Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

On mnie zapraszał, ja nie przychodziłam, a kiedy przyszłam, to tylko po to, żeby posłuchać jego ballad. Pewnego razu, już jako osiemnastolatka, niosłam sake! z kuchni do pokoju. Weszłam na schody i w tej samej chwili! spostrzegłam, że Toshio schodzi z góry. Speszyłam się, żel mnie przyłapał, bo właśnie tego dnia nie byłam na jegoj przyjęciu. Zszedł niżej i wyjął mi z rąk tacę. 240 — Chodź tu na chwilę, Mineko — powiedział i wepchnął tnnie do służbówki. Zanim zorientowałam się, co się dzieje, objął mnie i pocałował prosto w usta. — Proszę przestać! — Wysunęłam się z jego ramion. — Jedynie Wielki John ma ten przywilej. To mój pies — dodałam tonem wyjaśnienia. Pierwszy raz w życiu ktoś mnie tak całował — i wcale mi się to nie spodobało. Wręcz przeciwnie, miałam wrażenie, że znowu cierpię na alergię. Dostałam gęsiej skórki i oblałam się zimnym potem. Kiedy minęło pierwsze zaskoczenie, rozzłościłam się nie na żarty. — Jak śmiesz?! — syknęłam. — Wara ode mnie! Nie waż się mnie dotykać! — Mine-chan... Naprawdę nie czujesz do mnie za grosz sympatii? — Sympatii? Jakiej sympatii? A co to ma do rzeczy? Wstyd mi teraz przyznać, lecz jeszcze jako osiemnastolatka wierzyłam, że od pocałunku można zajść w ciążę. Byłam śmiertelnie przerażona. Pobiegłam do biura i roztrzęsionym głosem poskarżyłam się właścicielce. — Nie chcę go więcej widzieć. Nie będę do niego chodzić, choćby mnie o to błagał. Jest wredny, źle wychowany i natrętny. Powiedziała mi, że przesadzam. — Oj, dziewczyno. Kiedy ty wreszcie dorośniesz? To był tylko niewinny całus. Nie ma powodów do paniki. To Ważny klient, więc bądź dla niego chociaż odrobinę milsza. Rozproszyła moje wątpliwości i w ciągu następnych dni przekonała mnie, że powinnam przyjąć zaproszenie. Z wielką obawą poszłam na to ozashiki, ale Toshio był 241 pełen rezerwy. Obiecał, że na przyszłość nie tknie mnie nawet palcem. Wróciłam zatem do dawnych zwyczajów i średnio przyjmowałam jedno na jego pięć zaproszeń. Pewnego wieczoru powiedział żartem: — Wiem, że nie wolno mi cię dotknąć, ale przecież ciebie ten zakaz nie dotyczy. Może położysz swój paluszek na moim kolanie? Tylko jeden. W zamian za moją mękę z sha-misenem. Zachowywałam się, jakbym miała do czynienia z czymś strasznie obrzydliwym. Ostrożnie dotknęłam go czubkiem palca. To było niczym zabawa. Po trzech miesiącach spytał: — A może położysz trzy palce? A potem: — Może pięć? I wreszcie: — Może całą dłoń? W końcu pewnego dnia spoważniał. — Mineko, chyba się w tobie zakochałem. Nie miałam jeszcze tyle doświadczenia, żeby odróżnić zwykły flirt od szczerego wyznania. Myślałam, że ze mnie żartuje. — Och, Toshio-san. Jak to możliwe? Przecież jesteś żonaty. Nie interesują mnie żonaci mężczyźni. A poza tym, skoro masz żonę, to przecież ją kochasz! — Niekoniecznie, Mineko. Miłość i małżeństwo nie zawsze idą w parze. — Tego akurat nie wiedziałam. W zasadzie nawet w żartach nie powinno się mówić takich rzeczy. Co będzie, jak cię usłyszy żona? Na pewno byłoby jej przykro. A twoje dzieci? Przy tobie mają być szczęśliwe. To twój podstawowy obowiązek. 242 Z dorosłych mężczyzn znałam do tej pory wyłącznie własnego ojca — i tylko on był dla mnie wzorem miłości i oddania. — Wcale nie chciałem, żeby tak się stało. Trafiło mnie i koniec. Kropka. — Nie umiem ci pomóc. Najlepiej będzie, jak o tym zapomnisz. — Jak mam to zrobić? — Bo ja wiem? To przecież nie moja sprawa. Jestem pewna, że ci się uda. A poza tym, wcale cię nie chcę. Marzę zupełnie o czymś innym. O pasji, o kimś, czyje uczucie mną zawładnie, o mężczyźnie, który nauczy mnie wszystkiego o miłości. Dzięki temu zostanę najlepszą tancerką. — A jak powinien wyglądać ten ideał? — Nie mam pojęcia. Jeszcze go nie spotkałam, ale wiem o nim kilka rzeczy. Przede wszystkim jest kawalerem. Dużo wie o sztuce, więc da się z nim rozmawiać o mojej profesji. Nie zabroni mi tańczyć. Nigdy tego nie zrobi. I jest mądry, bo mam do niego mnóstwo ciekawych pytań. Po prostu ekspert w każdym calu. Wyrecytowałam tę listę żądań, myśląc o kimś takim jak mój ojciec lub doktor Tanigawa. Toshio-san zrobił zrozpaczoną minę. — A co ze mną? — Jak to: co z tobą? — Mam jakąś szansę? — Chyba nie. — Chcesz powiedzieć, że mnie nie lubisz? — Ależ skądże! Bardzo cię lubię, ale mówię zupełnie o kimś innym. O miłości mojego życia. — To może się rozwiodę? — Nic z tego. Nie chcę niczyjej krzywdy. 243 — Ale my z żoną wcale się nie kochamy. — To dlaczego się z nią ożeniłeś? — Kochała innego. Uznałem to za wyzwanie i postanowiłem mu ją odebrać. Teraz naprawdę się zdenerwowałam. — To najgłupsze, co w życiu słyszałam. — Wiem. Dlatego chcę się rozwieść. — A nie myślisz o dzieciach? Nie pokochałabym nikogo, kto krzywdzi własne dzieci. Toshio był dwa razy starszy ode mnie. Im dłużej jednak trwała ta rozmowa, tym bardziej mi się zdawało, że to ja jestem dojrzalsza. — Nie mówmy już na ten temat. Sprawa zakończona. — Wybacz, Mineko, ale tak łatwo mnie się nie pozbę-dziesz. Spróbuję innym razem. W tym momencie postanowiłam rzucić mu rękawicę. Miałam nadzieję, że jak będę nieustępliwa, to w końcu zniechęci się i o mnie zapomni. — Skoro uparcie twierdzisz, że mnie kochasz, to daj mi na to jakiś dowód