Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Tak, Eric Leben był wyjątkowym skurczybykiem, i Ben cieszył się, że go nie poznał. Rachael wysiadła z samochodu, otworzyła drzwi i weszła do środka. Zapaliła światło. Na jednej ze ścian wisiała skrzynka alarmu antywłamaniowego. Kobieta nacisnęła różne cyfry na klawiaturze i zgasły dwie czerwone diody, a zapaliła się zielona lampka. System był wyłączony. Ben poszedł za nią do końca pomieszczenia, które ze względów bezpieczeństwa stanowiło tylko komorę pośrednią. Teraz, by móc dostać się dalej, należało wyłączyć kolejny system alarmowy, nie połączony z poprzednim. Rachael, uważnie obserwowana przez swego towarzysza, znów wybrała odpowiedni kod na klawiaturze. – Najpierw jest data urodzin Erica, a przy tych drzwiach – moja. Ale to jeszcze nie wszystko – wyjaśniła. Zapaliła latarkę, którą wzięła ze sobą z domu w Villa Park, nie chciała bowiem zapalać światła w pomieszczeniach, w których były okna, w obawie przed zdemaskowaniem. – Przecież masz absolutne prawo do przebywania tutaj – powiedział Ben. – Jesteś wdową po właścicielu i podejrzewam, że wszystko to wkrótce odziedziczysz. – Tak, ale jeśli ci ludzie będą tędy przejeżdżać i zobaczą, że w środku pali się światło, domyśla się, że to ja, i przyjdą tu, by mnie dopaść. Ben niczego tak bardzo nie pragnął, jak dowiedzieć się, kim są „ci ludzie”. Ale rozumiał, że w tej chwili lepiej o nic nie pytać. Niech Rachael zabierze to, po co tu przyjechała, i niech opuszczą to miejsce. Nie miałaby zresztą cierpliwości, by odpowiadać teraz na jego pytania, skoro nie miała jej już w Villa Park. Gdy tak szli przez podziemne hale w kierunku windy, Ben był coraz bardziej zaintrygowany, że po godzinach pracy w biurowcu włączano tak przemyślny system zabezpieczeń. Żeby ściągnąć na dół windę, trzeba było wyłączyć trzeci alarm, a na pierwszym piętrze, gdzie wysiedli, czekały kolejne czerwone lampki. W świetle latarki Rachael, Benny zauważył beżową wykładzinę dywanową na podłodze, elegancki kontuar z brązowego marmuru z mosiężnymi elementami, przeznaczony dla recepcjonistki, kilka metalowych krzeseł ze skórzanymi obiciami dla oczekujących gości, stoliki do kawy o szklanych blatach oraz trzy sporych wymiarów eteryczne płótna Martina Greena. Diody, błyszczące w ciemności czerwonym światełkiem, można było dostrzec i bez latarki. Na korytarzu znajdowały się trzy skrzynki systemu antywłamaniowego, po jednej przy każdych z trojga solidnych mosiężnych drzwi. Wyglądały imponująco i na pewno były nie do sforsowania. – To nic w porównaniu z systemem zabezpieczeń na drugim i trzecim piętrze – powiedziała Rachael. – A co tam jest? – Komputery zawierające całą dokumentację badań. Każdy milimetr kontrolowany jest na podczerwieni przez detektory dźwięku i ruchu. – Czy jedziemy tam? – Na szczęście nie musimy. Tak samo jak nie musimy jechać do okręgu Riverside. Dzięki Bogu. – A co znajduje się w Riverside? – Faktyczne laboratorium badawcze. Cały kompleks wybudowano pod ziemią, by stworzyć lepszą izolację biologiczną i zabezpieczyć się przed szpiegami przemysłowymi. Ben dobrze wiedział, że Geneplan jest jednym z największych przedsiębiorstw w najbardziej dynamicznie rozwijającej