Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Trzymany mocno w licznych ramionach monstrum Robert Strachan spojrzał na Hydrę. Nie, wuju Robbie! Nie... Tak. Patrz i ucz się. Z czterech szeroko otwartych ust wysunęły się świecące złote języki, które splotły się w pojedynczą sondę. Sonda ta przylgnęła do czubka głowy Roberta. Nagle jego ciało otoczyła purpurowa poświata. Kiedy czarna bestia zaczęła pić z pierwszego źródła sił witalnych, drgnął konwulsyjnie i z jego piersi wyrwał się okrzyk przerażenia. Pozbawiony woli, ale nadal przytomny, mógł tylko drgać gwałtownie i cierpieć, podczas gdy Hydra przesuwała się do drugiego źródła z tyłu czaszki, do trzeciego u nasady karku i dalej wzdłuż pleców. W miarę trwania potwornej uczty aura wijącego się w męce człowieka zmieniła kolor, a skóra pociemniała, jakby ciało i kości płonęły w ogniu astralnym. Na każdej opróżnionej czakrze widniał inny, skomplikowany promienisty wzór. Dorothea Macdonald patrzyła, nie mogąc interweniować; ale tym razem przeżywała tę wizję w pełni świadomie, odbierając ból przeszywający ciało jej konającego wuja dzięki empatii redaktywnej. W końcu, kiedy Hydra wysączyła siły witalne z siódmej czakry na krzyżach, Robart Strachan umarł. Wtedy też ustała męka, którą Dee z nim dzieliła. Hydra upuściła wyschniętą, dymiąca powłokę na wilgotną podłogę jaskini. Dobrze się spisałaś, Dziewczyno! A teraz weźmiemy się za następną ofiarę. Patrz! Ucz się! Hydra zwróciła się do Rowan Grant, żony wuja Robbiego, i wchłonęła jej życie w taki sam sposób. Dee znowu dzieliła jej cierpienie, nie wiedząc dlaczego. Tym razem było łatwiej, prawda? Ostatnią ofiarą była matka Dee. Nie moją mamusię nie nie proszę. Ją szczególnie. Gotowa? Zaczynaj. Po raz trzeci Dee poznała tamten straszny ból, zadawany specjalnie przez Hydrę po to, by jej rozkosz była pełniejsza, a także z jeszcze innego powodu. Dlaczego zabiłaś ich w taki sposób DLACZEGO ty obrzydliwy stworze? Ale potwór tylko odpowiedział: Znajdź swoje własne pożywienie! Znajdź swój własny gniew. Znajdź swój własny ból. Och, mamo, nie. Kochałam cię. Przykro mi że byłam taka rozgniewana. Myślałaś że metaterapia mi pomoże. Myślałaś że powinnam cierpieć jeśli dzięki temu stanę się operantką. Niczego wtedy nie zrozumiałam. Naprawdę uratowałabym cię gdybym mogła. Ale byłam za młoda za słaba zbyt egoistyczna zbyt nieświadoma... Nie kończący się ból. Nie dla trzech ofiar lecz dla niej. To nie moja wina, że cierpieliście tak bardzo! To wina Hydry i Fury’ego. Nie mogłam ich powstrzymać! Kłamczucha. Ból. Hydra śmiała się z niej i z jej spóźnionej pielgrzymki. Kiedy tak rechotała, jej potworne cielsko zmieniło się, podzieliło i stało czterema istotami ludzkimi. Jedna z kobiet była ciemnowłosa, ze szkarłatnymi ustami, druga, szczupła blondynka, miała błysk szaleństwa w oczach. Wyższy z mężczyzn uśmiechał się jak zadowolony kot, który pożarł zdobycz. Jego muskularny towarzysz był „ojcem”, który prosił Dee o pomoc w parku Spouting Horn. Wiem, coście za jedni! zawołała w myśli Dee. Wiem, że jesteście na tej wyspie w nadziei, że znajdziecie dogodną sposobność, by mnie zabić. ALE JA JUŻ NIE JESTEM BEZSILNYM DZIECKIEM. No, na co czekacie?! Spróbujcie się pożywić. Zobaczycie, co się stanie. Pokazała im to. I we śnie-wizji ból zwrócił się przeciwko tym, którzy go zadawali. Hydry wrzasnęły bezdźwięcznie. Patrzyła, jak się wiły, konając, i radość przepełniła jej serce. Nagle cztery człony Hydry znieruchomiały, jak holopostacie w zatrzymanym filmie Tri-D. „John Quentin” przestał być materialny, zamienił siew ducha i zniknął. Tak, oczywiście. Już nie żył. Dee już nic mu nie zrobi! Ale sąjeszcze pozostali... PRZYBĄDŹ PO MNIE HYDRO PRZYBĄDŹ ŻEBYM MOGŁA CIĘ ZABIĆ ZADAJĄC CI JESZCZE WIĘKSZY BÓL NIŻ TY KIEDY ZABIŁAŚ MOJĄ MATKĘ! Ocalałe Hydry w jej śnie ożyły. Trzymając się za ręce, zawyły w metakoncercie czystej nienawiści. Za późno. Powinnaś była to zrobić za pierwszym razem. Tchórz! Hipokrytka! Zniknęły. Radość również zniknęła i Dee zaczęła wszystko rozumieć. Ocknęła się. Była sama w wilgotnej jaskini, stała po kostki w wodzie. Zaczął się przypływ i morze powoli zalewało Goedh Ghille Mhoire. Wspomnienie tamtego straszliwego przeżycia było blade, niejasne, niepokojące. Nie doznała /catharsis