Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Kiedy podjąłeś tę decyzję? 238 SZKATUŁKA - Kiedy wyznałaś, że mnie kochasz. Czułem to, ale musiałem to od ciebie usłyszeć. Wybuchnęla płaczem. - Dlaczego nie możesz zrozumieć? Nigdy nie będę miała domu Annie Drummond. Ani teraz, ani nigdy. Budzisz we mnie jakieś głupie nadzieje, a ja tego nie chcę. To okrutne kazać mi tęsknić za czymś, czego nigdy nie będę miała. Nie! - krzyknęła. - Nie będę marzyć. Marzenia są niebezpieczne. - Chcesz domu Annie Drummond? - spytał, zaskoczony jej dziwnym życzeniem. - Dlaczego? - Och, mniejsza o to. 1 tak nie zrozumiesz. - Więc wytłumacz mi tak, żebym zrozumiał. - Chodzi o to, co kojarzy się z domem Annie - powiedziała z namysłem. - Ona ma dom i męża, który ją kocha. W ogolę całe jej życie jest... cudowne. - Nie możesz wiedzieć, jakie jest jej życie, chyba że znajdziesz się na jej miejscu. - Przestań się wymądrzać - żachnęła się. - Próbuję ci tylko wytłumaczyć, że nigdy nie będę mogła żyć tak jak Annie. Muszę wracać do Anglii. Brodick nagle zesztywniał, porażony bolesną prawdą. W końcu się domyślił prawdziwego powodu, dla którego nie chciała zostać jego żoną. Nawet teraz starała się go chronić. - Wierzysz, że kiedy wrócisz do Anglii, umrzesz, prawda, Gillian? To przede mną ukrywasz? Nie patrzyła mu w oczy. - Jest taka możliwość - przyznała, zalewając się łzami. - Nie chcę widzieć, jak płaczesz. Przestań natychmiast. Zamrugała. Tylko Brodick mógł jej wydać tak niedorzeczne polecenie. Czy sądził, że płacze tylko po to, żeby go zdenerwować? - Jesteś bardzo trudnym człowiekiem i nie wyjdę za ciebie. Znalazł się przy niej tak szybko, że nie zdążyła się nawet poruszyć. Zagarnął ją w ramiona. - Już się zgodziłaś, wyznając mi miłość. Nic poza tym się nie liczy. I nieważne, jak bardzo nam to utrudni życie. Jesteś moja. Naprawdę wierzysz, że mógłbym pozwolić ci odejść? Powtarzając sobie w duchu, że musi być silna i nie wolno jej ulec, próbowała się wyswobodzić z jego objęć. Z całych sił 239 JULIE GARWOOD odpychała go od siebie, bo kiedy był tak blisko, potrafiła jedynie marzyć o tym, by wtulić się w niego i zapomnieć o całym świecie. Chciała, żeby czas się zatrzymał... a to przecież było niemożliwe. Jej rozpaczliwe wysiłki na nic się nie zdały. Nawet nie drgnął. Był od niej dziesięć razy silniejszy, więc w końcu się poddała. - I co my teraz zrobimy? - szepnęła, znów bliska łez. Nie miała pojęcia, jak wymowne było to pytanie. Nie zastanawiała się, co sama zrobi, lecz co zrobią razem. Przytulając ją do siebie, pochylił głowę, pocałował ją we włosy i zamknął oczy, rozkoszując się jej delikatnym kobiecym zapachem. Pachniała różami. Nie była podobna do kobiet Buchananów. Nagle sobie uświadomił, że trochę się jej boi. Miała gładką, miękką w dotyku skórę, uśmiech niewinny i czysty jak dziecko. Nie było w niej cienia przebiegłości. Nie, nie była podobna do innych kobiet. Pamiętał, że kiedy ją zobaczył po raz pierwszy, wydała mu się sztywna i wyniosła. I krucha, zbyt krucha, żeby mogła żyć tak jak on. Jednak niemal od razu dostrzegł w niej siłę. Była odważna i honorowa, a to były tylko dwa z setki powodów, dla których nie mógł pozwolić jej odejść. - Obiecam ci coś - odezwał się swoim zwykłym, nieco burk-liwym tonem. - A ty przestaniesz się martwić. - Co chcesz mi obiecać? - Jeśli wrócisz do Anglii, ja pojadę z tobą. - Jeśli wrócę? - To jeszcze nie jest pewne. - O czym ty mówisz? Nie rozumiem. Decyzja należy do mnie. Nic nie odpowiedział. Już po chwili jego milczenie zaczęło ją niepokoić. Usiłowała go skłonić do wyjaśnień, ale uporczywie odmawiał. - Jeśli wrócę, wrócę sama. Ty musisz tu zostać. Nie zniosłabym, gdyby ci się coś stało. Wyraźna troska w jej głosie zaskoczyła go i ucieszyła zarazem. Jeszcze nikomu tak na nim nie zależało. Jedyną jego rodziną był Winslow, ale nie byli sobie zbyt bliscy. Kochali się jako bracia, jednak nigdy sobie tego otwarcie nie okazywali. - Kiedy mówię, że cię będę chronił, powinnaś mi ufać -rozkazał. 240 SZKATUŁKA - Nie wiesz, na co się porywasz. To nie są zwykli ludzie. Cieszą się poparciem króla i mają samego diabła po swojej stronie. - Ale żaden z nich nie ma w żyłach góralskiej krwi, więc wobec mnie są bezbronni. - Możesz darować sobie te żarty? Góralska krew wypływa z człowieka tak samo łatwo jak angielska. - Masz mi zaufać. To rozkaz. Poniechała kłótni, dochodząc do wniosku, że łatwiej byłoby przekonać kamienną ścianę. - Ufam ci i postaram się nie martwić, tylko to mogę ci obiecać. Możesz mi wydać tyle rozkazów, ile zechcesz, ale to i tak nic nie zmieni. - Każdy człowiek ma jakąś słabość - wyjaśnił cierpliwie. - Ja znajdę ich słabości, przysięgam ci. - Każdy człowiek? - Każdy - potwierdził z naciskiem. Przesunął rękę na jej szyję. Okręcił sobie jej włosy wokół dłoni i pociągnął delikatnie, zmuszając ją do uniesienia głowy. Następnie pochylił się nad nią i spojrzał jej głęboko w oczy; czuła na twarzy jego gorący oddech. - Co jest twoją słabością, Brodicku? - spytała. -Ty. 17 i ocałował ją, nie dając żadnych szans na wyrażenie protestu. Nie była to delikatna pieszczota warg, lecz gwałtowny, namiętny pocałunek, nie pozostawiający żadnych wątpliwości co do tego, że bardzo jej pragnie. Wsunął język głęboko w jej usta. Po chwili odpowiedziała mu, z początku nieśmiało, ale kiedy przytulił ją mocniej i głucho jęknął, pozbyła się wstydu. Wiedziała, że jest ogarnięty silną namiętnością, lecz nie bała się, ufając, że będzie wiedział, kiedy przestać. Jednak w tej chwili nie zdradzał takiego zamiaru, a pocałunki sprawiały, że z jej ciałem zaczynały się dziać nieoczekiwane rzeczy. Czuła dziwne mrowienie w dole brzucha i miała ochotę na jak najpełniejsze zespolenie. Gładził jej plecy, a potem posadził ją w miejscu złączenia ud, tak że byli teraz bardzo blisko siebie. Jej piersi ocierały się o jego tors; uda paliły jak rozżarzone żelazo