Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Mama mówiBa Ojcu, by przyniósB sól, cho sól staBa na stole. Ojciec wzdychaB, bo wiedziaB, co to ma znaczy, ale szedB do kuchni i wracaB zso-Iniczk. Nie wspominaB o tym, co byBo na parapecie, a na parapecie byBa du|a piramida: cztery gBbokie, trzy pBaskie i dwa albo trzy maBe. Ró|nie ustawione, ale nie udaBo si nigdy ustali, od czego ustawienie zale|y Cz[ciej do ku chni wychodziB Ryszard, te| po sól albo po cukier, albo po masBo, mama pamitaBa, by kaza przynie[ to wBa[nie, co nie jest akurat potrzebne Wówczas na parapecie bywaBa maBa piramida. Anniemarii przyznano piramidk, Babci 56 Katarzynie co[, co Ryszard nazywaB zerówk: kieliszek do jajka. Babci Katarzynie nale|aBa si pewna pobBa|liwo[. Trzeba przyzna, |e Babcia Katarzyna poproszona pokoi nym gBosem o przyniesienie widelca, natychmiast dostawaBa wypieków, a jej rce bezradnie zaczynaBy mitosi koronk bluzki czy mankiet sukni. Z kuchni wracaBa niezmiennie wstrz[nita, a potem w milczeniu przez caBy dzieD wyblagi-waBa sprztnicie kieliszka. ByBo to milczenie tak paniczne i niezno[ne, |e kiedy[ Ojciec z lito[ci odwa|yB si samodzielnie oczy[ci parapet. Wówczas do kuchni wysBano wszystkich, a piramidy staBy we wzorowym porzdku, zwieDczone a| dwoma kieliszkami do jajek Mama mówiBa, |e najlepszym sposobem na wyBadowanie ukrytej agresji, jak ka|dy czBowiek przejawia w stosunku do innego czBowieka, jest niszczenie przedmiotów. Dlatego rzucaBa talerzami. Ale dawniej warunki materialne nie pozwalaBy na tBuczenie, trzeba byBo uwa|a, a teraz Mamie stawianie piramidek weszBo w krew, zreszt gdzie si dostanie tak pikne sztuki? Ukryta agresja, wyja[niBa Mama, nie bierze si z pró|ni, ma swoje gBbokie przyczyny. I nikt nie powie, |e Mama byBa kiedykolwiek wobec kogokolwiek niesprawiedliwa. Dlatego rzucanie ma swój racjonalny sens i ka|dy, kto odczuje jego skutki, powinien przemy[le swoje postpowanie. Tym bardziej, podkre[laBa Mama, |e taki spontaniczny akt niszczenia ujawnia si w Mamie wtedy, gdy kto[ zawiniB w sposób niejawny, dotknB najgBbszych pokBadów wra|liwo[ci Mamy. Inne sprawy, na przykBad wagary czy dwójki, maj by po prostu karane, a od tego jest Ojciec, który jako m|czyzna ma pasek i atawizmy, pozwalajce mu na u|ycie brutalnej siBy 57 - Jak si ma talent od |ycia - mówiBa Mama tajemniczo - to si go ma i ju|. CzBowiek skazany jest na wBasn wra|liwo[, a mo|e nawet - rozmarzyBa si Mama na chwil - zamyka si w swoim wewntrznym [wiecie, do którego nikt, ale to nikt nie jest w stanie tak naprawd przenikn. Gdy to mówiBa, zwracaBa na Ojca swoje du|e bBkitne i zawsze Bagodne oczy, a Ojciec czerwieniaB ze wstydu. Przynajmniej powinien si czerwieni, powiedziaBa Mama którego[ dnia do Babci Katarzyny, ale on jednak jest cokolwiek gruboskórny. - Nie chc mamie robi wyrzutów - powiedziaBa Mama melodyjnie, a Babcia Katarzyna w najwy|szym zmieszaniu wylaB a zup z talerza do wazy, cho przed chwil sama j  sobie z wazy nabraBa - ale caBa wasza rodzina jest tak witalna, |e to przechodzi nieraz granice mo j ej wytrzymaB o[ci. To nie zarzut - dodaBa, obserwujc z pewnym zainteresowaniem, i jak Babcia Katarzyna znów siga do wazy, bo chyba jednak miaBa apetyt na zup - to tylko goBy, sprawdzony fakt