Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- To śmieszne - odpowiedział mi. -Oczywiście, że musisz żyć. Nie ma w tobie nic złego poza nadmiernym folgowaniem sobie. Twoja matka potrzebuje ciebie, nie wspominając o siostrze. A co do twojego brata, to był nawiedzony przez diabła. Byłem tak oszołomiony tym, co powiedział, że nie potrafiłem nawet zaprotestować. - To diabeł był twórcą tych wizji - tłumaczył dalej kapłan. Diabeł był wtedy w natarciu. Cała Francja była pod jego wpływem, a rewolucja była jego największym sukcesem. Nic nie uchroniłoby brata, poza egzorcyzmami i modlitwą. Należało przywiązać go, gdy diabeł szalał w jego ciele, i wyrzucić go stamtąd. Diabeł zrzucił go ze schodów, to zupełnie oczywiste - oznajmił. - To nie z bratem rozmawiałeś w pokoju - kontynuował -rozmawiałeś z diabłem. To wszystko zawładnęło mną całkowicie. Przedtem wierzyłem, że zostałem doprowadzony do ostateczności, ale to nie była prawda. Ksiądz opowiadał dalej o diable, o kulcie voodoo pośród niewolników i o przypadkach zawładnięcia ciałem człowieka przez diabła w innych stronach świata. Oszalałem. Zdemolowałem cały pokój, usiłując dogonić i zabić księdza. - Ale ta siła, którą pan posiada... przecież wampir...? - zapytał chłopak. - Zupełnie oszalałem - wyjaśnił wampir. -Zdobyłem się na rzeczy, których nigdy nie popełniłbym, będąc w pełni zdrowy. Teraz widzę to zdarzenie jakby przez mgłę, jest dla mnie zupełnie nierealne i wywołuje zmieszanie, ale dobrze pamiętam, że gdy już go dopadłem i tarmosząc się z nim, wyciągnąłem przez tylne drzwi z domu na podwórko, popchnąłem na ceglaną ścianę wolno stojącej kuchni. Tam tłukłem jego głową o ścianę, niemal go zabijając. Kiedy wreszcie przestałem, prawie na granicy śmiertelnego wyczerpania, upuszczono ze mnie jeszcze krew. Głupcy. Ale chciałem coś powiedzieć. To właśnie wtedy pojąłem swój własny egotyzm. Być może ujrzałem go jak w odbiciu, w tym księdzu. Jego pogardliwy stosunek do mojego brata odzwierciedlał także i mój stosunek do niego. Jego natychmiastowy, małostkowy i płytki sąd, to wyrokowanie w sprawach diabła, odmowa zastanowienia się chociaż nad prawdopodobieństwem świętości tak blisko nas. - Ależ on wierzył, że ciało brata opanowane było przez diabła! - Tak - natychmiast dorzucił wampir. -Ludzie, którzy przestają wierzyć w Boga lub boskość, nadal jednak wierzą w diabła. Nie wiem zresztą dlaczego. Nie, naprawdę nie wiem dlaczego. Zło jest zawsze możliwe. A boskość jest odwiecznie trudna do pojęcia. Musisz jednak zrozumieć, że mówić o nawiedzeniu ciała, to mówić po prostu, że ktoś zwariował. Czułem, że tak właśnie było w przypadku księdza. Jestem pewien, że dostrzegł tylko szaleństwo. Nazwał je opanowaniem przez szatana. Nie trzeba widzieć szatana podczas egzorcyzmów. Ale stać w obliczu świętości, przed obliczem świętego... uwierzyć, że ów święty ma prawdziwe wizje. Nie. W tym przejawia się nasz egotyzm, nasza odmowa uwierzenia, że coś takiego może się wśród nas zdarzyć. - Nigdy nie myślałem o tym w taki sposób - powiedział chłopak. -Ale co właściwie stało się dalej? Powiedział pan, że upuszczono panu krew, a to musiałoby chyba doprowadzić do pewnej śmierci. Wampir zaśmiał się. - Tak, z pewnością, tak by się to skończyło, gdyby wampir nie przyszedł do mnie tej samej nocy. Wrócił, aby spotkać się ze mną. Rozumiesz, on chciał mojej plantacji, chciał Pointe du Lac. Było już bardzo późno. Siostra czuwająca przy mnie dawno już zasnęła. Pamiętam, jakby to było wczoraj. Wszedł od podwórka, przez drzwi balkonowe. Bezgłośnie. Wysoki, o białej cerze, gęstych, jasnych włosach i płynnych prawie kocich ruchach. Delikatnie nasunął śpiącej siostrze szal na oczy i przykrócił knot lampy. Drzemała w fotelu. Na stole stało naczynie z wodą i ręcznik, którym obmywała mi czoło. Nie poruszyła się pod tym szalem aż do rana. Ale wtedy ja byłem już kimś innym. - Co to była za przemiana? Wampir westchnął. Odchylił się do tyłu na krześle i spoglądał na ściany. - Na początku myślałem, że to jeszcze jeden doktor lub ktoś inny wezwany przez rodzinę, by porozmawiał ze mną. Ale to podejrzenie rozwiało się natychmiast. Podszedł blisko łóżka i pochylił się nade mną. Jego twarz pojawiła się w świetle lampy i zobaczyłem wtedy, że nie był wcale zwyczajnym człowiekiem. Jego szare oczy żarzyły się, a długie białe dłonie nie były z pewnością dłońmi człowieka śmiertelnego. Myślę, że zrozumiałem wszystko w tej jednej chwili, a to, co mi potem oznajmił, było wtórne. W tym momencie, kiedy go ujrzałem, kiedy poczułem jego nadzwyczajną aurę, wiedziałem już, że nie jest osobą taką jak wszyscy inni. Ja sam przestałem się w ogóle liczyć. Moje ego, które nie potrafiło zaakceptować obecności osoby nadludzkiej, nadzwyczajnej, zostało zupełnie zdruzgotane. Wszystkie moje myśli, nawet moja wina i pragnienie śmierci, wydawały się całkowicie nieistotne
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Zmarło wtedy ok...
- A że winę za to Anglicy zwalili na Aurangzeba, ten pod olbrzymią presją swoich współwyznawców musiał się ugiąć...
- - Simon! - wykrzyknęła zaskoczona Maya, prostując się przy desce...
- – Góry nie można zniszczyć – kontynuował Maksjan, ignorując smutek malujący się na twarzy Kristy...
- I oto wichry przypadkowe wtrzepały w ulice, niby ptaki wróżebne, te kruki Wschodu...
- Zamordował Puchaczkę nie w ataku szaleństwa, ale w napadzie gorączkowej wściekłości...
- Zesztywniała...
- — Powinna była wcześniej o tem pomyśleć — zauważyła matka...
- — Najprawdopodobniej natknęlibyśmy się na nich znowu, gdy będą wracać ze swoich bezowocnych poszukiwań...
- - Maris, w tym wszechświecie dostajesz jedynie to, czego szukasz...