Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Nagie ciała Bewcharda i d'Averca pokrywały liczne, chociaż niegroźne rany. Stali w milczeniu spoglądając, jak Legion Świtu dokonuje rzezi piratów. — To wojownicy, którzy służą mieczowi — wyjaśnił Rycerz w Czerni i Złocie. — Przy ich pomocy, jako że odpowiadało to wówczas Magicznej Lasce i jej kolei losów, przodkowie Yaljona zbudowali swą potęgę, siejąc strach wśród mieszkańców Narleenu i okolic. Lecz teraz miecz obrócił się przeciwko ludziom Yaljona, pozbawiając ich tego, czym przedtem obdarował. Hawkmoon poczuł, że coś dotyka jego stopy, obejrzał się i krzyknął z przerażenia. — Stworzenia ze zbiornika! Zapomniałem o nich! — Ciął mackę mieczem i odskoczył do tyłu. Natychmiast pomiędzy nim a bestiami wyrosło kilkunastu emanujących blaskiem wojowników. Zdobione włócznie opadły jak błyskawice, rozległy się uderzenia maczug — stworzenia próbowały uciekać, ale Żołnierze Świtu nie pozwolili im się cofnąć. Okrążyli je, cięli i młócili, aż na posadzce pozostała jedynie czarna, cuchnąca, nierozpoznawalna masa. — Po wszystkim — oznajmił jakby z niedowierzaniem Bewchard. — Zwyciężyliśmy. Potęga Starvelu została wreszcie złamana. — Schylił się i podniósł pochodnię. — Chodźmy, drogi Hawkmoonie, poprowadź swych widmowych wojowników na ulice miasta. Wybijemy wszystkich piratów, spalimy... — Dobrze... — zaczął książę Dorian, ale Rycerz w Czerni i Złocie znacząco pokręcił głową. — Nie! Nie po to Legion został ci przekazany, Hawkmoonie. Masz z jego pomocą wypełnić wolę Magicznej Laski. Książę zawahał się. Rycerz położył dłoń na ramieniu Bewcharda. — Teraz, kiedy większość Pirackich Lordów nie żyje, a potęga Yaljona została rozbita, nic nie powstrzyma ciebie i twoich ziomków przed powrotem do Starvelu i dokończeniem dzieła rozpoczętego dziś w nocy. Hawkmoon i jego miecz są potrzebni do wyższych celów. Musimy wkrótce wyjechać. Książę poczuł narastającą złość. — Jestem ci niezmiernie wdzięczny, Rycerzu w Czerni i Złocie, że przybyłeś nam z pomocą. Ale chciałbym ci przypomnieć, że nie znalazłbym się tutaj, gdyby nie knowania twoje i nieżyjącego już Mygana z Llandaru. Muszę wracać do domu, do Zamku Brass i mojej ukochanej. Jestem człowiekiem niezależnym, Rycerzu. Niezależnym! Ja będę decydował o moim własnym losie. Rycerz wybuchnął nagle głośnym śmiechem. — Wciąż odznaczasz się naiwnością, Dorianie Hawkmoonie. Uwierz mi, jesteś sługą Magicznej Laski. Sądzisz, że przybyłeś do tej świątyni tylko po to, by pomóc przyjacielowi w potrzebie. Ale to wszystko należy do planu Magicznej Laski! Nie odważyłbyś się wystąpić przeciwko Pirackim Lordom, gdyby chodziło jedynie o zdobycie Miecza Świtu, ponieważ nie wierzysz w jego legendę. Odważyłeś się jednak, pragnąc ratować Bewcharda. Sieć zdarzeń, którą plecie Magiczna Laska, jest bardzo złożona. W takich przypadkach ludzie nigdy nie zdają sobie sprawy z rzeczywistych celów własnych działań. Teraz musisz wypełnić drugą część misji w Amareku. Powinieneś udać się na północ, najlepiej wzdłuż wybrzeża, jestem bowiem pewien, że Bewchard pożyczy ci jakiś statek. Musisz odnaleźć Dnark, Miasto Wielkiej Dobroci, które potrzebuje twojej pomocy. Znajdziesz tam również dowód na to, że Magiczna Laska istnieje w rzeczywistości. — Nie interesuje mnie rozwiązywanie tajemnic, Rycerzu. Muszę wiedzieć, co spotkało moją żonę i przyjaciół. Powiedz mi, czy znajdujemy się w tej samej epoce. — Tak — odparł Rycerz. — Przebywasz w tym samym czasie, który opuściłeś w Europie. Wiesz chyba jednak, że Zamek Brass istnieje wszędzie... — Wiem o tym — Hawkmoon w zamyśleniu zmarszczył czoło. — Cóż, Rycerzu. Może zgodzę się wziąć statek Bewcharda i pożeglować do Dnark. Może... Rycerz skinął głową. — Chodźmy zatem — powiedział. — Opuśćmy to odrażające miejsce i wracajmy do Narleenu. Przedyskutujemy z Bewchardem sprawę statku. Kapitan uśmiechnął się. — Wszystko, co posiadam, Hawkmoonie, należy do ciebie. Uczyniłeś tak wiele dla mnie i całego mojego miasta. Ocaliłeś mi życie i dzięki tobie został pokonany odwieczny wróg Narleenu. Jeśli zapragniesz, możesz mieć dwadzieścia statków. Książę zamyślił się głęboko. Zastanawiał się właśnie, jak oszukać Rycerza w Czerni i Złocie
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- VIII Wśród mnóstwa znajomości, jakie miał Witkiewicz, znajomości zresztą * przyjaźni zmiennych, ruchomych i płynnych, wśród natłoku i kotłowiska ludzi, którzy...
- " Pojąłem doskonale, że stary przyjaciel pani de Guermantes, jako światowiec doskonały, przepojony duchem Guermantów, których między innymi cechowało to, by nie okazywać, iż...
- Dalej po rusku zapisał się podporucznik huzarów, lecz za pozwoleniem wszystkich podporuczników i wszystkich huzarów, a nadewszystko moich przyjaciół, jakich mam lub...
- 19 Przyszedł Syn człowieczy jedząc i pijąc, a mówią: Oto człowiek obżerca i pijanica wina, przyjaciel celników i grzeszników; i usprawiedliwiona jest mądrość od synów swoich...
- Jezuita w Rzymie nie może nie przyjąć ko- munii świętej w najstarszym kościele Towarzystwa Jezusowego, tak jak fizyk w Bernie nie może nie odwiedzić urzędu patentowego...
- Niemiecki minister dodał, że Hitler zaczął powątpiewać w szczerość polskiej przyjaźni, i ostrzegł, że kanclerz „może dojść do wniosku, że Polska odrzuca wszystkie jego...
- Pamięć tych przodków niedozwalała następcom przyjąć ubóstwa z dopustu Bożego spadłego na nich, z rezygnacyą i godnością, nie chcieli się zgodzić z wolą przeznaczenia i...
- - Człowieka niedowiarka - ciągnął staruszek w skupieniu - teraz może bym się zląkł; tylko że, przyjacielu Aleksandrze Siemionowiczu, nigdy jeszcze nie spotkałem...
- Legislatywa okazała się tak przyjazna, że uchwaliła nawet prawo, według którego mieszanie się w sprawy GenSys miało być traktowane jako obraza państwa...
- Przyjazd Witolda, potajemne rozmowy, zmiana usposobienia Jagiełły, który wpadł w smutek i zadumę, dozwalały się już domyślać marszałkowi, iż coś niepomyślnego przyszło z...