Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Z tym wyjątkiem - dorzuciła że z powodu zmiany właściciela zostałam 48 bez dachu nad głową, a teraz jeszcze pan uniemożliwia mi znalezienie nowego schronienia. - Cofnęła się do wnętrza izby i podeszła do wygasłego kominka. Uświadomiła sobie, jak bardzo zimno jest nocą w stajni. Avenel wszedł za nią, Orillon zaś za nim, wyraźnie rad z obecności swego pana. - Cumberland miał rację. Nie jest pani wcale taka, jakiej się spodziewaliśmy. - Popatrzył na jej ciemnorude włosy, które wymknęły się z luźnego upięcia i spływały niemal do pasa, po czym wypytywał dalej. - Czy odziedziczyła pani urodę po matce? - Byłyśmy do siebie podobne. - Z pewnym niepokojem odwróciła się twarzą do niego. - Oczy mam po niej. Avenel podszedł bliżej i wziął do ręki jeden z jej loków. Pogładził gęste włosy, podziwiając ich niezwykłą, niemal karmazynowąbarwę. - A kolor włosów?... Także po matce? Brienne cofnęła się i oparła o dębowy gzyms kominka. Czuła się osaczona. Zaniepokoiło ją to pytanie, ta ręka na jej włosach... Avenel podszedł jeszcze bliżej, jakby przyciągany magnesem. Brienne poczuła dreszcz strachu. Nie obawiała się jednak brutalnej przemocy ze strony mężczyzny, który stał przed nią. Mimo ponurej twarzy i zagadkowego gniewu, który potrafił trzymać na wodzy, była pewna (nie wiedzieć czemu), że nie wyrządzi jej fizycznej krzywdy. A jednak jego zachowanie budziło w niej lęk. Kiedy wpatrywał się w jej włosy, twarz mu wyraźnie złagodniała. Zamiast dotychczasowego napięcia pojawił się na niej wyraz sennej zmysłowości. Spojrzenie jego oczu - mimo ich lodowatej barwy - było naprawdę gorące. Iskrzyły się jak śnieg tający w promieniach słońca. Ten błysk oczu zdradził jego pożądanie i przestraszył Brienne bardziej niż poprzednie groźby uwięzienia w Osterley lub wygnania do stajni. W uszach zabrzmiał jej płacz matki równie wyraźnie jak wówczas, gdy była jeszcze dzieckiem, a Oliver Morrow złożył im nieoczekiwaną wizytę. Czy wszystkie kobiety tak cierpią?... Czy stojący przed nią człowiek - silny, męski, niewątpliwie doświadczony w sztuce kochania, zachowywał się tak samo jak grzeszny i szalony hrabia Laborde?... W myślach Brienne panował chaos; wiedziała jednak, że musi dojść do jakichś konkretnych wniosków, nim Avenel Siane posunie się dalej. Jednak w tym momencie z niejasnych powodów brutalny akt fizyczny, narzucony jej matce, i spojrzenie Avenela Siane'a, będące wyraźnym zaproszeniem do miłosnych igraszek, splotły się dla niej w jedno. Poczuła, że rośnie w niej panika i nim zdołała się opanować, zawołała głosem strwożonego dziecka: 4-Uzurpator 49 - Proszę mnie nie dotykać! Błyskawicznie wyszarpnęła z ręki Avenela pasmo swych włosów i odwróciła się, zmieszana zarówno własnym lękiem, jak i jego spojrzeniem, pełnym zdumienia i poczucia winy. - Wydaję się pani odrażający? - Przemówił do odwróconej plecami, sztywnej z napięcia dziewczyny. - Nie brak mi wad, ale o tej dotąd nie wiedziałem. - Nie chcę mieć do czynienia z żadnym mężczyzną, choćby nie wiem jak pociągającym! Chyba dałam to wyraźnie do zrozumienia na galerii! -Stała bez ruchu, nie chcąc na niego spojrzeć i mając nadzieję, że odejdzie, zostawiając ją w spokoju. - Ach, tak? - Wydawał się poruszony. - Jaka jest przyczyna tej nienaturalnej powściągliwości? - Nie muszę się przed panem tłumaczyć - odparła ostro, nadal odwrócona do kominka. - Istotnie. Ale pewnego dnia pożałuje pani, że tego nie zrobiła, lady Brienne. Nie było dotąd kobiety, która odrzuciłaby moje zaloty. Klnę się, że pani tego gorzko pożałuje! - Postara się pan, żeby mnie bolało, jeśli nie będę uległa? - Odwróciła się rapotownie do niego z twarzą pełną gniewu. - To doprawdy po męsku! - Nigdy jeszcze nie pastwiłem się nad kobietą. Istnieją jednak inne sposoby, równie skuteczne i niemiłe jak fizyczna przemoc. Pani walczy zaciekle z naturalnymi uczuciami, ale w pani zbroi musi być jakaś szczelina. Odkryję ją! A gdy mi się to uda, nie okażę litości. - Podszedł do drzwi i rzucił Orillonowi: Leżeć! Na odchodnym powiedział tylko: -Dobrej nocy, lady Brienne. Niech się pani raduje tej nocy swą nieskalaną cnotą. - Rozejrzał się po smętnej izdebce i zatrzasnął za sobą drzwi. Zaraz potem Brienne usłyszała, jak schodzi ze schodów. Pewna, że Avenel opuścił stajnię, uchyliła drzwi, ale tuż za progiem znowu warował Orillon. Nie chciało się jej nawet zamknąć drzwi. Zaklęła z cicha i zawróciła do wnętrza izdebki. Jak zdoła przeżyć tę noc?... Usiadła na dębowym stołku; rozmyślała bez końca o niezwykłych wydarzeniach tego dnia. W Osterley Park działy się doprawdy dziwne rzeczy!... Była pewna tylko jednego: Avenel Siane postanowił wykorzystać ją jako pionka w grze, którą toczył z hrabią. Zrozumiała, że musi uciec stąd za wszelką cenę, gdyż bez względu na to, jak potoczą się sprawy, wszystko zmierzało ku katastrofie, ona zaś była w to rozpaczliwie uwikłana. 50 Wyczerpana fizycznie i duchowo w końcu zasnęła, choć się przed tym broniła. Zrezygnowana osunęła się na oklapnięte łóżko. Strzępy różowej polonezki posłużyły jako poduszka i ochroniły Brienne przed bezpośrednim zetknięciem ze zbutwiałym, cuchnącym piernatem. Zwinęła się w kłębek, starając się odegnać zimno i poczucie osamotnienia. Żeby się nieco pocieszyć, przysięgła sobie, że na pewno stąd ucieknie, już jutro! Zapadając w sen, myślała o swoim starym domu w Tenby: przypominała sobie wzorzyste ściany pokoju od ulicy i huczący wesoło na kominku ogień, który zawsze bronił jej przed chłodem. Brienne nie wiedziała, że nieco później do łóżka przybył nowy lokator. Nie poczuła nawet, że materac zakołysał się, gdy Orillon na niego wskoczył. Kiedy jednak zwierzak skulił się obok niej, ogarnęło ją miłe ciepło; jemu zaś psi instynkt podpowiedział, że zupełnie nie ma sensu, by oboje marzli. Tego wieczoru kuchnia w Osterley przypominała dom wariatów