Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Wyobraził sobie, że siada na ławce i na myśl o tym serce podeszło mu do gardła. "Dobrze byłoby - pomyślał - skoczyć z urwiska i koniec". Była to jedna z najgłupszych myśli, jakie nawiedziły go w ciągu ostatnich miesięcy. Przecież z równym powodzeniem mógł skoczyć do Niagary i też nic by mu się nie stało. Kompletnie nic. Bywał w znacznie gorszych sytuacjach. Dziewczyna wróciła. Podeszła cicho, usiadła na ławce i patrzyła wprost przed siebie, położywszy wąskie dłonie na kolanach. - Pomyślałam z początku, że jesteście jakąś maszyną. Czy bardzo dużo ważycie? - Tak. Jestem ciężki. - Wiecie, tak jakoś pechowo nurkowałam, że do tej pory nie mogę wytrząsnąć wody z ucha. Warn to się kiedyś zdarzało? - Zdarzało się - powiedział Dracz. - Mam na imię Krystyna. Mieszkam tu w pobliżu u znajomych, do których przyjechałam w odwiedziny. Przestraszyłam się jak idiotka, uciekłam i pewnie was obraziłam. - Nic podobnego. Ja uciekłbym od razu. - Gdy tylko odeszłam, zaraz sobie przypomniałam. Wróciliście z tych samych planet, na których pracował Grunin, prawda? Pewnie było bardzo ciężko? - To już jest poza mną, a jeśli wszystko dobrze pójdzie, za miesiąc mnie nie poznacie. - Naturalnie, że nie poznam. Na wietrze jej włosy szybko wysychały. - Wiecie - powiedziała Krystyna - jesteście moim pierwszym znajomym kosmonautą. - Cieszą się. Studiujecie? - Mieszkam w Tallinie i tam studiuję. Mam szczęście. Na świecie jest bardzo wielu zwyczajnych kosmonautów i szalenie mało takich... - Chyba około dwudziestu. - A czy potem, kiedy odpoczniecie, znowu, zmienicie ciało? Staniecie się rybką albo ptakiem? - Tego się jeszcze nie robi. Nawet jedna transformacja to dla człowieka zbyt wiele. - Szkoda. - Dlaczego? - Bo to bardzo interesujące, kiedy można wszystkiego doświadczyć. - Wystarczy jeden raz. - Jesteście czymś zdenerwowani, zmęczeni? - Tak - powiedział Dracz. Dziewczyna ostrożnie wyciągnęła rękę i dotknęła pancerza. - Coś czujecie? - Należałoby uderzyć młotem, abym coś poczuł. - To przykre. Pogładziłam was. - Chcecie wyrazić mi współczucie? - Bo co? "...Współczuje mi - pomyślał Dracz. - Zupełnie jak w baśni: piękna pokocha bestię, a wtedy bestia zmieni się w pięknego młodzieńca. Geworkian ma problemy, czujniki, wykresy, a ona rozczuliła się nade mną i nie musi więcej zaprzątać tym sobie głowy. Najwyżej poszuka jeszcze w pobliżu czerwonego kwiatuszka, aby było jak należy..." - Kiedy wyzdrowiejecie, przyjedźcie do mnie. Mieszkam pod Tallinem, w osiedlu nad brzegiem morza. Cisza, dokoła sosny. Na pewno świetnie u mnie odpoczniecie. - Dziękuję za zaproszenie - powiedział Dracz. - Muszę już iść, bo moi opiekunowie, spostrzegą się i zaczną mnie szukać. - Odprowadzę was, jeśli można. Szli wolno, gdyż Krystyna myślała, że Dra-czowi będzie tak wygodniej, a Dracz, który mógł prześcignąć każdego ziemskiego szybkobiegacza, wcale się nie spieszył. Cierpliwie opowiadał jej o rzeczach, których nie sposób opisać słowami. Krystynie wydawało się, że wyobraża sobie wszystko bardzo dokładnie, chociaż w istocie jej wyobrażenia nie miały niczego wspólnego z rzeczywistością. - Jutro też przyjdę na brzeg - powiedziała Krystyna. - Nie wiem tylko o której. - Jutro chyba będę zajęty - odparł Dracz. - No, zobaczymy - powiedziała Krystyna. - Zobaczymy... 