Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
– Czy zastałem pannę de Sirle? – zapytał. – Jestem d’Artagnan, porucznik muszkieterów. – Zechce pan łaskawie wejść do salonu! – zaprosił go lokaj. D’Artagnan podążył za lokajem. Wszystko tu było tak, jak opisywał Atos. Tym razem muszkieter miał się na baczności. Bacznie śledził wszystkie zakątki i postanowił zachować wszelką ostrożność. Piękno tego saloniku nakazywało mu tym większą ostrożność. A jednak kiedy gospodyni zameczku ukazała się, d’Artagnan zawahał się, nie chcąc dopuścić do głowy myśli, by osóbka ta miała tyle złego w sobie. Panna de Sirle była piękną, i młodą. Młodszą, aniżeli określał ją Atos. Doprawdy była jedną z najpiękniejszych istot, jakie muszkieter w życiu swym spotkał. – Pan życzył sobie, mnie widzieć? – zapytała niskim, dźwięcznym głosikiem. – Tak, pani. Mam zaszczyt być dostawcą listu Jego Eminencji kardynała Richelieu. – Ach! – Spojrzała na niego mile uśmiechnięta. – To pan chce widzieć moją siostrę, Helenę. Ja jestem Eugenia de Sirle. Żałuję bardzo, że siostry nie ma, pojechała do Paryża dziś rano i jeszcze nie wróciła. Zechciej mi dać list, położę na jej biurku. Nie posiadając żadnych instrukcji co do sposobu doręczenia listu, d’Artagnan wręczył pismo Eugenii. 83 – Chwileczkę, monsieur, jeśliś łaskaw. – Panna de Sirle zniknęła za drzwiami, obdarzywszy gościa tak słodkim uśmiechem, że d’Artagnan stanął oniemiały. Czy ten uśmiech przyrzekał cokolwiek? Instynktownie zakręcił wąsa, otarł kurz ze srebrnych lam i czekał z bijącym sercem. Niebezpieczeństwa nie było. Jego nazwisko nie wywarło na pannie żadnego wrażenia. Widocznie nie słyszała o nim. „Stanowczo – zdecydował – nie jestem głupcem. Kiedy kobieta patrzy na mnie, łatwo mi doczytać się czegoś, jeśli oczywiście wzrok ten coś mówi. Jeżeli zaraz opuszczę ten dom, co z tego za korzyść? Jestem w obozie wroga, zasadą jest korzystać z okazji w takich wypadkach. A co za okazja...” Urwał rozmyślanie. Zdecydował, że jednak jest osłem. A przecież panna nie dawała mu spokoju. Imaginacja pracowała szybko. Jej oczy... Że nie była damą, o której opowiadał mu Atos, sprawiało mu wielką radość. Trzeba przyznać, że d’Artagnan po przyjeździe do Paryża nie próżnował. Przystojny, mile widziany, w okresie, kiedy impuls więcej aniżeli dyskrecja dominowały w arystokracji, korzystał z okazji. Eugenia powróciła i podeszła do d’Artagnana. – Czy nie zechce pan usiąść? – zapytała słodko. Wiem, że siostra powróci wkrótce i nie darowałaby mi, gdybym pana nie zatrzymała. A może wolałby pan przejść się po ogrodzie. Deszcz przestał padać, a w domu duszno. Spacer do ogrodu uśmiechał się d’Artagnanowi. Cóż mogło być bardziej romantyczne od tych krętych ścieżek pośród pachnących bzów z przemiłą osóbką przy boku. D’Artagnan żywił nadzieję, nadzieja zmieniła się w pewność, z kolei pewność stała się bezczelnością. Jednym słowem dzierżył zwycięstwo w dłoni. W tyle ogrodu, w gąszczu drzew krył się prześliczny pawilon z komfortem umeblowany. Ponieważ deszcz znów zaczął padać, d’Artagnan poprowadził swoją bogdankę do tego pawilonu. Sądząc z jej spojrzeń i zachowania się, muszkieter nie miał wątpliwości co do jej sympatii dla siebie. Poczuł się naraz w siódmym niebie. Serce jego nabrzmiało szczęściem. Naraz twarz panny de Sirle przybrała wyraz trwogi, wyrwała rękę spod jego ramienia. – Ach! – szepnęła z przerażeniem w głosie – moja siostra. Słyszę zgrzyt otwieranej bramy. Jeżeli nas tu odkryje, zguba twoja jest nieunikniona. Nie masz pojęcia do czego ona jest zdolna. D’Artagnan rzucił się do jej stóp. – Powiedz mi jedyna, gdzie i jak szczęście nasze może dojrzeć – błagał ją z drżeniem w głosie i całował jej małe rączki namiętnie. – Chodź, nie masz chwili do stracenia– odpowiedziała