Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Tak, ja zbawię świat! - Mój chłopcze - odparł Jezus - powróciłem już stamtąd, dokąd ty teraz zmierzasz. Pamiętam, że kiedy byłem taki młody jak ty, też wyruszyłem, żeby zbawić świat. Czyż nie to właśnie znaczy być młodym - chcieć zbawić świat? Chodziłem boso, w łachmanach, przepasany szarfą nabitą gwoździami, jak dawni prorocy. Krzyczałem: "Miłość! Miłość!" i wiele innych rzeczy, których nie chcę już nawet pamiętać. Obrzucano mnie skórkami od cytryn, bito i o mały włos zostałbym ukrzyżowany. To samo stanie się z tobą, mój chłopcze! Jezus tak był wzburzony, że zapominając o swojej przybranej roli, odsłaniał przed nieznajomym swą tajemnicę. Przerażony Murzynek wpadł pomiędzy nich, żeby zmienić temat ich rozmowy. - Nie rozmawiaj z nim, panie. Chciałbym go o coś zapytać. Pozwól, że z nim pomówię. Odwrócił się w stronę przybysza. - Czy to nie ty, szatanie, bestialsko zamordowałeś Marię Magdalenę? Twoje ręce ociekają krwią. Opuść to zacne domostwo! - Ty? Ty? - zapytał Jezus drżąc. - Tak, ja - odparł Paweł, wzdychając głęboko. - Uderzam się w pierś, rozdzieram szaty i wołam: "Zgrzeszyłem! Zgrzeszyłem!" Otrzymałem listy z poleceniem, by zabić każdego, kto pogwałci Prawo Mojżeszowe. Zabiłem wszystkich, których mogłem zabić i wracałem do Damaszku, gdy nagle z nieba strzeliła błyskawica i rzuciła mnie na kolana. Wielka światłość oślepiła moje oczy - nie widziałem nic. Ale usłyszałem nad głową głos, który zapytał z wyrzutem: - Saulu, dlaczego mnie prześladujesz? Cóż ci uczyniłem? - Kim jesteś, Panie? - zawołałem. - Jestem Jezus, którego prześladujesz. Wstań, idź do Damaszku, a tam moi wierni powiedzą ci, co masz uczynić. Zerwałem się na równe nogi, drżąc cały. Miałem otwarte oczy, ale nie widziałem nic. Moi towarzysze wzięli mnie pod ramiona i zaprowadzili do Damaszku. I jeden z uczniów Jezusa, Ananiasz - niech go Bóg błogosławi - przyszedł do chaty, w której się zatrzymałem. Położył rękę na mojej głowie i wygłosił modlitwę: - Chryste, daj mu wzrok, aby mógł przemierzać cały świat głosząc Ewangelię! Kiedy to mówił, z moich oczu opadły łuski. Zacząłem widzieć i zostałem ochrzczony. Stałem się Pawłem, apostołem narodów. Nauczam, na lądzie i morzu rozgłaszam Dobrą Nowinę... Dlaczego tak na mnie patrzysz, że aż oczy wychodzą ci na wierzch? Mistrzu Łazarzu, dlaczego jesteś taki wzburzony? Jezus przemierzał dziedziniec tam i z powrotem z zaciśniętymi pięściami i pianą w kącikach ust. Ujrzał pobladłe kobiety stojące w kącie; ujrzał dzieci z płaczem tulące się do matek. - Wejdźcie do domu - rozkazał im. - Zostawcie nas samych. Strapiony Murzynek podszedł do niego i chciał coś powiedzieć, ale Jezus odepchnął go gniewnym ruchem. - Czyż nie jestem wolny? - zapytał. - Dość już wytrzymałem, teraz będę mówił! Odwrócił się do Pawła. - Jaką to Dobrą Nowinę głosisz? - huknął załamującym się głosem. - Jezus z Nazaretu - na pewno słyszałeś o nim - nie był synem Józefa i Marii; był Synem Boga. Zstąpił na ziemię i przybrał postać człowieka, aby zbawić ludzkość. Źli kapłani i faryzeusze pojmali go, przywiedli przed oblicze Piłata i ukrzyżowali. Ale trzeciego dnia on powstał z martwych i wstąpił do nieba. Śmierć została zwyciężona, bracia, grzechy odpuszczone, Bramy Nieba stoją otworem! - Widziałeś tego zmartwychwstałego Jezusa z Nazaretu? - zapytał Jezus podniesionym głosem. - Widziałeś go na własne oczy? Jak wyglądał? - Jak błyskawica - błyskawica, która przemawia. - Kłamca! - Widzieli go jego uczniowie. Po ukrzyżowaniu zebrali się na jakimś strychu, za zamkniętymi drzwiami. Nagle zjawił się on - stanął pomiędzy nimi i powiedział: "Pokój wam!" Widzieli go wszyscy i oniemieli na ten widok, jeden tylko Tomasz nie chciał uwierzyć. Włożył palec w jego rany i dał mu rybę do zjedzenia. - Kłamca! Paweł nie pozwolił sobie jednak zamknąć ust. Jego oczy błyszczały, a powykręcane ciało wyprostowało się. - Nie zrodził się z człowieka; jego matka była dziewicą. Anioł Gabriel zstąpił z nieba, powiedział: "Zdrowaś, Mario" i jego słowo upadło jak nasienie na jej łono. Tak przyszedł na świat. - Kłamca! Kłamca! Zdumiony Paweł stał bez ruchu. Chłopiec wstał i zamknął drzwi na zasuwę. Zaciekawieni ich krzykami sąsiedzi nasłuchiwali przez uchylone drzwi swoich domów. Na podwórzu pojawiły się przestraszone żony, ale Murzynek zagonił je z powrotem do domu. Jezus kipiał gniewem; nie mógł już dłużej uciszać serca. Podszedł do Pawła, schwycił go za ramiona i potrząsnął nim gwałtownie. - Kłamca! Kłamca! - zawołał. - To ja jestem Jezus z Nazaretu i nigdy mnie nie ukrzyżowano, nigdy nie zmartwychwstałem. Jestem synem Marii i Józefa, cieśli z Nazaretu. Nie jestem synem Boga; jestem synem człowieka - jak wszyscy. Co za bluźnierstwa wygadujesz! Zuchwalstwa! Kłamstwa! I takimi kłamstwami, oszuście, ośmielasz się zbawiać świat? - Ty? Ty? - mamrotał Paweł, wstrząśnięty. Gdy mistrz Łazarz przemawiał, z pianą na ustach, Paweł dostrzegł sine znamiona przypominające blizny po gwoździach na jego dłoniach i stopach oraz ranę w okolicy serca. - Czego wybałuszasz oczy? - krzyknął Jezus. - Czego gapisz się na moje dłonie i stopy? Tymi znamionami, które widzisz, naznaczył mnie Bóg podczas snu. Bóg albo kusiciel, ciągle nie pojmuję, który z nich dwóch