Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

To straszne. Bardzo kochałem i szanowałem Piotra Iljicza, wiele mu zawdzięczam. Proszę przyjąć wyrazy współczu- cia, płynące z głębi serca". "Co powiesz o śmierci Czajkowskiego? - zastanawiał się na głos Anton Rubinstein w liście do siostry. - Czyżby taka była wola boska? Jaka to strata dla muzycznej Rosji! Był w kwiecie wieku, miał zaledwie pięćdziesiąt lat - i wszystko to przez szklankę wody? To okropne - ale takie jest życie - i tworzenie - i wszystko, wszystko..." Nadszedł wyszukany wieniec od Nadieżdy von Meck, ale nie przyszedł telegram z kondolencjami. Modestowi i dyrekcji Teatrów Cesarskich zajęło cztery dni zor- ganizowanie pogrzebu Czajkowskiego - była to uroczystość pań- * Zresztą po dziś dzień, jak mogą poświadczyć nieliczni uprzywilejowani (łącznie z auto- rem), którym pozwolono ją obejrzeć w Archiwum Czajkowskiego w Klinie. stwowa, sfinansowana przez samego cara. Przez cały ten czas strumień gości wciąż płynął przez mieszkanie, co stanowiło jawne pogwałcenie zarządzenia, wydanego w związku z cholerą. Nic dziwnego, że w gazetach zaczęto snuć rozmaite przypuszczenia. W sobotę 4 listopada, trzydzieści sześć godzin przed śmiercią Czajkowskiego, petersburskie Nowosti i Birżewaja Gazieta ("Wia- domości i Gazeta Giełdowa") informowały: "Cały świat muzyczny jest zaniepokojony wiadomością o poważnej chorobie P. I. Czaj- kowskiego. Na szczęście, zgodnie z ostatnim komunikatem, są wszelkie podstawy, by sądzić, że choroba Czajkowskiego (przy- puszczalnie tyfus) zakończy się szczęśliwie". W poniedziałek 6 listopada ta sama gazeta z powagą donosi, że "gwałtowna epidemia [cholery] nie oszczędziła naszego sławne- go kompozytora P. I. Czajkowskiego. Poczuł się źle w czwartek i choroba bardzo szybko się rozwinęła... Dziś o vpół do trzeciej nad ranem lekarze opuścili mieszkanie pacjenta, stwierdziwszy, że przypadek jest beznadziejny. O trzeciej P. I. Czajkowskiego już nie było pośród nas". Nazajutrz, we wtorek 7 listopada, Pietiersburgskaja Gazieta znalazła się pośród pierwszych, które zaczęły zadawać niewygod- ne pytania: "Jak Czajkowski mógł się zarazić cholerą, skoro mieszkał w najbardziej higienicznych warunkach i przybył do Pe- tersburga zaledwie kilka dni temu?" W tym samym numerze gazety ukazał się wywiad w Wasilijem Bertensonem - "pierwszym lekarzem, który się nim opiekował". Potwierdził on, że Czajkowski poczuł się źle w czwartek, ale "przez cały ten dzień i większą część następnego nie zwrócił się po pomoc lekarską". Doktor Bertenson informował, że wezwano go dopiero w piątek wieczorem, kiedy to "potrzebny był połączony wysiłek sześciu osób", by ulżyć cierpieniom pacjenta. W dalszej części wywiadu utrzymywał, że następnego dnia, w sobotę, stwierdzono "znaczną poprawę", co skłoniło go do przypuszcze- nia, że Czajkowski został "uratowany przed cholerą". Zaniepoko- jeni jego postępującym osłabieniem, powiedział Bertenson, leka- rze zaczęli podejrzewać "inną dolegliwość". Dlaczego Wasilij Bertenson czuł się zobowiązany do takiego niezwykłego kroku, jakim było omawianie szczegółów śmierci sławnego pacjenta na łamach prasy? A przy tym podawał tak nie- zwykle intymne, chwilami drastyczne szczegóły? Tego samego dnia Nowosti i Birżewaja Gazieta opublikowały wywiad z asysten- tem Lwa Bertensona, doktorem Mamonowem, który wzbudził dalsze podejrzenia mówiąc, że Czajkowski poczuł się źle już w środę, a nie w czwartek. Tym niemniej, kompozytor "nie przy- wiązywał wagi" do swej niedyspozycji. Zaledwie dwadzieścia cztery godziny po śmierci Czajkowskie- go w Petersburgu rozeszły się plotki, że za tą tragedią kryje się coś więcej, niż to widać na pierwszy rzut oka - że Modest i lekarze w najlepszym razie okazali się niekompetentni, a w najgorszym- kłamią. "Najbardziej sprzeczne pogłoski krążą po mieście, jeśli chodzi zarówno o przyczyny choroby P. I. Czajkowskiego, jak też jego śmierci - donosiły Nowosti i Birżewaja Gazieta we wstępie do swego wywiadu z Mamonowem. By przytoczyć słowa Rim- skiego-Korsakowa, sam fakt, że Czajkowski zmarł tak niespo- dziewanie, "przyczynił się do zrodzenia najróżniejszych plotek i pogłosek". Komentarze stały się tak złośliwe, że starszy z braci Bertenso- nów, Lew, poczuł się zobowiązany do przerwania milczenia i udzielił wywiadu Nowym Wriemiom, który ukazał się w środę, 8 listopada. Niezwykle techniczny (i pełen sprzeczności) raport Bertensona nie tylko nie uciszył plotek, ale spowodował jeszcze ich nasilenie. Nazajutrz znany doktor na tyle się zaniepokoił oskarżeniami, jakie wysuwano przeciwko niemu, że wydał nastę- pujące oświadczenie: Niektóre gazety w związku z chorobą P. I. Czajkow- skiego przypisały mi opinie i komentarze w tak zniekształ- conej formie, że jestem zmuszony im zaprzeczyć, szcze- gólnie, że nie spotykałem się z żadnymi przedstawicielami prasy z wyjątkiem dziennikarza z Nowych Wriemii, a tym samym nie mogłem rozmawiać z żadnym z nich. Defensywność lekarza jeszcze bardziej rozpaliła emocje, do te- go stopnia, że sam Modest poczuł się zobowiązany do interwencji. Jednak najpierw musiał pochować swego brata. Niezwykła skala pogrzebu Czajkowskiego pozostaje do dziś wskaźnikiem jego sławy i popularności za życia. Do dziś, według obecnego dozorcy cmentarza, na którym został pochowany kom- pozytor, pozostaje "największym pogrzebem, jaki kiedykolwiek widziano w Petersburgu", większym nawet od pogrzebów Turgie- niewa i Dostojewskiego