Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Ktoś zadał sobie trud przeliczenia tych wszystkich pełnych kobiecego wdzięku tancerek i ku swemu zdumieniu stwierdził, że jest ich aż dziesięć tysięcy. Ów obsesyjny pociąg do jednego i tego samego motywu wiąże się z pewną legendą, która najwidoczniej w Angkor otaczana była wyjątkowym pietyzmem. Bóg Wisznu udał się razu jednego na wędrówkę po kraju w przebraniu starca, by wypróbować dobroć i litościwość ludzi. Pukał od drzwi do drzwi prosząc o przytułek, ale wszędzie spotykał się z odmową. Pewnej nocy stanął przed skromną chatką, skąd rozlegał się wesoły śpiew. .Drzwi otworzyła mu tancerka, zaprosiła do wnętrza, uraczyła jedzeniem, zabawiła śpiewem i udzieliła noclegu. Wszystko czyniła jak najnaturalniej w świecie, z miłym uśmiechem na ustach. W nagrodę za jej dobroć Wisznu stał się patronem tancerek, a swoim wyznawcom nakazał otaczać je opieką i szacunkiem. Największym budowniczym Khmerów był król Dżajawarman VII, który żył w XII w. n.e. i zmarł w 90 roku życia. Jemu zawdzięcza Angkor-Thom swoją architektoniczną wspaniałość, na jego rozkaz wzniesiono pałace, pawilony, świątynię Bayon, mury obronne i ozdobne tarasy, między innymi prawdziwie monumentalny taras pałacowy ozdobiony posągami słoni. W przeciwieństwie do dawniejszych królów wyznających przede wszystkim Sziwę i Wisznu, Dżajawarman był gorliwym buddystą. Dla zamanifestowania swojej wiary kazał wyrzeźbić czterysta twarzy Buddy i ozdobić nimi wszystkie ważniejsze budowle miasta. Oddany całą duszą altrui-stycznej nauce swego boskiego mistrza, podejmował roboty publiczne również dla dobra poddanych. Wzdłuż szlaków komunikacyjnych ustanowił zajazdy dla pielgrzymów i podróżników, a przede wszystkim założył 102 szpitale. Na ich murach kazał umieścić napisy, rozpoczynające się następującym zdaniem: „Cierpiał z powodu chorób swoich poddanych więcej niż z powodu swoich własnych chorób..." Oczywiście, budownictwo zakrojone na tak olbrzymią skalę mogło w owych czasach istnieć jedynie tylko w państwie z ustrojem opartym głównie na niewolnictwie. Poseł chiński Czu Ta-kuan twierdzi, że Angkor-Thom budowało dwadzieścia lat 44 tysiące niewolników i tysiąc rzeźbiarzy. Te olbrzymie rzesze niewolników składały się z jeńców wojennych, istnieją jednak dane, by przypuszczać, że natomiast lud Khmerów zażywał pewnej osobistej wolności. Podstawą gospodarki było rolnictwo, mianowicie głównie uprawa ryżu. Ziemia należała formalnie do króla, dzierżawili ją jednak w małych zagonach chłopi. Khmerowie rozbudowali imponującą sieć irygacyjnych kanałów, cystern,.fos, stawów i rezerwuarów, połączonych w jeden łatwy do regulowania system nawadniania. W okresie powodziowym jezioro Tonie Sap i rzeka Mekong zalewały okoliczne pola. Wodę kierowano wówczas na odleglejsze pola kanałami i gromadzono w rezerwuarach na okres posuchy. Rzeka, jezioro i sieć kanałów służyły równocześnie za arterie komunikacyjne. Nad błotnymi brzegami mieszkali w chatach palowych rybacy, dostarczyciele ryb, drugiego obok ryżu najważniejszego spożywczego artykułu. W samym mieście skupiało się oczywiście szereg innych zawodów. Jak sądzić wolno z rodzajowych scen na płaskorzeźbach, ulice i place mrowiły się od tragarzy wody, przekupniów, cyrkowców, żebraków i podróżników. Szczególnie licznie były reprezentowane takie zawody, jak kamieniarze, rzeźbiarze, złotnicy, płatnerzy i garncarze. Nie mogło też braknąć kupców, skoro Angkor utrzymywał żywe stosunki handlowe z Chinami. Za ptasie pióra o pięknym zabarwieniu, rogi nosorożców i rozmaite korzenie sprowadzano artystyczne przedmioty z laki, porcelanę, wyroby z brązu i kolorowe parasole. Państwo Khmerów, a szczególnie stolica Angkor, niewątpliwie miała okresy gospodarczej pomyślności, ale większość dochodów zużywali król, kapłani i członkowie domów arystokratycznych na swoje potrzeby. Już sam fakt wznoszenia tych potężnych pałaców i świątyń musiał poważnie nadszarpnąć zasoby materialne państwa i narodu