Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Gdy Krówka znów odbiegnie do nieba - Nikt już za nią. Twoje serce zbadać: dla mnie, nim się na nowo nauczę mówić - nazwać. 1968 LIST DO KRÓLOWEJ POLSKI Nie mogę Ci uwierzyć, że szukasz mnie, choć widziałem: Twoje niebieskie włosy umyślnie się zaplątały w niską chmurę na której zwiedzał Polskę mój głód. Nie mogę Ci uwierzyć choć w nocy nad Jasną Górą łóżka stanęłaś: żółto świecąca mgła i wyciekła spod niej kwaśna kropelka gwiazdy prosto do ust. Nigdy Ci nie uwierzę bo kiedy wyszły mi z jelit wszystkie glisty i ciało wyparowało w kulisty piorun który wirując unosił się ku mgle to wtedy nagi Murzyn, co wyszedł z dna mgły, przez tubę powiedział: Obudź się! 1967 LIST SPOD CELI Jest figurka ulepiona z chleba razowego jak Twoje podbrzusze. I nazwałem ją jak kiedyś Ciebie, by Twe imię nie było mi puste. Ulepiłem swoimi palcami, ostrzem drzazgi zaznaczyłem pępek, postawiłem ją na parapecie świata, który świeci za kratami. Teraz patrzę na nią, czy już sucha. Widzę w grudzie szpary. leczę śliną. Jest mój język, Twoje suche usta kiedyś były równie chłonną gliną. 1967 LIST SPOD CELI II Choćbyśmy sobie przed snem długo je powtarzali Twoje imię jest ścieżką co nigdzie nie prowadzi. I sen wreszcie się waha czy wybrać znów tę stronę dokąd przez niebo idą tylko gwiazdy bose. I tak we śnie lecz bez snów leżymy do rana Jakby nas skopano na niełaskawe dno. A jest nas dziewięciuset i w naszych celach mdłą mgłą szyby zadymi porannej śmierci zapach ANTYCZNE Widzisz: tam leży, w ciasnej kępie swej śmierci. Przy nim -- jak sztandar -- naga wdowa, co wie, że jest właśnie wdową podwójną: nieśmiertelność jest sprawą głupią i smutną. Widzisz: bogini tańczy - i uwierz, że ona tańczyć nie przestanie -- bo tamten wciąż do niej mówił: „Głuptasku! Gdy kształt twoich pośladków wyjawi mi się w białym śnie pamięci - dopiero sprawdzę, czy idealny..." Bo zrozum: on nie umiał już kochać jej, skoro żadnej nie miał nadziei, że mu pod łaską dłoni z tej łaski umrze. Lecz choć nie umiał kochać jej, widzisz: nie umie powstrzymać swojej dłoni co tańcem wciąż dyryguje. POD ŚCIANĄ Nie widzieliśmy jej nigdy lecz gdy czasem zwęszymy smak naszej śliny jest smakiem jej śliny. Kiedyś musieliśmy pić z kropelki jej śliny mówią nam nasze sklejone plastrem wargi. Lecz nie wiemy kim jest: może jest nami - jej gwiazda jeśli spada w głąb nieba spada. Jest mieszkaniem naszej śmierci, co odrasta ciągle od nowa jak włosy pod pachami. PIOSENKA BOHATERÓW Stanisławowi „Było życie” Chacińskiemu Jej życie - nasze, i ślina. Ale nie nasza już - Ziemia co nam spod kolan białą mgłą właśnie wycieka. Kto nam powie gdzie mieszkać będziemy my i wina... Nam tylko czekać nie wiedząc, czy ktoś znowu powie: „Żywa” - a także, czy powiemy to sami, a nawet - w dobrze nam przecież znanej mowie - czy powie noc. Nam tylko wierzyć -- nie przestać. Bo musi zabrzmieć ten głos albo choć echo - w niebie obudzić tę gwiazdę co by się mogła mienić kołyską naszej śmierci. 1967 WSPOMNIENIE To było chyba wtedy, gdy z liści ściekał listopad. Więc był błotnisty ogród i ciebie już nie było. Moje życie, któremu twoja śmierć się śniła - szczur - dziury w ogrodzeniu poszukać pobiegło. To było właśnie wtedy, gdy gwiazda nieba pochmurna nad ogrodem ściemniała; gdy echo, co podsłuchało twój głos ze środka śmierci przedłużyło za płot do ucha podbrzusza. Więc kiedy już nie mogłem dojrzeć tropu łapek szczurzych na dróżce; kiedy listopad mi kapał z włosów; gdy lepka gwiazda co z rozpiętych spodni rosła - spadła do błota, wtedy byłem tobą URYWEK długo obrażano dwie kobiety we mnie: od serca i od księżyca muzyka, wąska, przedłużona aż za mój cień rozwiązywała im krew i linia jaskółki, choć bezwiednie naruszała ich ulotną granicę wreszcie przestałem odróżniać pory a podbrzusze jest sową PIERWSZA GWIAZDA Byłem szczęśliwym gościem w Starym Kraju. Twojego ojca umierającego Do słusznej śmierci tętna wysłuchałem. Gdzieś w szparze ciała serce wydzwaniało Naprawdę wieki już - w czasie sekundy Mojej niedużej śmierci. I widziałem Naród zebrany wkoło jego łóżka, Odmierzający oklaski, cukierki Jedli, mężczyźni i kobiety, dzieci Patrzyły z góry z ramion wielkich ojców. A potem twoja matka myła trupa, Ostatnią wolę czytała script-girl. Lecz, choć na Ziemskim Planie nieobecna, Prawdziwie pierwszą gwiazdą była śmierć KATALOG Najpierw róża, co różą żadnego nie jest ogrodu - do którego nie wiedzie nawet boczne wejście. Dalej, bezkrwista jak leukemia, jest krew - i życie, które spóźniło się na śmierć. I głos, co języka nie ma wspólnego z mową