Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Kiedyś Helena powiedziała, że jest ordynarny - omal nie przestały się przyjaźnić. Ale już nazajutrz się pogodziły, by na przemian opowiadać sobie, jak będzie wyglądało ich małżeństwo z ukochanymi gwiazdorami. Ilekroć Mercedes bawi się zbyt dobrze z Heleną, odczuwa lekkie wyrzuty sumienia. Boli ją, że Franciszka nie ma przyjaciół. Chyba że przyjaciółmi nazwać tych brudnych, szyderczo uśmiechniętych kolegów ze szkoły. Bywa, że na przerwie Franciszka chyłkiem ucieka z nimi w krzaki za boiskiem. Mercedes domyśla się, że palą tam papierosy, plują na ziemię i klną. Okropne. A kto wie, co siostra robi, kiedy w ogóle nie przychodzi do szkoły? Mercedes dwoi się i troi, ale naprawdę trudno jest ustrzec Franciszkę przed kłopotami. Ot, choćby to: siostra zawsze wytrzaśnie skądś najnowszy numer Niesamowitych opowieści, tego koszmarnego szmatławca H.P. Love - crafta. Tatuś nie pozwala znosić do domu śmieci i Mercedes musi ciągle chować kontrabandę Franciszki pod poduszką albo po prostu robi jej przysługę i pali zeszyt w piecu. Kiedy ma wyrzuty siostrzanego sumienia, zaprasza ją na spotkanie z Heleną. Na widok Franciszki Helena zawsze zaciska usta i Mercedes jej się nie dziwi. Ostatnim razem poszły we trójkę, żeby po raz kolejny zobaczyć Douglasa Fairbanksa w Złodzieju z Bagdadu. Siostra była nieznośna: cytowała na głos wszystkie dialogi, zanim pojawiły się na ekranie, ale - co najstraszniejsze ze wszystkiego - zgorszyła Helenę, mówiąc: „Uważajcie, teraz będzie scena, kiedy go biczują. Potem ucieknie z pałacu i przez spodnie będzie mu widać fiuta”. Franciszka też uwielbia kino, tyle, że ma zupełnie innych idoli. Lillian Gish. Lillian Gish. Lillian Gish. Jej włosy są cudowne, jej oczy i usteczka doskonałe. Jest taka drobna i taka odważna. Może się ugiąć, lecz złamać jej niepodobna. Mężczyźni to bestie, a jeśli nawet nie bestie, to najwyżej głupcy albo rycerscy książęta, którzy zawsze przybywają za późno. Ilekroć Franciszka idzie na wagary, najlepiej szukać jej nad morzem, gdzie gawędzi z rybakami, albo - o ile tylko ma pieniądze na bilet - w ekstatycznej ciemności „Imperialnego” lub „Bijou”, gdzie z nogami na krześle ogląda przedpołudniowy film. Nie mając własnych pieniędzy, często wyciąga od Mercedes dziesięć centów z pieniędzy na dom, a potem, kiedy siostra nie patrzy, podkrada jej drugie tyle. W sobotę czasami zabiera ze sobą Lilię, a wówczas za bilet płaci mała - ze swojej tygodniówki. Jeśli Lilia zostaje w domu, Franciszka po prostu sięga po pieniądze, które najmłodsza siostra zostawia na ich wspólnej toaletce. Bierze wyłącznie tyle, ile jej potrzeba - „marne centy” - i wie, że Lillian Gish postąpiłaby tak samo. Mają ze sobą tak wiele wspólnego: muszą żyć w ubóstwie, knuć haniebne plany i posuwać się do rozpaczliwych kroków wyłącznie po to, żeby przetrwać. I obie dobrze wiedzą, co znaczy „mieszkać na wschodzie”. Natomiast Lilia uwielbia Mary Pickford. Ilekroć ogląda Pollyannę, płacze jak bóbr. Franciszka próbuje poszerzyć jej horyzonty: - Lilio - mówi - czy ty nie widzisz, że odkąd Pollyanna zostaje kaleką, robią się z niej ciepłe kluchy? - Nie. - Bo sama jesteś ciepłe kluchy. - Wcale nie! Idą Plummer Avenue, popijając z kubka lemoniadę, którą kupiła usłużna Lilia. - Tak samo jak w Co zrobiła Kasia: najpierw szaleje, jakby ją opętało, ale kiedy łamie sobie kark, od razu robi się z niej lelum polelum takie jak ty. - Nie jestem lelum polelum. - Nie? No to pokaż, na co cię stać. Lilia próbuje ją uderzyć, ale Franciszka śmieje się tylko, przytrzymując jej głowę na długość ramienia i patrząc, jak mała wymachuje rączkami. Lilia wkrótce opada z sił. - Powiedz „sukinsyn”. Lilia się waha. - Widzisz? - podjudza ją Franciszka. - Lelum polelum. - Sukinsyn! Franciszka ogląda się za siebie. - Chryste, nie tak głośno! - Sukinsyn - szepcze Lilia. - Powiedz „dupa”. - Dupa. - A teraz powiedz: „Lilia Piper to końska dupa”. - Franciszka Piper to głupia dupa. Franciszka gwałtownie przystaje. - Lilio, tym razem naprawdę mnie uraziłaś. Małej wilgotnieją oczy. - Przepraszam, siostrzyczko. Franciszka odwraca się z uśmiechem i mówi: - A nie mówiłam? Lelum polelum! To, że Lilia jest tak idiotycznie zafascynowana Maskotką Ameryki, Franciszka jeszcze toleruje, lecz zupełnie nie ma cierpliwości do Szejka, bo odkąd Mercedes zakochała się w Valentinie, przestała być zabawna. Nie chce już się z nimi bawić, nic, tylko gotuje, łazi po domu jak cerber i w ogóle zachowuje się tak, jakby w miejscu, które jest dla kobiety najcenniejsze, utkwił jej ogórek, w dodatku w poprzek. Albo poświęca się swojej obsesji: drzewu genealogicznemu, szkieletowemu diagramowi pełnemu nazwisk martwych Szkotów. Ma już okres. Może właśnie dlatego tak się zmieniła. Pewnego styczniowego popołudnia przyszła do nich pani Luvovitz. Zamknęły się z Mercedes w łazience i siedziały tam godzinę. Po godzinie Mercedes wyszła stamtąd z miłym, aczkolwiek nieco wzgardliwym uśmiechem wyższości na ustach, ponieważ sąsiadka przekazała jej wspaniałą nowinę, że od tej pory jest już kobietą. „Wkrótce i ty doświadczysz tego cudu, Franciszko” - rzekła, wdzięcząc się głupawo. Jednakże za starych, dobrych czasów trzy siostry zwykły bawić się razem