Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- To będzie najwspanialsze przyjęcie, jakie kiedykolwiek wydano - cieszyłam się. - Tylko, że wpierw będziesz mi musiała coś obiecać. - Dobrze - zgodziłam się. - Zaprosisz tych chłopców od Dewberrych. - Dunlapa i Steviego? - Właśnie. Nie będzie żadnego przyjęcia, jeśli ich nie zaprosisz. -?35- — Muszę? — Musisz. Przyrzeknij. — Przyrzekam - odpowiedziałam. Wcale mi się ten pomysł nie podobał. Ale mimo to obiecałam. Od razu zaczęłam zapraszać gości. Najpierw porozmawiałam z pastorem. — Tatusiu? — Tak, Opal? — Tatusiu, ja i Winn-Dixie, i pani Gloria Dump wydajemy przyjęcie. — To miło - powiedział. - Bawcie się dobrze. — Tato - tłumaczyłam. - Mówię ci o tym, ponieważ jesteś zaproszony. — Ooo - zdumiał się. Potarł czubek nosa. -Aha. — Będziesz mógł przyjść? - zapytałam. — Czemu by nie? - westchnął. Pannie Franny Błock od razu spodobał się ten pomysł. -136- Przyjęcie! - wykrzyknęła i klasnęła w dłonie. — Tak, proszę pani - powiedziałam. - Zupełnie jak piknik w Dwunastu Dębach w Przeminęło z wiatrem. Tylko że u nas nie będzie takiej masy gości i podamy kanapki z sałatką jajeczną zamiast pieczeni z rożna. — To brzmi bardzo zachęcająco - powiedziała panna Franny. Potem spojrzała w głąb biblioteki. — A może by tak zaprosić też Amandę? - szepnęła. — Pewnie nie będzie chciała przyjść - powiedziałam. - Nie za bardzo mnie lubi. -m — Zapytaj ją, to się przekonasz - cichutko odparła panna Franny. Weszłam wie^c między regały i najuprzejmiejszym tonem, na jaki umiałam się zdobyć, zapytałam Amandę, czy zechce przyjść na moje przyjęcie. Rozejrzała się spłoszona. -w- — Przyjęcie? — Tak. Bardzo bym się cieszyła, gdybyś przyszła. Patrzyła na mnie z otwartą buzią. - Dobrze - powiedziała po dłuższej chwili. - Przyjdę. Dziękuję bardzo. Z wielką przyjemnością. Potem, zgodnie z obietnicą jaką dałam pani Glorii, zaprosiłam braci Dewberrych. - Nie idę na żadne przyjęcie do czarownicy - powiedział Stevie. Dunlap trącił go łokciem. - Przyjdziemy - powiedział. — A właśnie, że nie - upierał się Stevie. - Czarownica nas złapie i ugotuje w kotle. — Nie obchodzi mnie, czy przyjdziecie czy nie - odburknęłam. - Zapraszam was, bo jej to obiecałam. — Przyjdziemy - powtórzył Dunlap. Kiwnął mi głową i uśmiechnął się. Za to mała Sweetie aż podskoczyła z przejęcia. -i38- — A o czym będzie to przyjęcie? - Według niej przyjęcie musiało być "o czymś". — Nie wiem. — Musisz coś wymyślić - powiedziała. Wetknęła palec do buzi i zaraz go wyjęła. Co to za przyjęcie o niczym. A piesek też będzie? - zapytała. Otuliła go ramionami i przycisnęła do siebie tak mocno, że o mało oczy nie wyszły mu z orbit. — Tak - odpowiedziałam. — To dobrze. W takim razie przyjęcie może być o psach. — Zastanowię się nad tyrn^- obiecałam jej. Na sam koniec zostawiłam Otisa. Powiedziałam mu, że będzie przyjęcie, i że jest zaproszony, a on na to: - Nie, dziękuję. — Dlaczego nie? - zdziwiłam się. — Nie lubię przyjęć - odparł Otis. — Proszę cię, przyjdź. Bez ciebie nie będzie za- -139- bawy. Przez cały tydzień mogę zamiatać i sprzątać sklep za darmo, tylko przyjdź. - Cały tydzień za darmo? - powiedział Otis, przyglądając mi się uważnie. — Tak - zapewniłam go. — Ale nie będę musiał z nikim rozmawiać? — Nie. Nie musisz z nikim rozmawiać. Tylko przynieś gitarę. Może trochę nam pograsz. — Może - powiedział cicho Otis. Rzucił jeszcze jedno szybkie spojrzenie na czubki swoich butów, usiłując ukryć uśmiech. — Dziękuję - powiedziałam. - Dziękuję, że jednak przyjdziesz. — Rozdział XXI Kiedy już przekonałam Otisa, żeby przyszedł, cała reszta przygotowań stała się czystą przyjemnością. Razem z panią Glorią postanowiłyśmy urządzić przyjęcie wieczorem, kiedy jest chłodniej. Po południu zabrałyśmy się d<*^racy w kuchni i przygotowałyśmy kanapki z sałatką jajeczną. Pocięłyśmy je w trójkąciki, odcięłyśmy skórki i wetknęłyśmy w kanapki wykałaczki z małymi chorągiewkami na końcach. Winn-Dixie cały czas siedział z nami w kuchni i przyglądał się, co robimy. Nieustannie merdał ogonem. -141- - Myśli, że dla niego robimy te przysmaki - po wiedziała Gloria Dump. Winn-Dixie pokazał Glorii wszystkie zęby. - O, nie, to nie dla ciebie - pogroziła mu. Ale kiedy myślała, że nie widzę, ukradkiem podała Winn-Dixiemu kanapkę, taką bez wykałaczki. Przyrządziłyśmy także poncz. Zmieszałyśmy w tym celu wodę mineralną z sokiem pomarańczowym i grejpfrutowym w wielkim dzbanku. Gloria nazwała ten napój ponczem pani Dump. Powiedziała, że zasłynęła nim na cały świat. Ale ja jakoś nigdy wcześniej o nim nie słyszałam