się dziedzinie na świecie. Konkurencja była tu tak duża, że nieprzerwanie trwał wyścig, kto pierwszy dostarczy na rynek nowy produkt. A że nikt nie chce, by kradziono mu jego tajemnice, więc rozwijano wyrafinowane systemy zabezpieczeń, które nieraz przybierały wprost paranoidalne formy. Ale to, co zobaczył, nie mieściło się w jego wyobraźni. Firma stanowiła bowiem twierdzę nie do zdobycia. Doktor Eric Leben był jednym z najwybitniejszych autorytetów w zakresie rozwijającej się ostatnio niezwykle szybko genetyki, specjalizował się w replikacji DNA. Geneplan zaś należał do tych kompanii, które wypłynęły w końcu lat siedemdziesiątych dzięki dotacjom na rozwój tej nowej dziedziny i teraz z biobiznesu czerpały ogromne zyski. Eric Leben i Geneplan opatentowali wiele cennych wynalazków z zakresu inżynierii genetycznej mikroorganizmów oraz wyhodowali nowe odmiany roślin. Odkryli między innymi drobnoustroje dostarczające wysoce wydajnej szczepionki przeciw zapaleniu wątroby, która wprawdzie była właśnie testowana przez FDA2, ale już za rok miała uzyskać dopuszczenie na rynek. Poza tym wyhodowali bakterie, z których uzyskano superszczepionkę przeciwko wszelkiego rodzaju liszajom, oraz nową odmianę kukurydzy, rosnącą nawet na polach nawadnianych wodą morską. Dzięki temu farmerzy mogą zbierać obfite plony na jałowych ziemiach w bezpośredniej bliskości oceanu, gdzie dotychczas nie udawało się nic. Do osiągnięć Erica Lebena należy też nowa, lekko zmodyfikowana genetycznie, odmiana pomarańczy i cytryn odporna na muszki owocowe, rakowate narośle i inne choroby. To z kolei pozwoliło wyeliminować nadmiar pestycydów stosowanych na plantacjach cytrusów. A były to tylko niektóre przykłady. Każdy taki patent mógł być wart dziesiątki, nawet setki milionów dolarów, Ben uznał, że Geneplan postępuje rozważnie, strzegąc zazdrośnie swych tajemnic, choć i tak – w porównaniu z żyłą złota, jaką stanowią wynalazki – wydaje niewielkie sumy na ich ochronę. Rachael podeszła do środkowych drzwi i wyłączyła alarm, a następnie otworzyła je kluczem. Ben wszedł za nią do środka i odwrócił się, by zamknąć za sobą drzwi. Pchając je stwierdził, że są niebywale ciężkie i gdyby nie były zawieszone w idealnej równowadze na zawiasach z łożyskami kulkowymi, nie dałoby się ich ruszyć. Rachael prowadziła go nie oświetlonymi, głuchymi korytarzami do tej części piętra, gdzie znajdowało się prywatne mieszkanie Erica. Tam po raz ostatni wystukała na klawiaturze znany sobie kod. Gdy znaleźli się wreszcie we wnętrzu tego sacrum sanctorum, kobieta szybkim krokiem przemierzyła niezwykle drogi, duży, zabytkowy dywan chiński w kolorach różowym oraz beżowym i zbliżyła się do masywnego biurka Erica. Było supernowoczesne, podobnie jak kontuar dla recepcjonistki, który widzieli, wysiadając z windy, ale jeszcze bardziej wyszukane i na pewno znacznie kosztowniejsze. Wykonano je z rzadkiego marmuru ze złotymi żyłkami oraz ze szlifowanego malachitu. Jasny, ale wąski snop światła latarki Rachael oświetlał tylko środek pokoju, toteż Benny niewiele mógł dostrzec z wystroju wnętrza. Ale, idąc dalej za swoją przyjaciółką, zauważył, że jest ono chyba jeszcze bardziej nowoczesne niż salony w Villa Park