Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Chciałabym ją wtedy zobaczyć. Oczywiście pokazała mi kostki, ale teraz, kiedy jeździłam już na prawdziwym koniu, przypuszczam, że kiedy tam się jest i to widzi, efekt jest całkiem inny. - Była wspaniała - zapewnił pułkownik z uśmiechem. - Ale pani nie ma jeszcze przydziału do grupy polujących? - Niebiescy - wyjaśniła Heris. - Neil mówił, że pojadę pojutrze. Jutro czeka mnie kolejna sesja skoków przez płoty. - Bardzo dobrze. Jeśli przydzielił panią do niebieskich, to znaczy, że dobrze sobie pani radzi. Pozwoli pani, że przedstawię ją innym członkom grupy. - Zaprowadził ją do grupki ludzi rozmawiających o dzisiejszych polowaniach. Heris była ciekawa, z którą grupą on sam jeździł. Cecelia wyjaśniła jej zasady działania systemu, ale wciąż wydawał jej się dziwny. Na przykład nie rozumiała, czemu poziomy zaawansowania grup nie miały nazw zaczerpniętych z książek, tylko określano je zwykłymi kolorami. Jeśli wszyscy tak są zainteresowani odtwarzaniem historii... - Ach - odezwał się wysoki i kościsty blondyn - kapitan Serrano, nowa przyjaciółka lady Cecelii. Wszyscy o pani słyszeliśmy. - Heris nie miała czasu zastanowić się, co to miało oznaczać, bo mówił dalej. - Neil bardzo panią wychwala. Oczywiście Cecelia jest dla niego wzorem, teraz już nie tylko jako jeździec, ale i nauczycielka. Czy to prawda, że aż do dzisiejszego dnia nie wsiadała pani na prawdziwego konia? Heris pozwoliła sobie na lekki uśmiech. - Ależ skąd. Prawda jest taka, że jeździłam bardzo niedużo i wiele lat temu, po czym nie wsiadałam na konia, odkąd skończyłam... och... dwadzieścia trzy lata. - Nigdy pani nie skakała? - Nigdy. - Mówiłam ci, Stef, symulator lady Cecelii jest już legendarny. - Powiedziała to rudowłosa kobieta mniej więcej tego samego wzrostu co Heris, ubrana w intensywnie zieloną suknię z szerokimi rękawami. Heris zwróciła uwagę na bransoletę na jej nadgarstku. - Faktycznie musi taki być. - Wysoki mężczyzna potrząsnął głową. - Może i mnie by pomógł. Potrzebowałem pięciu sezonów, żeby przejść z grupy czerwonych do niebieskich, a teraz ugrzęzłem w niej od dziesięciu lat. - Wszyscy roześmiali się, a rudowłosa kobieta obróciła się do Heris. - Proszę mi powiedzieć, czy po symulatorze jazda na prawdziwym koniu wydała się pani łatwa? - Właściwie nie była łatwa, ale symulator na pewno bardzo mi pomógł. Już po drugiej jeździe czułam się tak, jakby to była kontynuacja tego samego treningu. Nagle koło grupki rozmawiających pojawiła się Cecelia. - Przepraszam, że przerywam, ale jutro masz wcześnie lekcję, a ja o świcie wyjeżdżam z zielonymi. Poza tym jest do ciebie wiadomość ze stacji. - Uśmiechnęła się i wszyscy odpowiedzieli uśmiechami, które wskazywały, jakim poważaniem cieszy się Cecelia. Niemal miała ochotę odmówić, tylko po to, żeby zobaczyć ich reakcję, ale to byłoby płaskie, więc pożegnała się i poszła za Cecelią. - Wiadomość? - spytała po drodze. - Nic poważnego Ci ludzie, których zostawiłaś na pokładzie... - Wachta - poprawiła ją Heris. - Wszystko jedno. Chcieli ci przekazać, że pozostali dotarli bezpiecznie do domu gościnnego i że nowy sprzęt jak dotąd działa prawidłowo. Prosiłaś o regularne raporty? 1- Oczywiście. Gdyby sienie zgłaszali, skąd miałabym wiedzieć, czy wszystko dobrze działa? - Masz rację. Gdyby chodziło o stajnię, a nie statek, zachowałabym się tak samo jak ty. Kiedy zajmowałam się konkursami, traciłam wiele czasu, dzwoniąc do domowej stajni, żeby sprawdzić, czy o wszystkim pamiętali - choć oczywiście pamiętali. - Bo ich sprawdzałaś - zapewniła Heris. - Zadzwonię do nich. Cośjeszcze? - Cóż... Owszem. Mam nadzieję, że nie poczujesz się urażona. - Nie poczuję. - Ale nie miała całkowitej pewności. Na swoim terenie - a planetę lorda Thornbuckle’a właśnie tak traktowała - Cecelia przestrzegała zwyczajów, których Heris obawiała się, zatrudniając się u bogatej starej damy. - Niektórzy z nich są potwornymi plotkarzami - zaczęła cicho Cecelia. - Nie chodzi o to, że będą po prostu powtarzać to, co powiedziałaś
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Więc przyszliście pieszo z braku pieniędzy? NIEZNAJOMY Taak! MATKA (uśmiecha się) I pewnie nic nie jedliście? NIEZNAJOMY Taak! MATKA Bardzo pan jeszcze...
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- 11 kpa), albo: „Dłużnik powinien wykonać zobowiązanie zgodnie z jego treścią i w sposób odpowiadający jego celowi społeczno — gospodarczemu oraz zasadom współżycia...
- Powoli wracali do stajni, w której trzymano tylko konie Calhenny’ego, a później Morris szedł do swojego wielkiego domu, a Beau do swojej chaty, gdzie czekała na niego...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...
- Stały dział bibliograficzno-analityczny artykułów z czasopism zagranicznych w każdym zeszycie (do 1952 dwumiesięcznik, później miesięcznik); tytuł poprzedni: Dział...
- Ach tak, to znaczy, |e gdyby[ umiaB wtedy mówi, poradziBby[ mi sfaBszowa twoj metryk? {aBujesz, |e od razu, na samym pocztku swego |ycia nie oszukaBe[ paDstwa? cicho spytaB tata
- Wciągnęła mocno powietrze i oznajmiła: - Nie pozwolę, żeby ktoś śmiał zarzucić Fannie Fenneman brak dumy albo to, że nie honoruje swoich długów...
- Wiedział, że był na pruskim posterunku, gdzie oskarżano go o coś, albo mu się śniło, kiedy spał w stogu ubiegłorocznej słomy, nie miał pojęcia, skąd ta rana postrzałowa,...
- Ulga, jakiej doznawała na myśl, że oglądana scena należy już do przeszłości, że nie było przy tym Tereski, że nie została zmuszona do dokonywania kradzieży albo też być może...