Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Zabrzmiało to bardzo oficjalnie. - Zrób to dla mnie, Stacy. Cisza, jakieś trzaski w słuchawce. Przez chwilę zdawało mi się, że stra- ciłem łączność. - Dobrze, właściwie czemu nie. I tak nie mam dokąd pójść. Jechałem za szybko, myśląc o Eryku. Inteligentny, porywczy samotnik, przyzwyczajony do tego, że wszyscy mu ustępują. Jedyny w rodzinie, który zdołał wyrwać się spod dominacji Richarda. Dążył do kontroli nad wszyst- kim za wszelką cenę, ale był bezradny wobec tego, co najważniejsze: śmier- ci matki. Bliski ojcu, który pogardzał Mate'em, i otwarcie wyrażał swoją niena- wiść. Znikał, kiedy chciał, lubił góry i znał teren. Ciemne zakątki, takie jak fragment drogi w Mulholland. Wystarczająco porywczy, aby dopuścić się zbrodni? Dość bystry, żeby dokładnie uprzątnąć miejsce przestępstwa? Jak daleko zawiodło go synowskie przywiązanie? Po śmierci Joannę Richard usiłował nawiązać kontakt z Mate'em, ale doktor nie oddzwonił. Czyżby Joannę ostrzegła go przed mężem? Wiedzia- ła, że Richard sprzeciwi się jej decyzji, dlatego ją przed nim zataiła. Przed dziećmi także. A jeśli Matę odpowiedział na telefon Eryka? Biedny, zrozpaczony chłopiec, który chciał porozmawiać o ostatnich chwilach życia matki. Czy w Eldonie odezwał się lekarz, dlatego zareagował na wołanie o pomoc? Ciemne bmw zaparkowane na drodze. Pożyczył samochód taty... Pędziłem na zachód bulwarem Sunset, obracając tę myśl w głowie na wszystkie strony. Czyste spekulacje, nie pisnę słowa ani Milo, ani nikomu innemu, lecz w tej układance wszystko do siebie pasowało. Musiałem zatrzymać samochód na czerwonym świetle w Mandeville Canyon, lecz mój umysł pracował dalej na najwyższych obrotach. Stacy trafnie, jak na siostrę przystało, podsumowała Eryka: mózgowiec niedojrzały emocjonalnie. I do tego pałający młodzieńczym gniewem. Właśnie ktoś taki, ogarnięty pasją planowania, a zarazem lekkomyślnie śmiały, mógł zamienić brązową furgonetkę w rzeźnię na kółkach. Złamany stetoskop... Beowulf. Szczęśliwej podróży, ty chory draniu. Zarżnąć potwora, jak w micie, jak w kolejnej grze komputerowej. Imitacja książki nosiła znamiona działania nastolatka. Wśliznąć się do mieszkania Mate'a, zostawić kartkę. I jej treść. Prymitywna zagrywka, lecz poparta intelektem, który zaczynał mnie przerażać. Gdzie był Eryk w zeszłą niedzielę? Podróż ze Stanford do Los Angeles to nic trudnego, samoloty latają przez cały dzień. Fraszka dla studenta z kartą kredytową. Załatwił sprawę, z powrotem do szkoły i na wykład, jakby nic się nie stało. A teraz ten doskonały student po raz pierwszy opuszcza test. Czyżby nie potrafił uwolnić się od tego, co zrobił? A może jakiś inny stres wypłynął na wierzch przez pęknięcia idealnego, porcelanowego wizerunku rodziny Do- ssów? Richard poleciał do Stanford, zostawiając Stacy samą. Dziewczyna sie- dzi na plaży, zagubiona... Przeczuwałem, że zawsze była samotna. Nie śmia- ła się odezwać, więc nie poświęcano jej uwagi. Usłyszałem klakson. Światło zmieniło się na zielone, a ja dalej siedzia- łem bez ruchu, jakby zagubienie było zaraźliwe. Ruszyłem ostro, przestrzegając samego siebie, żeby nie dać się złapać w tę pułapkę. Takie snucie hipotez nie jest bezpieczne dla świadomości. Poza tym Milo miał innych podejrzanych. Roy Haiselden, Donny Matę. Richard Doss. A może żaden z nich? Ale to nie moja sprawa. Muszę skupić się na tym, do czego zdobyłem kwalifikacje. Znalazłem Stacy bez trudu. Mały biały mustang stał przodem do morza na parkingu koło plaży. Był odpływ, żółty piasek stykał się z wodą pod błę- kitnym niebem. Ocean był piękny, lecz wzburzony. Skręcając z drogi, zoba- czyłem mężczyznę z detektorem metalu. Stał z ugiętymi nogami, pochylony nad jakimś znaleziskiem pięćdziesiąt metrów od samochodu Stacy. Okna jej wozu były zamknięte. Wysiadając z samochodu, spostrzegłem, że szyba mustanga od strony kierowcy opuszcza się. Twarz Stacy nie była już taka pyzata jak pół roku temu. Policzki zapadły, ciemne kręgi pojawiły się pod oczami, przybyło krost. Żadnego makijażu. Czarne włosy upięte w kok czerwoną gumową opaską. - Nie wiedziałam, że lekarze nadał jeżdżą na wizyty domowe - powie działa z nikłym uśmiechem. - A właściwie plażowe. Musiał