Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- To ja - usłyszała cienki głosik. - O, Freddie, witaj. - Popatrzyła na dziewczynkę. Miała włosy związane błękitną wstążką, którą dała jej przy pierwszym spotkaniu w sklepie. - Ładnie dziś wyglądasz. Dziewczynka rozpromieniła się. - Podoba ci się mój strój? Natasza obrzuciła wzrokiem nowy komplecik ze sztruksu. - Bardzo. Mam podobny. - Naprawdę? - Nic nie ucieszyłoby Freddie bardziej od czasu, kiedy postanowiła uczynić Nataszę swoim idolem. - Tatuś mi kupił. - To miło. - Mimo swoich uprzedzeń, Natasza musiała przyznać, że Spence jest bardzo dobrym ojcem. - Przyszedł z tobą? - Nie, Vera ze m n ą przyszła. Mówiłaś, że mogę pooglądać zabawki. - Oczywiście. Cieszę się, że mnie odwiedziłaś. - Rzeczywiście była zadowolona, a jednocześnie rozczarowana, iż to nie Spence przyszedł z córką. - Niczego nie będę dotykała. - Freddie przyłożyła dłoń do piersi. - Vera powiedziała, że mam oglądać oczami, a nie rękami. - To bardzo dobra rada. Ale niektóre rzeczy możesz wziąć do ręki. Tylko najpierw mnie spytaj. - Dobrze. Chcę się zapisać do zuchów, dostać mundurek i wszystko. 68 •& DRUGA MIŁOŚĆ N A T A S Z Y - To świetnie. Przyjdziesz, żeby mi się pokazać? Dziewczynka popatrzyła na nią z uwielbieniem. - Pewnie, że tak. I będę chodzić na zbiórki i nauczę się robić różne rzeczy. I majsterkować. Zobaczysz. Tobie też coś zrobię. - Będę się cieszyć. - Natasza poprawiła kokardę we włosach Freddie. - Tatuś mówił, że dziś wieczorem idziecie do restauracji. - Cóż... - zawahała się. - Ja niezbyt lubię restauracje, wolę pizzerie, no to zostanę w domu. Vera przygotuje tortillę dla mnie i JoBeth. Zjemy w kuchni. - To brzmi zachęcająco. - Jak nie będzie ci się podobało w restauracji, to przyjdź do nas. Vera zawsze robi dużo jedzenia. Natasza westchnęła bezradnie i przykucnęła, żeby zawiązać Freddie sznurowadło. - Dziękuję za zaproszenie. - Twoje włosy ładnie pachną - powiedziała dziewczynka. Już prawie w niej zakochana, Natasza przysunęła się bliżej. - Twoje też. Freddie, zafascynowana jej lokami, wyciągnęła rękę, żeby ich dotknąć. - Chciałabym mieć takie włosy jak ty. Moje są proste jak drut - dodała, cytując ciocię Ninę. Natasza uśmiechnęła się i pogładziła dziewczynkę po policzku. - Kiedy byłam mała - powiedziała - co roku na szczycie choinki umieszczałam anioła. Był piękny i miał takie śliczne włosy jak ty. DRUGA MIŁOŚĆ N A T A S Z Y •& 69 Twarz dziewczynki rozjaśniła się radością. - A, tu jesteś. - Vera szła przez sklep z wiklinowym koszem w jednej ręce i płócienną torbą w drugiej. - Chodź, musimy być w domu, żeby twój tatuś nie pomyślał, że się zgubiłyśmy. - Wyciągnęła rękę do Freddie i skinęła głową Nataszy. - Do widzenia - rzuciła. - Do widzenia. - Ciekawe, Natasza uniosła brwi. Kobieta przeszyła ją wzrokiem na wylot, jakby się czegoś domyślała. - Mam nadzieję, że wkrótce znów przyprowadzi pani Freddie. - Zobaczymy. Dziecku trudno oprzeć się zabawkom, tak jak mężczyźnie pięknej kobiecie. Poprowadziła dziewczynkę w kierunku drzwi, nie oglądając się za siebie. Dziewczynka pomachała Nataszy, uśmiechając się do niej przez ramię. - O co tu chodzi? - Annie wychyliła głowę zza regału. Natasza poprawiła włosy. Nie było jej do śmiechu. - Odnoszę wrażenie, że ta kobieta uważa, że mam jakieś zamiary względem jej pracodawcy. - Jeśli już, to pracodawca ma zamiary względem ciebie - żachnęła się Annie. - Chciałabym być na twoim miejscu - westchnęła z lekką zazdrością. - Teraz, kiedy już wiemy, że nasz nowy przystojniak nie jest żonaty, wszystko jest w porządku. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że wychodzicie wieczorem? - Bo nie wychodzimy. - Ale słyszałam, jak Freddie mówiła... - Prosił mnie, ale odmówiłam - wyjaśniła Natasza. - Ach, tak. - Annie zamilkła na chwilę. - Kiedy miałaś wypadek? - spytała, przyglądając się jej uważnie. - Wypadek? - Tak, wypadek, który uszkodził ci mózg. 70 •& DRUGA MIŁOŚĆ N A T A S Z Y Natasza roześmiała się i podeszła do lady. - Mówię poważnie - dodała Annie po chwili, gdy zostały w sklepie same. - Doktor Spencer Kimball jest fantastycznym facetem i w dodatku wolnym. - Pochyliła się nad ladą, żeby powąchać różę. - Cudowna. Dlaczego nie wyjdziesz wcześniej, żeby się zająć prawdziwymi problemami, jak choćby tym, co na siebie włożyć wieczorem? - Wiem, co włożę. Szlafrok. Annie nie mogła się nie uśmiechnąć. - Czy nie za bardzo przyspieszasz bieg spraw? Sądzę, że szlafrok powinnaś włożyć najwcześniej na trzeciej randce. - Nie będzie nawet pierwszej. - Natasza podeszła do kolejnego małego klienta. Pół godziny później Annie wróciła do tematu. - A właściwie czego się boisz? - spytała. - Urzędu skarbowego. - Nata, pytam poważnie. - A ja poważnie odpowiadam. Każdy Amerykanin prowadzący biznes boi się urzędu skarbowego. - Mówimy o Spencerze Kimballu - przypomniała jej Annie. - Nie - sprostowała Natasza. - To ty mówisz o Spencerze Kimballu. - Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami. Zaskoczona tym tonem, Natasza przerwała na chwilę układanie toru wyścigowego, który zniszczyli jej sobotni klienci. - Jesteśmy, przecież wiesz - zapewniła. - Przyjaciółki zwierzają się, radzą się siebie. - Annie prychnęła i wsunęła dłonie w kieszenie dżinsów. - Posłuchaj, wiem, że takie rzeczy ci się zdarzały, zanim tu przy- -& 71 jechałaś, choć ty nigdy o tym nie mówisz. Sądziłam, że będę lepszą przyjaciółką, nie zadając ci pytań. Czyżby to było takie oczywiste? zastanawiała się Natasza