Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Wódz niziołków stał po drugiej stronie i jasnym wzrokiem wpatrywał się w wędrowców, nie bez pewnego zainteresowania. Gladiator ryknął: - Przygotować się! Niebezpieczeństwo! Sadira spojrzała przed siebie. Ciężar całej grupy spowodował naprężenie dolnej liny, która teraz szła do góry z przodu i z tyłu pod dość ostrym kątem. Granitowy głaz, dotychczas tkwiący nieruchomo, toczył się w dół prosto na nich, nabierając prędkości z każdym metrem. Rikus zaparł się nogami, by go zatrzymać. - Padnij! - zawołał Agis. Mul rzucił wściekłe spojrzenie. - Oszalałeś? - Zrób to! - ucięła Sadira. Rikus popatrzył na głaz, który pędził z przerażającą szybkością. Gladiator z wysiłkiem przełknął ślinę, padł na brzuch i objął ramionami główną linę. Sadira uczyniła to samo, tylko wykręciła głowę w tył, by obserwować Agisa. Ziemianin zamknął oczy, a potem wyciągnął rękę, jakby chciał, żeby ogromny kamień wtoczył się po niej na górę. Nadstawił dłoń ze złożonymi palcami, a potem szybko nią machnął, co przypominało rzut czymś w stronę brzegu, z którego przyszli. Czarownica spojrzała przed siebie. Głaz był już prawie na nich. Rikus szarpnął się i ponownie schował twarz w winorośl. - Nigdy nie wierz szlachcie! - wykrzyknął. Kamień uniósł się w powietrze tuż nad łysą głową mula, a gdy znalazł się nad Sadira, szybował już dość wysoko. Potem przeleciał łukiem nad poręczą i spadł w przepaść. Uczennica Ktandeo przez chwilę leżała bez ruchu, próbując uspokoić gwałtowne bicie serca. - Coś chyba mówiłeś o szlachcie, Rikusie? - zaczepił gladiatora Agis słabym ze zmęczenia głosem, ale z przekornym uśmieszkiem na twarzy. Mul popatrzył na młodzieńca przez ramię. - Och żeż ty, doprowadziłeś mnie do... - przerwał w pół zdania. Sadira usłyszała łopot wielkich skrzydeł i głos Rikusa, który krzyczał: - Schyl się! Tuż nad śmiałkami przemknęły dwie olbrzymie ważki, przecinając przestrzeń haczykowatymi pazurami. Czarownica uklękła i powiodła wzrokiem za owadami. Były już daleko, ale zdołała dostrzec, że z tyłu, za lśniącymi mozaikowymi oczyma drapieżników siedzą niziołki. Jeźdźcy zmusili ważki do ostrego zwrotu. - Rikusie, nie wychylaj głowy! - wrzasnął Agis. Mul posłusznie ruszył przed siebie na czworakach, a reszta za nim, schylając się równie nisko. Ważki powróciły, a ich przezroczyste skrzydła lśniły w rubinowych promieniach zachodzącego słońca. Sadira zatrzymała cały pochód, żeby wyjrzeć przez górną linę. Owady znowu zawracały. Niestety, tym razem jeźdźcy wyciągnęli dłonie w kierunku lasu, ściągając energi potrzebną do zaklęć. - Magia! - syknęła. Wędrowcy zaczęli przemieszczać się w półskłonie najszybciej, jak tylko mogli. - Słyszę ich z tyłu! - zawołała trwożliwie Neeva. Nikt jednak nie dojrzał ani ważek, ani jeźdźców. W sekundę później uszu Sadiry dobiegł wyraźny szum skrzydeł. - Tylko nie to! - jęknęła. - Oni są niewidzialni! Nad Neevą pojawiła się jedna z ważek, która natarła tak błyskawicznie, że zaklęcie nie nadążyło jej ukryć. Niziołek dosiadający owada wydał kilka szorstkich rozkazów. Jego skrzydlaty wierzchowiec rzucił się na kobietę i zamknął ją w uchwycie swoich sześciu odnóży. - Pomocy! - krzyknęła Neeva, starając się obrócić tak, by ułatwić Agisowi atak na olbrzymiego owada lub na jeźdźca. Szlachcic zrobił pętlę z kawałka poluzowanej liny łączącej go z Neevą, przestąpił przez odwłok ważki, zadzierzgnął sznur na głowie niziołka i wyrzucił go z siodła. Karzełek z wrzaskiem wylądował na głównej linie. Agis zepchnął przeciwnika w dół. Ważka zatrzepotała czterema skrzydłami, strąciła ziemianina i wzniosła się z Neevą w szponach. Kobieta na próżno starała się wyrwać. - Pomóżcie jej! - wrzasnął Rikus. Agis schwycił gladiatorkę za stopy i oplótł udami poręcz mostu. Sadira wyjęła z kieszeni kawałek jedwabiu i wyciągnęła rękę w kierunku drzew. Pomachała paskiem materiału w stronę ważki i wypowiedziała zaklęcie. Jedwab zniknął, a na ciele owada pojawiła się lepka sieć, którą ważka bezskutecznie starała się przebić skrzydłami. W końcu razem z Neevą poleciała w przepaść. Agis mocniej ścisnął poręcz i przygotował się na szarpnięcie. Niemal natychmiast lina łącząca go z partnerką Rikusa napięła się do ostateczności, i to tak mocno, że nie zdołał zdusić jęku. Sadira, opadłszy na dolną linę, otoczyła rękoma i nogami grube pędy winorośli. Przez plątaninę gałęzi nie mogła dojrzeć, co się stało z Neevą i olbrzymim owadem. Rikus przeszedł ponad czarownicą i chwycił szlachcica. W tym momencie nad głową Agisa zafurkotała druga ważka, a jeździec pochylił się, by rzucić urok. Sadira krzyknęła ostrzegawczo, ale się spóźniła. Młody człowiek postawił oczy w słup, a głowa przechyliła mu się do tyłu. Zapadł w magiczną śpiączkę