Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Nie spodziewaj się niczego. Nie miej nadziei na nic. Na nic." Dławiąc w sobie ten głos, Rand zsiadł z konia. Idrien podeszła bliżej i powitała go ukłonem. Jak zwykle, kiedy się wyprostowała, ze zdumieniem stwierdził, że sięga mu ledwie do piersi. - Witamy w Szkole Cairhien, mój Lordzie Smoku. Jej głos brzmiał zaskakująco melodyjnie i młodo, zdumiewająco kontrastując z mało delikatnymi rysami twarzy. Zdarzało już mu się zresztą słyszeć, jak potrafiła nadać mu znacznie ostrzejsze brzmienie podczas rozmów z nauczycielami i uczniami; Idrien krótko trzymała swoich podopiecznych. - Ilu masz szpiegów w Pałacu Słońca? - zapytał łagodnie. Wyglądała na zaskoczoną, być może tym, że coś takiego w ogóle przyszło mu do głowy, ale znacznie bardziej było prawdopodobne, iż pytanie takie nie mieściło się w zakresie dobrych manier, które przestrzegano w Cairhien. - Przygotowaliśmy małą wystawę. Cóż, tak naprawdę to nie oczekiwał odpowiedzi. Zmierzyła wzrokiem dwójkę Aielów w taki sposób, w jaki kobieta mogłaby patrzeć na dwa wielkie i brudne psy, które w każdej chwili mogą ugryźć, ale ostatecznie poprzestała na głośnym pociągnięciu nosem. - Czy mój Lord Smok zechce pójść ze mną? Poszedł, marszcząc brwi. Jaka wystawa? Westybul szkoły mieścił się w wielkiej komnacie otoczonej ciemnoszarymi, wypolerowanymi kolumnami, z posadzką wyłożoną bladoszarymi płytami; otaczał ją balkon zbudowany z pożyłkowanego na szaro marmuru, o wysokości trzech piędzi. Obecnie prawie w całości wypełniony... wynalazkami. Nauczyciele tłoczyli się za jego plecami, gdy podszedł, by przyjrzeć się wszystkiemu z bliska. Popatrzył na wystawę i nagle przypomniało mu się, jak Berelain mówiła coś o tym, że szkoła wytwarza różne przedmioty. Ale jakie? Idrien wyjaśniała mu to - przynajmniej próbowała w miarę jak wiodła go od jednego urządzenia do następnego, przy których stali ich twórcy i opowiadali o swoich dziełach. Część wyjaśnień udało mu się nawet pojąć. Zestaw sit, skrobaków i rozwłókniaczy pełnych skrawków lnu wytwarzał znacznie cieńszy papier, niźli komukolwiek udało się do tej pory otrzymać, przynajmniej tak twierdził jego twórca. Potężny kadłubowaty kształt, składający się z dźwigni i wielkich płaskich tarcz, okazał się maszyną drukarską, znacznie sprawniejszą od obecnie używanych, przysięgał jego wynalazca. Dedric okazał temu urządzeniu zrozumiałe zainteresowanie, póki Jalani najwyraźniej nie zdecydowała za niego, że powinien raczej obserwować, czy ktoś nie chce przypadkiem zaatakować Car'a'carna - mocno nastąpiła mu na stopę, tak że aż zatoczył się na Randa. Na wystawie znajdował się także pług na kołach, przeznaczony do orania sześcioma lemieszami naraz - przynajmniej jego zastosowania Rand potrafił bez żadnych wyjaśnień się domyślić i uznał, że może w istocie działać - jeszcze jedno urządzenie z dołączoną końską uprzężą, które podczas żniw miało zastąpić ludzi z kosami. Wystawiono również także nowy rodzaj warsztatu tkackiego, ponoć łatwiejszego w użyciu, jeżeli wierzyć opinii człowieka, który go zbudował. Były tam też rzeźbione w drewnie i pomalowane modele akweduktów, które miały dostarczać wodę do miejsc, gdzie wysychały studnie, projekty nowej kanalizacji i ścieków dla Cairhien, nawet stół z ustawionymi maleńkimi figurkami ludzi i powozów, dźwigów i krążków, obrazujący, jak winno się budować i brukować ulice, by dorównywały wytrzymałością tym, które położono setki lat temu. Rand nie miał pojęcia, czy którykolwiek z tych wynalazków będzie działał, niektóre jednak wyglądały obiecująco. Ten pług, na przykład, jak najbardziej przydałby się w Cairhien, które przecież musiało zacząć żywić się samo. Każe Idrian zbudować go. Nie, powie Berelain, by jej to zleciła. "Zawsze na oczach innych posługuj się oficjalnymi hierarchiami władzy - mawiała Moiraine - chyba, że chcesz komuś podsunąć myśl, by je obalić". W gronie nauczycieli wypatrzył znajome oblicze Kina Tovere, krępego optyka, który nie przestawał ocierać pasiastą chustką spływającej potem łysiny. Oprócz tego, że budował szkła powiększające rozmaitych rozmiarów. - "Dzięki którym z odległości mili policzysz włosy w nosie oglądanego", mawiał, w taki właśnie sposób dobierając słów - wytwarzał również soczewki o średnicy większej niż głowa, co więcej, zaprojektował szkło powiększające, w którym dałoby się takie zastosować, być może nawet większe; urządzenie miało sześć stóp długości, dołączono do niego wykresy obrazujące, jak przy jego pomocy oglądać różne przedmioty, między innymi gwiazdy. Cóż, Kin zawsze chciał się przyglądać rzeczom znajdującym się daleko. Na twarzy Idrien wykwitł uśmiech pełen satysfakcji, kiedy Rand pochylił się nad szkicami pana Tovere. Ona miała na względzie tylko praktyczne korzyści. Podczas oblężenia Cairhien sama zbudowała wielką kuszę, całą złożoną z dźwigni i przekładni, która miotała niewielkie włócznie na odległość mili, nadając im dostateczną prędkość, by potrafiły na wylot przebić człowieka. Gdyby pozwolić jej zarządzać szkołą wedle własnego uznania, wkrótce nikt nie traciłby czasu na nic, co nie było naprawdę solidne i praktyczne. - Zbuduj to - powiedział Rand, zwracając się do Kina. Być może rzecz okaże się bezużyteczna, w przeciwieństwie do pługa, który z każdą chwilą przekonywał go coraz bardziej, jednak lubił Tovere. Idrien westchnęła i nieznacznie pokręciła głową. Tovere cały aż pojaśniał. - I zamierzam wypłacić ci nagrodę w wysokości stu złotych koron. To naprawdę wygląda interesująco. - Wśród zebranych przeszedł szmer, stawał się tym głośniejszy, im większe zdziwienie malowało się na obliczach Idrien oraz Tovere. W porównaniu z pozostałymi przedmiotami zgromadzonymi na wystawie, projekty niedoszłego budowniczego dróg i monstrualne szkło powiększające Tovere wyglądały niczym dzieła doprawdy naiwnych i prostych umysłowości