Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Wilki szczerzyły kły na ich świeżo nawrócone owieczki, może nawet w dość dosłownym sensie tego górnolotnego frazesu. Kroniki notują wypady ludożerców, przybyłych z głębi dżungli wyspy Mindanao, którzy aż tak daleko wyprawiali się po zaopatrzenie swej spiżarni. Jak notuje dziejopis brat Gimenes, część łupów upiekli jeszcze na miejscu na Leyte, resztę zaś upolowanych Leytenos przezornie posolono i rozwieszonych na drągach bambusowych zabrano jako suchy prowiant na długą drogę powrotną w rodzinne strony. Sprawiedliwość każe wspomnieć, że Hiszpanie też nie odznaczali się przesadną słodyczą charakteru. Gdy doszły ich wieści, że datu wyspy Limasawa, niejaki Bankau, wrócił do wiary przodków i oddaje hołd dawnym bóstwom, gubernator Juan de Ałca-razo postanowił przekonać go o niewłaściwości takiego postępowania. Zjawiła się flota, wysadzono desant i — jak skrzętnie zapisał Murillo — „wszystkich mężczyzn, kobiety i dzieci osaczono w wąwozie i tam wysieczono mieczami. Niedobitków nie było. Zginął też Bankau. Wieczorem odbyła się parada zwycięstwa, spoglądała na nią głowa Bankau, wbita na słup bambusowy, a to aby wszem i wobec obwieścić, jaki los czeka buntowników i odszczepieńców..." Tysiąc wioseł W 1603 roku — notuje brat Juan del Campo — rozeszła się wieść, że niewierni znowu szykują się do wyprawy na Leyte, że 70 caracoa, tych niezwykle zwrotnych i szybkich łodzi wojennych, czeka tylko na pomyślny wiatr, aby ruszyć na wyprawę. O tym, co się stało następnie, opowiada niezwykle obrazowo ojciec de la Costa: „Bardzo wczesnym rankiem, jeszcze przed świtem, pewien rybak ruszył na morze, aby zajrzeć do zastawionych uprzednio sieci. Płynął na spotkanie rozjaśniającego się od 306 wielkiej floty. To byli właśnie Magindanaus, trzymający się bezszelestnie z dala, tak aby nie można ich było przedwcześnie wypatrzyć z wyspy. Czekali świtu, by runąć na rozespane miasto. Kiedy zdjęty trwogą rybak zawrócił swe czółno, z czyhającego statku padł gromki rozkaz, dał się słyszeć okrzyk bojowy, tysiąc wioseł mocarnie uderzyło w wodę"... Wódz napastników, Bwisan, zrabował dzwony i wszelkie kosztowności, zagarnął jeńców — wyjaśniając przy tym rzeczowo, że ponowi wizytę za tydzień, jest więc czas, aby zebrać pieniądze na wykupienie bliskich. Ruszył potem do dwóch innych osad Leyte, gdzie też spalił kościoły i ograbił mieszkańców. Pirackie statki wpadły w burzę, wiele z nich poszło na dno wraz z załogą, jeńcami i łupem. Zachowała się relacja brata Hur-tado, który ocalał z rzezi i wieziony był na targ niewolników. Cnotliwy zakonnik odmówił rozebrania się przed swymi właścicielami, jego habit szybko zaroił się od robactwa, którego nie brakło na ówczesnych statkach. „Wydawało mi się, że ze dwie setki tych owadów codziennie wstępują w związki małżeńskie i już nazajutrz mają tyleż dziatwy" — wspominał nieszczęśliwy mnich. Aż pięć miesięcy przyszło mu czekać na zmianę odzieży. Brat Hurtado podarowany został jednemu z radżów, który był uczonym w Koranie i wiódł ze swym niewolnikiem żarliwe dyskusje religijne. Gdy z Manili nadszedł okup, radża pożegnał swego adwersarza bankietem z trzynastu dań. W rok później bystry mnich przybył na Mindanao jako ambasador gubernatora hiszpańskiego. Talizmany „anting-anting" Nowa karta w dziejach Leyte otwarta została w ostatnim roku minionego stulecia, gdy po odejściu Hiszpanów Leytenos wojowali przeciw Amerykanom. Wojnę prowadzono z zachowaniem dobrych manier. Kiedy sześciu amerykańskich zwiadowców tuż po wylądowaniu wpadło w ręce Leytenos, to dziarski porucznik, autor tego sukcesu, do- 307 dusznie do... arriefyKańskiego sztaou w laciooan. Fowiaaam Wam, wojny teraz już nie są w tym gatunku co dawniej! Zachowane relacje owej kampanii są monotonną lekturą. A więc Amerykanie wysadzają desant. Całe miasto ucieka w pobliskie góry, zostaje burmistrz, który w pustych murach wita najeźdźców, powiewając białą flagą. Amerykanie wracają na swe okręty, odpływają, a wtedy mieszkańcy osady schodzą z gór. Pewnego dnia zjawia się flotylla desantowa, Amerykanie lądują, i tak dalej. Potem jednak potyczki, do jakich dochodziło, kończyły się coraz bardziej krwawo, jako że — jak wzdycha kronikarz — „kwiat młodzieży męskiej Leyte nie mógł uporać się z armią nowocześnie wyposażoną i zorganizowaną..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Doprowadzi nas to oczywiście do warunków życia Ego w wyższych dziedzinach sfery mentalnej; z tego zaś widać, że dla wykonania tego zadania badacz musi umieć używać zmysłów,...
- Pozbawione szacunku i największych źródeł dochodu istoty chwytały się więc czego tylko mogły, byle tylko zdobyć jakieś środki do życia...
- Tego motylstwa, uroku i uroków jej wietrznego życia i tego, że nie pocałowałam się jeszcze nigdy poza jedynym razem - ze studentem tak nieśmiałym, tak chorobliwie...
- Park Jordana został po pewnym czasie przejęty przez zarząd miasta Krakowa, ale profesor do końca życia czuwał nad j ega rozwojem i wypracowywaniem właściwego profilu,...
- Próbując widzieć to jako rzecz pasującą do modelu ich życia, jednocześnie w głębi duszy musiałem przyznać, że chcę w ten sposób ukradkiem osłabić własne poczucie winy i...
- W zakres subiektywnej oceny jakości życia może wchodzić percepcja możliwości kontaktu z otoczeniem i korzystania z niego, ocena szans rozwoju osobistego, poczucie własnej...
- " 72 Swoje reakcje na silny stres spowodowany stopniową utratą wzroku, walkę najpierw o wzrok, a potem o powrót do normalnego, czynnego życia opisała Tomi Keitlen w...
- To wszystko, co wróżka odczytała z kart, sprawdziło się i Puszkin już na jakiś czas przed trzydziestym siódmym rokiem życia był ostrożny, gdy miewał do czynienia z „weisses...
- Ale zatrzymał się przy wiodących na esplanadę schodach i popatrzył na skały i piasek, który mężczyzna określił mianem piasku żeglarzy, materii życia...