jednym tchem. – Słyszę koła toczącego się powozu. Musisz pozostać tu ukryty, czekaj tu! – Z całego serca – zawołał d’Artagnan, wielce uradowany na myśl o szczęściu. Szedł za nią do małego pokoiku obok sypialni w pawilonie. Pokój ten był przybudowany do ściany ogrodu, skromnie umeblowany wyglądał na kapliczkę. – Przyjdę tu po ciebie później. Ten pawilon jest moim uroczym mieszkankiem – wyszeptała cicho nieco podniecona. Na chwilę poddała się, kiedy d’Artagnan porwał ją gwałtownie w objęcia i przyciskał mocno do serca. Z gorących ust jej popłynął w żyły muszkietera żar namiętności. Za chwilę zniknęła, zatrzaskując drzwi za sobą. Dwukrotnemu przekręceniu klucza w zamku towarzyszył krótki wesoły śmiech panny de Sirle. – Miłego wyczekiwania, mój panie! —rozległ się ironiczny głos za drzwiami. – Doznasz rozkoszy Tantala, kiedy usłyszysz jak inny czerpie szczęście, którego ty zapragnąłeś. Obróć tylko krucyfiks na małym piedestale. Przyjemnego wieczoru, monsieur! Oczekiwaliśmy cię tutaj... 84 Druga krótka fala drwiącego śmiechu zakończyła pożegnanie. D’Artagnan zdębiał na chwilę. Nie mógł się formalnie poruszyć. Czuł jeszcze gorąco jej pocałunku, kiedy jej słowa mroziły mu duszę. Za późno przypomniał sobie przestrogę Atosa i ryknął ze złości na siebie. To nie była siostra, lecz sama Helena de Sirle. Zarzuciła na niego sieć. Dał się chwycić jak naiwna rybka. Myśląc o jej piękności, udawanej niewinności i skromności, rzucił się całym ciałem na zaparte drzwi. Niestety. Drzwi były mocne, zamknięte, nieustępliwe. 85 ROZDZIAŁ XIII Pułapka dla dwóch, a ginie w niej wielu Kiedy pierwsze wrażenie minęło, d’Artagnan usiadł na lawie i zaczął rozważać swą sytuację na zimno. W tej chwili był naprawdę groźny. Przywilejem młodości jest przeoczyć zniewagę, zapominać urazy, wybaczać krzywdy. Lecz kiedy własna duma jest raniona, zemstą pała serce
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Pułkownik Cathcart nie był w stanie ocenić, ile zyskał czy stracił na tej cholernej strzelnicy, i żałował, że nie ma przy nim pułkownika Korna, który mógłby ocenić dla niego...
- Definicja typu wskaźnikowego ma następującą postać: nazwa-typu-wskaźnikowego=~nazwa-typu-wskazywanego Dla przykładu zdefiniujmy typ wskaźnikowy WskCalk,...
- Po chwili mBody, kobiecy gBos przemówiB do niego dobr ruszczyzn, chyba z moskiewskim akcentem, cho Ryszard nie uwa|aB si za eksperta w dziedzinie wymowy i regionalizmów: Przepraszam, czy zechciaBby pan powtórzy swoje nazwisko? Ryszard zastosowaB si do pro[by
- Powoli wracali do stajni, w której trzymano tylko konie Calhenny’ego, a później Morris szedł do swojego wielkiego domu, a Beau do swojej chaty, gdzie czekała na niego...
- Za każdym razem, gdy Cymmerianin spotykał grupę, ogromny samiec patrzył na niego groźnie spod ciężkich brwi, dopóki jego rodzina nie zniknęła w krzakach, a potem odwracał się i...
- Nazwa pochodziła od „ryku"; przed każdą serią wybuchów słychać było sześć (?) ryków, sześć złowieszczych jak gdyby nakręceń jakiejś maszynerii, po chwili następowały wybuchy...
- W zakres subiektywnej oceny jakości życia może wchodzić percepcja możliwości kontaktu z otoczeniem i korzystania z niego, ocena szans rozwoju osobistego, poczucie własnej...
- 126 Na widok wielkiego wojska stojącego na lądzie zatrzymał okręt i przypuszczając, co było prawdą, że tam się i król znajduje, posłał do niego swych ludzi, którzy mieli...
- "Przecież wtedy wyciągnęłaby po prostu energię z najbliższego węzła, żeby się uleczyć, a Treyyan natychmiast by to wyczuł, bo magia w tym węźle bardzo na niego oddziałuje...
- Z punktu widzenia składu etnicznego wydaje się, że można ustalić następującą regułę (napisałam: "wydaje się", gdyż jest to sprawa sporna, wrócę do niej nieco dalej, por...