9 Dracz podszedł do Polaczka, który grzebał w silniku mobila, i zapytał go, gdzie jest Geworkian. Polaczek odparł, że szef jest w swoim gabinecie. Przylecieli do niego jacyś wulkanolodzy, pewnie będą przygotowywać nowego bioformanta. Dracz poszedł w stronę gmachu głównego. W pokoiku przed gabinetem Geworkiana było pusto. Dracz uniósł się na tylnych łapach i zdjął z biurka Mariny Antonowny arkusz papieru i ołówek. Położył papier na podłodze, ujął ołówek w mackę i spróbował narysować profil Krystyny. Drzwi do gabinetu były nie domknięte i dobiegał stamtąd głęboki bas Geworkiana. Później inny głos, nieco wyższy, powiedział: - Nie mówimy o Draczu, przecież powinni być inni bioformanci tego rodzaju! - Nie, nie ma nikogo, absolutnie nikogo - odburknął Geworkian. - Oprócz Dracza. Dracz zbliżył się do drzwi. Teraz słyszał każde słowo. Był potrzebny wulkanologom, a Geworkian nie zgadzał się. Dracz chwilę przysłuchiwał się kłótni, a potem pchnął drzwi. Źle obliczył siłę pchnięcia i drzwi odskoczyły jak uderzone armatnim pociskiem. Nastąpiła niema scena. Trzy twarze zwrócone ku ogromnemu żółwiowi. Jeden z wulkanologów okazał się różowiutkim grubaskiem. - Jestem Dracz - powiedział Dracz do grubaska, aby od razu rozproszyć jego zdumienie. - Mówiliście o mnie. - Nie zapraszałem cię! - wrzasnął Geworkian. - Mówcie - zwrócił się Dracz do tęgiego wulkanologa. Grubasek niezdecydowanie chrząknął i popatrzył na Geworkiana. - Chodzi o to - wtrącił się drugi wulkanolog, suchy i jakby nieco nadwęglony - że mamy erupcję Góry Jesiennej na Kamczatce. Sądzimy, to znaczy jesteśmy pewni, że jeśli nie przeczyści się głównego, zatkanego skałami kanału, lawa popłynie na zachodnie zbocze. Na zachodnim zboczu jest stacja techniczna. Niżej, w dolinie, duże osiedle i fabryka... - A na ewakuację nie ma czasu? - Ewakuacja jest w toku. Ale nie zdążymy zdemontować fabryki. Nawet na zwinięcie stacji potrzebujemy trzy dni. Poza tym o cztery kilometry za fabryką zaczyna się Kujajewsk. Skierowaliśmy do krateru mobil 2 materiałem wybuchowym. Po prostu wyrzuciło go na zewnątrz. Dobrze jeszcze, że nie spadł na stację... Geworkian rąbnął pięścią w stół
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- 49 ROZDZIAŁ V INNY OBRAZ OFIAR POJEDNANIA 3 Księga Mojżeszowa 9 PONOWNE PRZEDSTAWIENIE RÓŻNYCH SZCZEGÓŁÓW OFIAR POJEDNANIA – MOJŻESZ I AARON WESZLI DO PRZYBYTKU,...
- Pułkownik Cathcart nie był w stanie ocenić, ile zyskał czy stracił na tej cholernej strzelnicy, i żałował, że nie ma przy nim pułkownika Korna, który mógłby ocenić dla niego...
- Gdy klatki były gotowe, przystąpiono do umocowania ich w dziurach wyciętych w ogrodzeniu, przy czym dziury te były tej samej wielkości co zamykane zasuwą otwory w klatkach...
- Oznacza to, że przy wytwarzaniu gamet przez heterozygotyczną samicę podczas oogenezy, w wyniku podziałów mejotycznych, dwa chromosomy X rozchodziły się do gamet...
- W moim życiu nie było przesadnie dużo powodów do dumy i nie bardzo mogłam się czymś przechwalać, nie przypominając przy tym kogoś z rodziny Charlesa Man-sona1...
- Będąc już przy sprawach finansowych,które z pewnością wszystkich zaciekawią,muszę zdecydowanie stwierdzić,że korzyści z tych pieniędzy miała zaledwie nieliczna grupa...
- Ja, gdy będę mógł, przyjdę, gdy będzie potrzeba, ale do mojego domu… Blada twarz starej jeszcze z wyrazem bólu, wymówki, niemego jęku podniosła się ku synowi, drżąca...
- Za latarnią Słup Island rozwinęliśmy całe żagle, a na propozycję Charleya przygotowano do wciągnięcia duży rybacki sztaksel*, zaś główny żagiel górny, zwinięty w kłąb u...
- Nowinę, że księżniczka ma poślubić młodego ofice-ra marynarki wojennej, Filipa Mountbattena, powitano w 1947 roku jako „jedno z tych przyjemnych i szczęśliwych...
- Istnieją nawet ślady czegoś, co mogłoby być jakimś pierwotnym językiem handlowym, być może poprzednikiem języka greckiego z naleciałościami aramejskimi, przy czym...