Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Nierzadko sekty brały od nich swoje nazwy. Kapłani i kapłanki wywierali ogromny wpływ na członków grupy, którzy awansowali w hierarchii tylko za ich przyzwoleniem. Często liczyły się pieniądze, gdyż wielu sekciarzy pochodziło z bogatych rodzin. Co więcej, aby się wykazać, członkowie sekty musieli dokonywać coraz bardziej bestialskich i obscenicznych czynów, aż tracili na zawsze duszę. W tym momencie Guido przeżegnał się i mruknął: — Słyszałem o takich rzeczach. Ale co to ma wspólnego z Błękitnym Kartelem? — Związek jest prosty i oczywisty — odparł Creasy. Ksiądz wyjaśnił mu, że pozbawieni skrupułów osobnicy, bardzo często obdarzeni charyzmą księża, którzy sprzeniewierzyli się prawdziwemu powołaniu, manipulują istniejącymi sektami lub tworzą nowe, by zaspokoić swą próżność albo się wzbogacić. Ksiądz wskazał na podobieństwa między różnymi współczesnymi formami kultu, szczególnie na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Charyzmatyczni przywódcy pseudo-religijnych sekt, takich jak Wyznawcy Księżyca czy Scjentyści, a także rozmaici wschodni guru wykazywali nieraz wręcz hipnotyzerskie uzdolnienia. — Ludzka naiwność jest bezgraniczna — stwierdził ksiądz z lekkim uśmiechem. 186 — On wie o istnieniu Błękitnego Kartelu — oznajmił Creasy. — Być może nie wszystko mi powiedział. Organizacja działa podobno od osiemdziesięciu lat. Ma lub miała powiązania z nielegalnym odłamem kościoła koptyjskiego i wywodzi się z Egiptu. Ksiądz twierdził, że —jak wynika z akt Watykanu — Błękitny Kartel był też kiedyś powiązany z działającą we Francji organizacją o nazwie Córki Kozła, którą francuskie władze zlikwidowały podobno w 1934 roku. Nikogo wówczas nie aresztowano, gdyż wśród jej członków było wiele znanych osobistości ze świata religii i polityki. We Włoszech Błękitny Kartel cieszył się w latach trzydziestych poparciem faszystowskich dostojników. Zdaniem watykańskiego wywiadu organizacja przestała istnieć podczas wojny. Ale pod koniec lat pięćdziesiątych pojawiły się pogłoski, że nadal działa, choć w inny sposób. Podobno zajmowała się wymuszeniami, szantażem i drastycznymi formami stręczycielstwa. Pogłoski te znalazły potwierdzenie podczas śledztwa w sprawie loży masońskiej P2. W przechwyconych dokumentach i w zeznaniach oskarżonych pojawiły się wzmianki o Błękitnym Kartelu. — W takim razie — zapytał z przejęciem Guido — dlaczego włoskie władze nic w tej sprawie nie zrobiły? Creasy uśmiechnął się ponuro. — Właśnie o to chcę zapytać naszego przyjaciela Sattę. 54 Creasy nie musiał pułkownika o nic pytać. Satta zadzwonił do mego o świcie. O ósmej rano odlatywał samolotem do Neapolu i chciał, żeby Creasy koniecznie był na lotnisku. * * * Siedzieli w kawiarni, pijąc cappuccino i jedząc kruche ciastka. W oczach pułkownika czaił się gniew. — Myślę o wcześniejszej emeryturze — oznajmił z goryczą. — Co się stało? Satta rozejrzał się po niemal pustej sali, pochylił głowę i powiedział: — Wczoraj tuż przed wyjściem z biura zostałem wezwany do gabinetu generała żandarmerii. Powinien już dawno odejść na zasłużony wypoczynek, ale ma znajomości w rządzie. Chciał wiedzieć, dlaczego mój asystent Bellu kazał śledzić przez całą dobę Jeana Luccę Donatiego i Anwara Hussajna. Byłem zaskoczony, bo nie przypuszczałem, że któryś ze zwierzchników się o tym dowie. Ale taka jest właśnie żandarmeria! — Jak się zachowałeś? Włoch rozłożył ręce w wymownym geście. — Najpierw musiałem się opanować. Potem powiedziałem temu staremu durniowi, że prowadzę dochodzenie w sprawie korupcji wśród polityków. Wypytywał o szczegóły, ale oczywiście nie mogłem udzielić mu żadnych informacji. Zdenerwował się i rozkazał mi, żebym przestał śledzić tych ludzi i wyjaśnił mu na piśmie, dlaczego wszcząłem dochodzenie. — Zrobisz to? — zapytał Creasy. Satta uśmiechnął się posępnie. — O, tak. Napiszę bardzo krótki raport, wspominając tylko o podejrzeniach wobec dwóch znajomych generała. Ale nie mogę ich już inwigilować, bo zajmuje się tym specjalny wydział, którego poczynania generał będzie teraz kontrolował. Creasy wypił łyk kawy i powiedział: 188 — Chyba wiem, dlaczego on tak zareagował. Satta wysłuchał z ponurą miną jego relacji ze spotkania z Grazzinim i księdzem w restauracji „L'Eau Vive", po czym rzekł bardzo cicho: — Przyjacielu, ta sprawa jest poważniejsza niż przypuszczaliśmy. Muszę ci powiedzieć, że Paolo Grazzini zginął wczoraj wieczorem, gdy wychodził z jednej z rzymskich restauracji. Strzelano do niego z zaparkowanego na ulicy samochodu. Dostał dwie kule w serce