Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
— Musisz jechać — potwierdził Robert — dziś ty nawet mnie jesteś potrzebny… Uścisnął go… poszli dalej smutni drogą, nie zważając, że poza brzozami przesunął się major, który chwilami stał, nasłuchiwał, mógł jakie słowo pochwycić, ale nagle splunąwszy, jakby się zawstydził własnej ciekawości, pośpiesznie do dworku powrócił. Robert z Ernestem chodzili tak długo jeszcze; a gdy Burakowski na folwark powrócił, on, co zawsze wyświstywał piosenki i był wesół jak ptaszę, nie otworzywszy ust rzucił się na łóżko. Twarz miał zasępioną. Następnego dnia, gdy się zeszli ojciec z synem, major, który zrzucił z serca ciężar, najczulej uściskał go, chciał być wesół, zaproponował polowanie, potem przejażdżkę w sąsiedztwo… ale Robert nie miał do tego ochoty, wymówił się. Potrzeba było Ernesta wyprawić. Nie nalegał stary, nieustannie tylko zachodził do Roberta, pytając, czy mu czego nie trzeba? troszczył się, niepokoił i sługom kazał brać rozkazy u niego. Czulszym był niż kiedykolwiek — syn też nie mógł tego nie czuć, ale chodził zasępiony i blady, z przymusem się uśmiechając. Erdziwiłł, który był niezmiernie ciekawy jak się rzeczy między nimi obrócą, nadjechał dnia tego — po drodze do Żabliszek. Majora samego zastawszy w ganku, obejrzał się i napadł nań zaraz z pytaniem: — A cóż? a syn? — Czegożeś się ty obawiał? żebym ja własnego dziecka nie zjadł? — odparł major z uśmiechem niewesołym. — Wszystko dobrze… Rozporządzałem jak było postanowiono, Burakowski jutro jedzie do Zahajów, Robert ze mną zostanie tu — no — i koniec. — I koniec!! — powtórzył Erdziwiłł. — Otoż to tylko kwestia, czy to koniec, czy początek? — Jakiś ty śmieszny! a czegoż to ma być początek? Myślisz, że ja będę z dzieckiem wojnę prowadził, albo on ze mną? Robert mój wychowany poczciwie, dobry, posłuszny… — Ale… o babę chodzi! — skrobiąc się w głowę rzekł cicho Erdziwiłł. — Gdyby szło o cokolwiek innego, ani bym wątpił! Jak tylko podwika* na placu… wszystkie rachuby chybiają. Major ręką machnął. — Stary bałamucie, tobie tylko to na myśli! — A tyś zapomniał, gdy byłeś młodym! — rzekł Erdziwiiłł. — Właśnie dlatego, żem nie zapomniał, chcę dziecko ustrzec od tego, co ja wycierpiałem — gwałtownie wy buchnął major. — Dajmy pokój. Sędzia się obejrzał dokoła. — Dalipan — rzekł znienacka — ślicznie tu u was w tych Żabliszkach. Wesoło, cicho, zamożno… Nigdzie tak nie czuję błogosławieństwa życia wiejskiego jak u siebie i u was. Zaczęliście siejbę? Major jakby nie zrozumiał. — Wiesz — począł z drugiej beczki Erdziwiłł — marszałkówna starsza za mąż wychodzi… Partia co się nazywa, radca izby skarbowej. — Winszuję — krótko rzekł gospodarz. — Nie dosyć na tym, i młodsza, która miała konkurenta, będzie już mogła go uszczęśliwić. Nie wydaliby byli nigdy młodszej przed starszą. Ale ta, filut dziewczyna, chcąc sobie otworzyć drogę, siostrze się postarała o pretendenta, i tak zręcznie, słyszę, około sprawy chodziła, że dwie na raz sprawy ubiła! To mi dziewczyna!! Są też posłuchy i o innych gotujących się na zapusty weselach! — mówił Erdziwiłł; — byle się sprawdziły, będziemy się mieli gdzie zabawić, podochocić i zażyć dobrej myśli. — Bardzo się cieszę — dodał major. Przechodzącemu chłopcu kazał prosić Roberta. — Powiedz paniczowi, że gościa mamy; niechże on jako gospodarz wyjdzie. Wprędce potem ukazał się Robert. Sędzia go ściskać zaczął. — A co? — rzekł — nieprawda? wszędzie dobrze, a najlepiej w domu? To złote jabłko te wasze Żabliszki… Cacko, słowo daję… Tylko nam ciebie brakło, ażeby się ożywiły… — O! ja ich ożywić nie potrafię — smutnie się uśmiechnął Robert — bo lubię samotność i ciszę… — To