Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Jeśli będziecie słabi, czeka was zagłada. I zapamiętajcie sobie dobrze jedno: na tej ziemi pojawiły się nowe siły, nowe prawa. Pojawiły się też istoty, których natura jest obca. Będziecie z nimi wojować lub zawrzecie pokój - zależy to wyłącznie od was samych. One także szukają swego losu i przeznaczenia. Zapanuje tu jednak zupełnie nowy porządek i musicie w nim znaleźć swoje miejsce. Może uznacie za konieczne wznieść się ponad wszystkich i zapanować nad nimi. Może też się zdarzyć, że to właśnie oni unicestwią was. A może uda się osiągnąć pokój? Decyzja leży wyłącznie w waszych rękach. Moje zadanie dobiega końca. Pozostało ostatnie polecenie: to miejsce zakazane - pod groźbą mego gniewu. Niech nigdy nie postanie tu niczyja stopa. - Ruchem ręki uaktywnił potężną magię i niewielkie miasteczko Valheru zapadło się powoli pod ziemię. - Niech pył czasu pokryje to miejsce i niech nikt o nim nie wspomni. Oto moja wola. Elfy skłoniły się nisko. - Wola twoja, panie, zostanie spełniona. - Najstarszy z Elfów odwrócił się ku swym braciom. - Nikt nie może tu wejść. Nikt nie może się zbliżyć. Zniknęło sprzed śmiertelnych oczu. Nikt nie będzie o tym pamiętał. - Teraz jesteście wolnym ludem - powiedział cicho Ashen-Shugar. - Udamy się więc do miejsca, gdzie będziemy mogli żyć w pokoju - odpowiedziały Elfy, które mieszkały w największym oddaleniu od swych panów, i ruszyły na zachód, by znaleźć pokój i harmonię. - Będziemy się mieli na baczności przed nowymi istotami, ponieważ do nas należy prawo dziedziczenia potęgi i mocy - powiedzieli inni. - Och, wy żałosne stworzenia, czyż nie zauważyłyście jeszcze, że potęga nic nie znaczy? Znajdźcie sobie inną drogę. - Lecz były to słowa rzucone na wiatr, moredhele już bowiem odeszły, śniąc swoje sny o potędze. W momencie, gdy wyruszyli w ślad za braćmi, ku zachodowi, postawili stopę na Mrocznym Szlaku. Z czasem ich krewniacy mieli ich przepędzić na cztery wiatry. lecz na razie stanowili jedno. Jeszcze inni oddalili się w ciszy, gotowi zniszczyć każdego, kto stanie im na drodze. Przekonani, iż siłą potrafią zdobyć wszystko, czego zapragną, nie szukali wcale potęgi swych panów. Serca i umysły tych Elfów zostały skrzywione przez moce, które rozpętały się nad światem w czasie Wojen Chaosu. Już teraz odłączali się od swych braci. W przyszłości mieli nazywać się glamredhel, czyli opętani, inaczej - wściekłe Elfy. I ponieważ skierowali swe kroki ku północy, patrzyli podejrzliwie na pobratymców idących na zachód. Za pomocą nauki i czarnej magii wykradzionych innym światom, mieli się w niedalekiej przyszłości zaszyć w głuszy, by wznosić gigantyczne miasta, naśladując swych panów. Ogromne twierdze miały ich chronić przed współbraćmi. Sami zaś, bezpieczni za wysokimi murami, knuli i planowali przyszłą bratobójczą wojnę. Ashen-Shugar, zrażony i rozczarowany ich zachowaniem, powrócił do jaskini, by przebywać w niej aż do chwili, gdy nadejdzie czas, by opuścić to życie. Szykował drogę nowemu życiu. Wszechświat wokół niego się zmienił i Valheru czuł się obco w nowym porządku rzeczy. Wkrótce stało się tak, jakby sama natura rzeczywistości odrzucała jego istnienie. Zapadł w odrętwienie, w podobny do śpiączki sen. Jego byt zaczął się rozpraszać, przenikać do otoczenia, nasycając sobą zbroję i przedmioty magiczne. Miały czekać, aż nadejdzie ten, który miał przywdziać jego płaszcz i pancerz. W końcu poruszył się lekko. - Czy pobłądziłem? "Teraz poznałeś co to wątpliwości". - Ten dziwny, wewnętrzny spokój, co to jest? "To zbliża się śmierć". Ostatni Valheru zamknął powoli oczy. - Tak też myślałem. Tak niewielu mej krwi doczekało śmierci nie w walce. To wielka rzadkość. Jestem ostatni. Ale chciałbym jeszcze raz dosiąść Shurugi i wzbić się w powietrze. "Odszedł. W dawno minionych wiekach". Ashen-Shugar zmagał się z niewyraźnymi wspomnieniami. - Ale przecież leciałem na nim dziś rano - powiedział słabym głosem. "To był sen. Jak i teraz". - Czy i ja jestem opętany? - Ashen-Shugara prześladowała myśl o tym, co dostrzegł niegdyś w spojrzeniu Draken-Korina. "Jesteś zaledwie wspomnieniem - powiedział ten drugi. - To tylko sen". - Uczynię więc to, co zostało zaplanowane. Przyjmuję to, co nieuniknione. Inny przyjdzie i zajmie moje miejsce. "To już się stało. Jam jest tym, który przyszedł na twoje miejsce. Przypasałem twój miecz. Zarzuciłem na ramiona twój płaszcz. Sprawa, o którą walczyłeś, jest teraz moją. Rzucam wyzwanie i staję na drodze tym, którzy chcą splądrować świat" - powiedział ten drugi. Ten, którego zwali Tomasem. Tomas otworzył szeroko oczy i zamknął je znowu. Potrząsnął gwałtownie głową, jakby chciał się uwolnić od natrętnych myśli