień mego wyjazdu z Galilei, gdzie zatrzymałem się, aby odwiedzić grób Miriam, byłem świadkiem wzruszającej sceny w nadmorskim mieście Ptolemaidzie. Szły do Jerozolimy wojska Petroniusza, wysłanego przez Kaligulę z surowymi rozkazami. Żydzi sprzeciwili się naówczas żądaniu Kaliguli, aby ustawili wizerunki cezara w swojej świątyni jako bóstwa. Tak uczyniły wszystkie podbite narody. Żydzi oparli się... Petroniusz na czele trzech legii i licznych posiłków syryjskich ruszył z Antiochii do Judei. Miał polecenie: winnych ukrać śmiercią, a w razie dalszego oporu cały naród zaprzedać w niewolę. Na równinie pod Ptolemaidą zebrali się Żydzi z żonami i dziećmi. Wyszli z Jeruzalem naprzeciw wysłannikowi cezara. Zamierzali prosić go, aby miał wzgląd przede wszystkim na Zakon, a następnie i na nich samych. Petroniusz, wzruszony widokiem owych błagających tłumów - tysięcy głów męskich i kobiecych, starczych i dziecięcych, rozkołysanych jednym rzewnym żalem - pozostawił w Ptolemaidzie legie i wizerunki. Sam jeden (ja bowiem byłem mu towarzyszem przygodnym) - ruszył do Galilei, nakazując, aby w Tyberiadzie zebrali się wszyscy proszący, a zwłaszcza starszyzna żydowska. Stanął wysoki, piękny na podniesieniu, otoczony morzem głów ludzkich. Przemówił do nich. Starał sią trafić im do rozumu mową poważną, surową, opartą przecież na logice faktów. Tedy mówił im o potędze Rzymian, przed którymi świat cały chylił głowy - o gniewie cezara, nie rzucającego gróźb na wiatr; wskazywał im, jak bezrozumni są w swoim oporze: toć chodzi tylko o wniesienie marmuru, który pod dłutem rzeźbiarskim otrzymał kształt ludzki, miedzy marmury, gładzone rękoma ludzkimi. Wszystkie ludy ujarzmione zgodziły się na to - ustawiły między posągami swoich bogów posągi cezara. Jest to przecież symbol władzy Rzymu, a oni, Żydzi, nie zaprzeczą przecież, iż z innymi ludami znaleźli się pod tąż władzą prawem miecza, zgodą nieba. Jeżeli więc jedynie Żydzi nie uczynią tego, co uczyniły wszystkie ludy - będzie to względem cezara obelga, jawny dowód buntu. Podniosły się głosy, gdy skończył: „Jeżeli Zakon nasz wzbronił nam ustawiać ryty obraz Boga, jakże wstawimy obraz człowieka?! I nie tylko w świątyni, ale na każdym miejscu zakazał nam to czynić obyczaj. Mamy iść przeciw Zakonowi naszemu?” Tedy Petroniusz odparł im: „Wszakże ja również nie mogę iść przeciw zakonowi mojego pana! Bo gdybym go naruszył, słusznie głową przypłaciłbym przekorę. Nie ja przecież wojnę prowadzę z wami, ale ten, który mnie przysłał. A od niego zależny jestem tak samo jak wy!” Na to zaś wielki krzyk uderzył pod niebo: - Gotowi jesteśmy cierpieć za nasz Zakon! Petroniusz tłumy uciszył - zapytał: - Chcecie więc wojny z cezarem? I znowu krzyk poszedł ku niebu. Niby wiatr łanem zakołysał. A z onego szumu dobywało się uparcie: - Co dnia dwakroć składamy ofiary za pomyślność cezara i Rzymian. Co możemy, to czynić będziem. Ale jeżeli, Petroniuszu, owe wizerunki zechcesz stawiać w naszej świątyni, nie pierwej to uczynisz, aż przejdziesz przez trupa całego narodu; bo wszystek lud pójdzie raczej na rzeź, niźli rzecz takową dozwoli. - Umrzemy wszyscy raczej! - krzyknęła młódź za starszyzną. - Umrzemy! - powtórzyły kobiety. - Umrzemy! - wołały drobne dzieci... I wszystko pokładło się na ziemi - i krzyczało: „Niechajże teraz depczą nas żołnierze rzymscy!!” Tedy Petroniusz uczuł podziw i współczucie, widząc niewzruszoność tego ludu w jego czci dla Boga. Dni następnych jeszcze zwoływał starszyznę, potem znowu zgromadzał lud - przekonywał, prosił, groził, tłumaczył, iż prze go konieczność. Trwało to dni pięćdziesiąt - a nic nie wskórał. Przeraził się wreszcie, widząc owe tłumy płaczące a oporne, trwające w głuchej rozpaczy dnie i noce na placach, bezorężne a strażujące przed świątynią. Przeraził się, gdyż w porze siewów lud nie brał się do pracy - i głód ziemi całej mógł stąd zagrozić. Tedy rzekł im: „Zwyciężyliście mnie! Spróbuję, azali nie uda mi się przekonać cezara, iżby odstąpił od swego rozkazu. A jeśli nie zechce, jeśli gniewu jego nie przełamię - chętnie duszę oddam za taką liczbę ludu!” Odstąpił z wojskiem. Żegnały go błogosławieństwa wdzięcznego ludu. Przesłał pismo cezarowi, opisując całe zdarzenie. Kaligula wysłał w odpowiedzi wyrok śmierci na opieszałego sługę. Szczęściem, burza miotała posłem po morzu - i prędzej niż ów wyrok, nadeszła wieść o zgonie cezara. Rozkaz Kaliguli upadł... Izrael łzami zwyciężył! Rozdział VII Co stworzyli? Mesalina, wzruszona głęboko, milczała, a Azjatyk reasumował myśli swoje. - Tak jest! Izrael jest zdziecinniałym starcem