nic po tym dla młodego — wtrącił major. — Młody być młodym powinien… Nam, starym, co innego… — I widzisz pan, że ja — niby nie tak to młody — dodał Erdziwiłł — a ruszam się, śmieję i drugich pobudzam do śmiechu… Baraszkując tak sędzia badał twarze obu, chciał się przekonać, jak tu rzeczy stały? i wyniósł tę pewność, że jak powiedział, nie był to koniec, ale początek. Rozmowa się wlekła, podskakiwała, rwała, wiązała — nie szła, Erdziwiłł się zmęczył, chcąc obu pochmurnych rozruszać, siadł na bryczkę i pojechał do domu zafrasowany. Tegoż wieczoru Jazyga stary poszedł na folwark do Burakowskiego, który się już do wyjazdu gotował. Znalazł go gospodarzącego około starego tłomoka, spoconego i zakłopotanego. — Mój Erneście — rzekł — jedną ci rzecz chciałem powiedzieć jeszcze… — Tłumaczyć ci się nie będę — jak, co, dlaczego… przestrzegam tylko, abyś w żadnej korespondencji nie pośredniczył, listów nie posyłał i nie woził. Najprzód, że to nie twoja rzecz — a po wtóre, że tu do Żabliszek bez mojej wiadomości list się żaden nie dostanie i stąd nie wyjedzie. Więc to zachód stracony… Trzasnął major drzwiami i wyszedł. Burakowski, jak stał nad tłomokiem otwartym, tak został długo, nie wiedząc, co począć. Na myśl mu przyszło zrazu rzucić służbę tę, pójść innej szukać, wyrzec się tysiąca złotych, a palca nie kłaść między drzwi. Gdy jednak rozważył potem, iż Roberta opuści, że go zdradzi i bez pomocy zda na to prześladowanie ojcowskie — westchnął: — Dziej się wola Boża! Dla Roberta miał miłość, a dla jego sprawy większe współczucie niż dla tyranii ojcowskiej. Trochę nawet serca stracił dla majora. W młodości więcej ku sobie pociąga miłość niż zimny rozsądek. Położenie jednak było trudne. Zdradzać starego, dobrego opiekuna także się nie godziło. — Otom wpadł w kleszcze! — mówił chodząc po izbie Burakowski. — Dałbym na trzy msze święte do Ostrej Bramy, żeby mnie Matka Najświętsza całego z tej biedy wyprowadziła… Trzeba było pójść o tym Robertowi oznajmić, lecz nim się wybrał Ernest, ujrzał go wchodzącego
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Często o tym słyszałem, znała to każda służąca, często widziałem olśnienie w oczach opowiadających i zawsze uśmiechałem się do tego na wpół pobłażliwie, na wpół zazdrośnie...
- Nie ma już w recenzjach tej cierpkości, ukrytej goryczy, której dawniej można się było doszukać, teraz wyczuwa się, obok zrozumienia (ono było zawsze), także pewną...
- Och, potrafię sobie wyobrazić, jaką masz teraz minę! Nie przejmuj się, nie zamierzam się poddać! W gruncie rzeczy, mogę Ci udzielić innej odpowiedzi na pytanie, jakie zawsze...
- Gospodarz atoli, długą praktyką nauczony, trzymając się pewnych, politycznych w rządzeniu zasad, wielce dowcipnemi sposobami umiał zawsze między nimi utrzymywać tak...
- Mężczyźni są w swoich snach bardziej agresywni fizycznie, podczas gdy kobiety są bardziej wyrozumowane i agresywne werbalnie...
- Nie jest też niczym dziwnym ani godnym ubolewania to, że historię Europy zawsze pisali przede wszystkim Europejczycy dla Europejczyków...
- Kontakt naszego ciała z dodatnio naładowanymi cząstkami aerozoli powodował będzie zawsze mniejsze lub większe "odelektronowanie organizmu, a kiedy powierzchniowa rezerwa...
- Kobieta w moim wieku patrzyła na mnie jak na smarkacza, miała swoje dorosłe i bardzo poważne flirty, ja nie bardzo orientowałem się w uczuciach, które mną rządziły, byłem...
- Przed kilk laty, straszyB ich wiele Upiór, który ze smtarza wyje|d|aB zawsze na czarnym zrebcu i okoliczne wsie przebiegaB
- Po ustaniu walk w maju 1923 IRA nie wyrzekła się swych celów, zawsze sytuując się na najbardziej radykalnych pozycjach...