Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Za manierami dobrodusznego wesołka i za pozorną naiwnością ukrywał jednak bystry umysł i głęboką wiedzę o sprawach ZSRR, W swoim gabinecie na trzecim piętrze sztabu Firmy najpierw prze-słuchał od początku do końca taśmę przywiezioną z Moskwy. Potem zaczął nerwowo przecierać okulary, podskakując niemal z podniecenia. - Na litość boską, Adam, chłopie! Cóż to za niebywała historia! To przecież wprost bezcenne. - Jeśli prawdziwe - rzucił ostrożnie Munro. Ferndale żachnął się, jak gdyby ta myśl nie przyszła mu dotąd do głowy. - Och, oczywiście, jeśli prawdziwe... A propos, jak to właściwie zdobyłeś? Munro starannie wyrecytował swoją historyjkę. Była zresztą praw-dziwa w najdrobniejszych szczegółach, z wyjątkiem jednego: jako dostar-czyciela taśmy wymienił Anatola K-riwoja. - Kriwoj... tak, tak, słyszałem o nim, oczywiście - powiedział Ferndale. - Dobrze, teraz każę to przełożyć na angielski i przedstawię Mistrzowi. To może być naprawdę wielki numer. Rozumiesz oczywiście, że nie będziesz mógł wrócić od razu do Moskwy? Masz się gdzie zatrzymać? W twoim klubie? Znakomicie. Pierwszorzędnie. No więc, rozerwij się teraz trochę, zjedz dobry obiad i posiedź w tym swoim klubie przez parę dni. Odprawiwszy swojego moskiewskiego pracownika, Ferndale zatelefo-nował do żony, by powiedzieć, że nie wróci wieczorem do ich małego domku w peryferyjnej dzielnicy Pinner, ale pozostanie na noc w mieście. Żona znała jego zawód i była już do takich zdarzeń przyzwyczajona. Przez całą noc pracował nad przekładem tekstu z taśmy, w zupełnej samotności. Władał rosyjskim biegle. Może bez tego nadzwyczajnego wyczucia niuansów, jakie miał Munro i jakie cechuje ludzi prawdziwie dwujęzycznych, ale wystarczająco, by przetłumaczyć każdy tekst. Nie opuścił ani słowa z raportu Jakowlewa ani z następującej po nim krótkiej, lecz doniosłej dyskusji trzynastu członków Politbiura. Następnego ranka o dziesiątej, niewyspany, ale tak samo różowy i świeży jak zawsze, Ferndale zadzwonił przez wewnętrzną linię do sekretarki Sir Nigela Irvine'a i zapowiedział swoją wizytę. Już po dziesięciu minutach był u naczelnego dyrektora Firmy. Sir Nigel przeczytał 87 maszynopis w milczeniu, potem odłożył go i spojrzał na leżącą na biurku taśmę. - Czy to autentyczne? Ferndale zrezygnował tym razem ze zwykłej jowialności, choć od lat był bliskim kolegą Irvine'a, a jego awans na najwyższe stanowisko oraz nobilitacja nic nie zmieniły w ich wzajemnych sto-sunkach. - Czy ja wiem? - rzekł z namysłem. - Trzeba by sprawdzić masę rzeczy. Adam mówi, że spotkał przelotnie tego Kriwoja na przyjęciu w ambasadzie czeskiej, przeszło dwa tygodnie temu. Jeśli Kriwoj istotnie myślał o przejściu na naszą stronę, byłaby to dla niego dobra okazja. Dokładnie tak samo postąpił w swoim czasie Pienkowski: poznał jakiegoś dyplomatę na neutralnym gruncie i zaproponował sekretne spotkanie w późniejszym terminie. Oczywiście traktowaliśmy go z największą podejrzliwością, póki nie sprawdziliśmy jego informacji. I tak samo chcę postąpić tutaj. - A konkretnie? - spytał Sir Nigel. Ferndale znów zaczął przecierać okulary. Fama głosiła, że prędkość z jaką polerował szkło odpowiada szybkości jego myśli. Tym razem robił to z prawdziwą furią. - Po pierwsze: sam Munro - powiedział. - Jeśli to pułapka, to może zatrzasnąć się już przy najbliższym spotkaniu. Dlatego lepiej będzie zatrzymać go tu na urlopie, zanim nie skończymy prac nad taśmą. Nie wykluczone... po prostu nie wykluczone... że tamci próbują wywołać jakiś incydent dyplomatyczny. - A czy należy mu się urlop? - Tak, szczęśliwie właśnie tak. Został przeniesiony do Moskwy w takim pośpiechu, że nie zdążył wykorzystać należnego dwutygodniowego urlopu. - No to niech go wykorzysta. Ale powinien pozostawać w kontakcie z nami. I niech nie opuszcza Wyspy. Żadnego włóczenia się za granicę, dopóki nie wyjaśnimy tej sprawy, - Następnie taśma - ciągnął Ferndale. - To jakby dwie różne sprawy: raport Jakowlewa i głosy ludzi z Biura Politycznego. O ile wiem, nigdy dotąd nie słyszeliśmy głosu Jakowlewa. Nie wchodzi więc w grę analiza jego autentyczności. Korzystne jest jednak to, że on mówi o zawiłych sprawach technicznych. Byle kto nie mógłby tego wymyślić. Dlatego chciałbym skonsultować to z paroma ekspertami od chemicznego wzbogacania ziarna. W Ministerstwie Rolnictwa jest cały wydział zajmujący się tymi sprawami. Nie musimy oczywiście nikogo informować, na co potrzebne nam te wiadomości, ale muszę mieć pewność, że ten wypadek z zaworem Lindanujest w ogóle możliwy..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- — Jakim sposobem zdążył od ciebie w osiem minut pod kino Stolica? — Wcale nie zdążył! Jeżeli nie miał pod ręką samochodu… — Samochodem też by nie zdążył...
- VIII Wśród mnóstwa znajomości, jakie miał Witkiewicz, znajomości zresztą * przyjaźni zmiennych, ruchomych i płynnych, wśród natłoku i kotłowiska ludzi, którzy...
- Miał witać dygnitarzy z innych światów, otwierać wszystkie posiedzenia Legislatury, przewodniczyć posiedzeniom i głosować jedynie w razie równej liczby głosów za i przeciw...
- Nazimow zawołał: „Cyt!", ale już było za późno; tego, com powiedział, było dosyć dla uspokojenia Owsianego, który i tak miał mi za złe, żem się wygadał o naszej...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...
- Isser przesłał wiadomość, że chce jak najszybciej wi dzieć się ze mną i Uzim, zanim więc zdążyliśmy odsapnąć, Dawid już miał na sobie fedorę i wełniany płaszcz...
- Mimo to w momencie, gdy rodów powstała, prezydent Wilson odczuwał przede wszyst-dowolenie i miał poczucie dobrze spełnionej misji wobec °«ynentu europejskiego...
- Epizod ten z kwietnia 1913-go roku miał miejsce w związku z przywłaszczeniem sobie przez legalną gazetę bolszewicką, wychodzącą w Petersburgu, nazwy mojego wiedeńskiego...
- Wiedział, że był na pruskim posterunku, gdzie oskarżano go o coś, albo mu się śniło, kiedy spał w stogu ubiegłorocznej słomy, nie miał pojęcia, skąd ta rana postrzałowa,...
- Prawdą było przecież to, co Jojustin powiedział do Biagia: ktoś musiał zarządzać zamkiem, a tylko on miał dość praktyki, by to robić pod nieobecność Richiusa...