się pan nieźle przestraszyć mojego głosu, skoro pofatygował się pan aż tutaj. Przepraszam. Mężczyzna z detektorem wyprostował się i odwrócił w naszą stronę, jakby usłyszał, co mówimy. Ale nie mógł słyszeć, rzecz jasna. Był daleko, a poza tym zagłuszał nas ryk oceanu. - Dlaczego pan przyjechał, doktorze? - spytała Stacy. - Zwłaszcza po , jak się wobec pana zachowałam. - Chciałem się upewnić, czy wszystko w porządku. - Myślał pan, że zrobię coś głupiego? - Nie, ale w twoim głosie wyczułem niepokój o Eryka. Zostałaś sama. Jeśli mogę ci jakoś pomóc, chętnie to zrobię. Stacy patrzyła przed siebie; dłonie zacisnęła na kierownicy, aż uciekła z nich krew. - To bardzo miłe, ale... czuję się świetnie. Nie, nieprawda. Jestem po pieprzona, prawda? Nawet nasz pies był popieprzony. - Helen. Skinęła głową. - Była sparaliżowana, a Eryk włóczył ją ze sobą. Właśnie dlatego przy- jechał pan taki kawał drogi. Myśli pan, że zaczynam pękać. - Wcale nie. Myślę, że dużo widzisz i rozumiesz. Odwróciła się w moją stronę, przyglądając mi się szeroko otwartymi oczami. - Może powinnam zostać psychologiem. Jak Becky, tylko że jej się to nie uda. Słyszałam, że ledwo zdaje egzaminy. Doktor Manitow i pani sędzia muszą być z tego powodu bardzo szczęśliwi... - Mówisz, jakbyś była na nich zła - zauważyłem. - Naprawdę? A nie jestem. Mam trochę żalu do Becky, bo zamieniła się w kompletną snobkę, nawet nie mówi mi cześć. Może odgrywa się na mnie za Eryka. Mój brat spotykał się kiedyś z AUison Manitow, a potem ją rzu- cił... Ale to był dawno... Czemu ja o tym opowiadam? - Może chodzi ci to po głowie. - Nie. Helen chodzi mi po głowie. Po naszej rozmowie telefonicznej zaczęłam o niej myśleć. - Roześmiała się. - Ona musiała być najgłupszym kundlem, jaki chodził po ziemi, panie doktorze. Miała trzynaście lat i nigdy nie przyzwyczaiła się do domu. Kiedy wydawało się jej rozkaz, siedziała z wywalonym jęzorem i gapiła się. Eryk wymyślił jej przydomek: Najgłup- sze Psie Dziwadło z Planety Idiotyzm. Skakała na niego, opierała się łapami, lizała, a on mówił: nabrałabyś rozumu, suko. Ale to on ją karmił, wyprowa- dzał na spacery, sprzątał jej kupy. Tata był zbyt zajęty, a mama za bardzo obojętna... Ten idiotyczny wózek, który sklecił dla Helen, utrzymywał ją przy życiu. Ojciec mówił, że trzeba ją uśpić, ale Eryk nie chciał o tym sły- szeć. W końcu jej zdrowie zaczęło szwankować. Pod koniec musiał jąwyno- sić, żeby się załatwiła, i klął przy tym cały czas. Wreszcie którejś nocy za- brał ją ze sobą na nocny wypad. Helen wyglądała okropnie: gnijące wargi, sierść wypadająca garściami
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nikt z nas nie opuści drugiego nawet w najcięższej potrzebie, nikt nie przejdzie do nieprzyjacielskiego obozu, nikt nie będzie knował zamieszania, niezgód; czynił...
- Umożliwiło to niemal całkowite zaopatrzenie wojska w żywność, lecz pokryło jedynie 60% potrzeb kartkowego zaopatrzenia ludności...
- Ja, gdy będę mógł, przyjdę, gdy będzie potrzeba, ale do mojego domu… Blada twarz starej jeszcze z wyrazem bólu, wymówki, niemego jęku podniosła się ku synowi, drżąca...
- TIUTIUN, po Łacinie Tabacum inaczej Herba Nicotiana, jest także wszędzie in usu, który potrzeba siać jak rosadę, sadzić jak kapustę, i podlewać, jak...
- Technika ta była dyscypliną, która została przygotowana na chwile takie jak ta, sytuację, kiedy potrzebowałby ich pomocy, a ich nie byłoby w pobliżu, żeby mu jej udzielić...
- Nie życzy sobie ich zbytniego zakopywania się w książkach i studiach z zaniedbaniem potrzebnej znajomości świata, i przestrze- ga, „że słusznie w naszej Polsce śmieją się z...
- Cztery dni później był już w Petersburgu u Modesta wciąż przeżywając rozterkę, czy szukać domu w mieście - "muszę się przyznać, że odczuwam potrzebę posiadania...
- Podobnie jak Cisi gdzie indziej, nie odczuwali oni potrzeby, aby wykorzystywać boskie prerogatywy decydowania o tym, kto ma żyć, a kto ma umrzeć...
- Szło się tędy niczym przezstarożytnyraj, jeszcze przednastaniemczłowieka, i Mark uświadomił sobie, że tegowłaśnie potrzebabyło 32 jegociału i psychice, by...
- Małpy komunikowały się zawsze, ale ludzie skłonili je do przełożenia artykulacji swoich potrzeb na język innego gatunku...