Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Przez unoszcy si nad drog pyB zobaczyBy ganki dwóch nastpnych sklepów. UsByszaBy teraz, dobiegajce z oddali, pomieszane dziecice gBosy. Tutaj koDczyBa si ich droga. - Chodzmy - powiedziaBa Mary szeptem, lecz nie ruszyBa si z miejsca. - To w szkole tak haBasuj. Tatu[ powiedziaB, |e usByszymy z daleka gBosy innych dzieci. RuszyBy jednak wolnym krokiem przez zakurzony go[ciniec i skrciBy tam, skd dobiegaB haBas. MinBy najpierw oba sklepy oraz stosy desek i gontów. ByB to zapewne skBad drzewa, gdzie tatu[ dostaB deski na budow nowego domu. W koDcu oczom dziewczynek ukazaBa si szkoBa. StaBa na skraju prerii, na koDcu piaszczystej drogi. Do wej[cia prowadziBa biegnca w trawie [cie|ka. Przed szkoB zgromadziBo si wiele dzieci. Laura pierwsza ruszyBa [cie|k przed siebie. Mary szBa tu| za ni. W tej chwili haBas ucichB i oczy wszystkich dziewczynek i chBopców skierowaBy si na obie siostry. Laura szBa przed siebie, wpatrzone w ni oczy byBy coraz bli|ej. Nagle, jakby zupeBnie niechccy, machnBa wiaderkiem ze [niadaniem i zawoBaBa: - Ale gdaczecie, jak kury na prerii! Dzieci spojrzaBy na ni ze zdziwieniem, lecz najbardziej zdziwiona byBa ona sama. I zaraz ogarnB j okropny wstyd. Mary wykrztusiBa tylko: - Lauro! W tym samym momencie jaki[ chBopiec z piegowatym nosem i ognistorudymi wBosami krzyknB na caBy gBos: - Bocian! Bocian! Bocianie nogi! Laura miaBa ochot zapa[ si pod ziemi, by ukry gdzie[ swoje nogi. Sukienk miaBa strasznie krótk, o wiele krótsz ni| sukienki dziewczynek z miasta. Mary 100 tak|e. Jeszcze zanim przybyli nad Zliwkowy StrumieD, mama mówiBa, |e ju| powyrastaBy ze swoich sukienek. A teraz ich goBe nogi wystawaBy spod przykrótkich spódniczek i byBy dBugie i cienkie, jak u bocianów. Wytykajc Laur i Mary palcami, wszyscy chBopcy woBali: - Bociany! Bociany! Wtedy jaka[ ruda dziewczynka zaczBa odpycha chBopców. - Zamknij si, Sandy - powiedziaBa do rudzielca. -Za du|o wrzasku robicie. Piegowaty uczeD umilkB, a dziewczynka podeszBa do Laury. - Nazywam si Christy Kennedy, a ten okropny chBopak to mój brat. On nie miaB nic zBego na my[li. A wy jak si nazywacie? Jej rude warkocze byBy ciasno splecione i sterczaBy na boki. Oczy miaBa ciemnoniebieskie, prawie czarne, a okrgBe policzki obsypane piegami. Z tyBu, na plecach, dyndaB jej kapturek od sBoDca. - To twoja siostra? - spytaBa Christy. - A to s moje siostry. - Jakie[ starsze dziewczynki rozmawiaBy z Mary. - Najstarsza to Nettie, ta z czarnymi wBosami to Cassie, a potem jest Donald, potem ja, a na koDcu Sandy. A ty ile masz rodzeDstwa? - Dwie siostry. To jest Mary. A Carrie to jeszcze dziecko, ma takie zBote loczki. Mamy te| psa, nazywa si Jack